Prezydent Ukrainy w ciągu kilku dni był w Berlinie, Londynie, Paryżu, Rzymie, by przez saudyjską Dżuddę i szczyt Ligi Państw Arabskich dotrzeć do Japonii. Imponujące zagraniczne tournée Wołodymyra Zełenskiego zwieńczyła wizyta w Hiroszimie, gdzie odbył się szczyt państw grupy G7. Wojna w Ukrainie. Zełenski zabiega o przychylność Globalnego Południa Najbogatsze kraje świata popierają walkę Ukrainy z rosyjskim najeźdzcą, nawet jeśli różnią się w ocenie, jak daleko powinna posunąć się pomoc dla władz w Kijowie lub w jakim stopniu Rosja powinna zostać pokonana. W Hiroszimie Zełenski zyskał okazję, by przekonać do kwestii ukraińskiej zaproszonych gościnnie na szczyt przywódców krajów, które dotąd zaznaczały swój dystans wobec Kijowa, jak Indie czy Indonezja. W Dżuddzie mógł podkreślić, że Ukraina jest ofiarą rosyjskiej agresji, co może rezonować wśród przywódców państw, z których większość nie tak dawno zrzuciła zależność kolonialną. Zełenski miał również możliwość wyjaśnić, jak postrzega możliwość wypracowania porozumienia pokojowego. Bo niemal od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę istnieje przepaść między postrzeganiem konfliktu przez Zachód oraz resztę świata. Gdy USA i sojusznicy zbroiły Ukrainę, inne kraje naciskały na zaprzestanie działań wojennych i wynegocjowanie pokoju, podkreślając, że wojna w Europie ich nie dotyczy. To spory problem dla Ukrainy, bo o ile stanowisko zachodnich mocarstw wobec Rosji utwardza się, inni globalni aktorzy najchętniej powitaliby informację o zakończeniu walk. A wiele państw w Afryce, Azji oraz Ameryce Południowej nie widzi powodu dla zerwania relacji z Kremlem. Dla części z nich - np. Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich - czas wojny w Europie pozwolił na zacieśnienie współpracy z Moskwą. - Państwa tzw. Globalnego Południa z różnych powodów odmawiają wpisania się w konflikt USA i całego "kolektywnego Zachodu" z Rosją i Chinami. Większość z nich potępiła Rosję za agresję zbrojną na forum Zgromadzenia Ogólnego w imię zasad ONZ, jak obrona integralności terytorialnej i suwerenności państwowej. Jednocześnie, nie tylko państwa te nie przyłączyły się do sankcji, ale liczne wręcz pomagają w ich łamaniu zwiększając wymianę handlową z Rosją. Nie odegrają więc żadnej roli w rozstrzygnięciu konfliktu - przekonuje w rozmowie z Interią Eugeniusz Smolar z Centrum Stosunków Międzynarodowych. Kraje Afryki chcą negocjować z Ukrainą i Rosją I w ostatnich tygodniach nie brakuje inicjatyw, które podążają w kierunku zakończenia walk. Można do nich zaliczyć niedawne wizyty wysłanników z Brazylii oraz Chin w Kijowie. Sceptycy uważają, że takie wysiłki są bezowocne i działają na korzyść Rosji. Również Eugeniusz Smolar ma wątpliwości, by państwa Globalnego Południa lub kraje Afryki mogły pomóc w doprowadzeniu Rosji do stołu rozmów. - Wątpię, gdyż decydować będą nade wszystko wyniki walk na froncie. Ukraina odmawia podjęcia rokowań pokojowych bez wycofania się wojsk rosyjskich do granic z 2014 r. oraz spełnienia licznych innych warunków, takich jak reparacje i pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej osób odpowiedzialnych za wywołanie wojny - wskazuje rozmówca Interii. I jak dodaje, "nawet jeśli prezydent Zełenski i jego otoczenie, samodzielnie lub w następstwie presji USA i sojuszników zachodnioeuropejskich, zakłada konieczność zakończenia walk w drodze rokowań i zawieszenia broni, ogranicza go konstytucja oraz opinia ogromnej większości Ukraińców, którzy deklarują gotowość walki aż do zwycięstwa i odzyskania wszystkich utraconych terytoriów, włącznie z Krymem". - Putin z kolei zaangażował się w skali, która praktycznie uniemożliwia wycofanie się, gdyż mogłoby to zagrozić stabilizacji politycznej reżimu w Rosji a nawet jego bezpieczeństwu osobistemu. Wszelkie uzasadnienia ataku na Ukrainę (od obrony praw Rosjan po przeciwstawienie się rozszerzeniu wpływów USA, NATO czy UE) mają w obecnej sytuacji znaczenie drugorzędne wobec konieczności podtrzymywania wśród Rosjan poparcia dla Putina i kontynuowania wojny - analizuje ekspert CSM. Jednak światowi przywódcy nadal wierzą w dyplomację i dają temu wyraz. W weekend papież Franciszek powierzył przewodniczącemu Konferencji Episkopatu Włoch kardynałowi Matteo Zuppiemu zadanie poprowadzenia misji, której celem jest "złagodzenie napięć" w konflikcie na terenie Ukrainy. A kilka dni temu pojawiła się wiadomość, że przywódcy sześciu krajów afrykańskich: Egiptu, Konga, RPA, Senegalu, Ugandy i Zambii planują rozmowy z Rosją i Ukrainą na temat procesu pokojowego, jak i kupowania przez Afrykę - w obliczu sankcji - nawozów rosyjskich. Rozmowy otrzymały akceptację ze strony USA, Unii Europejskiej, Unii Afrykańskiej, Chin i ONZ. Zełenski nie może lekceważyć głosów państw Globalnego Południa. Stąd ogłoszona w weekend propozycja, by w lipcu, gdy minie 500 dni rosyjskiej agresji, odbył się szczyt poświęcony ukraińskiej formule pokojowej. To jednoznaczny sygnał, że Kijów próbuje przekonać inne kraje, by to jego plan pokojowy stanowił punkt wyjścia dla wszelkich rozmów zmierzających do zakończenia wojny. Przełom dokona się w Pekinie? Istnieją oczywiste powody, aby być ostrożnym wobec wysiłków dyplomatycznych Chin. Xi Jinping wielokrotnie podkreślał swój szacunek dla "drogiego przyjaciela", Władimira Putina. A tzw. chiński plan pokojowy dla Ukrainy był pełen pustosłowia i nie wzywał jednoznacznie do wycofania rosyjskich wojsk. Pekin wyczekuje na ruchy innych mocarstw, coraz bardziej uzależnia od siebie Moskwę, a jednocześnie niewielkim kosztem - inaczej niż "podżegające do wojny USA" - prezentuje się krajom Globalnego Południa jako państwo miłujące pokój. - Kryzys pozwala przeformułować stosunki Chin z Rosją, USA, Europą oraz tzw. Globalnym Południem. Pekin postępuje więc ostrożnie z obawy przed sankcjami amerykańskimi i zaostrzeniem stosunków z UE, które by mogły uderzyć w gospodarkę chińską i ograniczyć wpływy na świecie. Stąd deklarowany brak dostaw broni dla Rosji oraz inicjatywy dyplomatyczne podkreśla Eugeniusz Smolar. A jednak błędem jest odrzucanie pomysłu, że Chiny mogą odegrać dużą rolę w zakończeniu wojny w Europie. Z różnych powodów Ukraina, Rosja, USA, Europa i same Chiny są potencjalnie zainteresowane zaangażowaniem Pekinu w mediacje - jak napisał niedawno na łamach "Financial Times" ceniony publicysta od spraw międzynarodowych Gideon Rachman. Rozumieją to także Ukraińcy, wiedząc, że Xi Jinping ma trudną do przecenienia przewagę nad Putinem. W obliczu zachodnich sankcji Rosja staje się coraz bardziej zależna gospodarczo od Chin. Trwanie wojny niekorzystne dla Chin Wprawdzie nie ma wątpliwości, że przywódcy Chin i Rosji są zjednoczeni w swojej wrogości wobec pozycji USA w świecie. A szybko zakończona wojenna awantura Rosji mogła nie być na rękę Pekinowi. Ale przedłużająca się wojna - jak twierdzi Rachman - staje się strategicznym zagrożeniem dla Chin. Powody? Wojna zamiast osłabić system sojuszy pod przywództwem USA, zbliżyła do siebie Waszyngton, Europę i demokracje azjatyckie. Chiny przez ostatnie lata starały się budować wpływy na Starym Kontynencie. Ale coraz bliższe partnerstwo z Rosją przekonało wielu Europejczyków, że Pekin również stanowi zagrożenie. O tym, że Chiny to jeszcze większe niż Rosja wyzwanie dla Europejczyków, mówi otwarcie chociażby szef polityki zagranicznej Unii Europejskiej Josep Borrell. Dlatego Amerykanie i część państw Europy używa tego samego języka o "zmniejszaniu ryzyka" w relacjach z Chinami poprzez ograniczanie zależności gospodarczych. Ma to znaczenie dla Pekinu, ponieważ UE jest największym rynkiem eksportowym Chin. Pekin i "niesienie pokoju" Według Rachmana najlepszym sposobem dla Pekinu na odbudowanie reputacji w Europie byłoby odegranie pozytywnej roli w zakończeniu wojny. Tego rodzaju posunięcie wsparłoby narrację Chin, że amerykańska potęga jest w odwrocie, a Pekin działa na rzecz pokoju. I nie brakuje dowodów, że azjatycki gigant nabiera ochoty na działalność pokojową na świecie. Chiny korzystają z rozgłosu uzyskanego dzięki swojej roli w normalizacji stosunków między Iranem a Arabią Saudyjską, niezależnie od tego jakie kryją się za tym intencje. A w 2022 r. Chińczycy przewodniczyli konferencji w Samarkandzie poświęconej m.in. sytuacji w Afganistanie po wycofaniu się z tego kraju wojsk USA. Apetyt Pekinu w niesieniu oliwnej gałązki pokoju na tyle się wyostrzył, że w kwietniu szef MSZ Qin Gang wspomniał nawet o mediacji w izraelsko-palestyńskim konflikcie. Co na to USA? Biorąc pod uwagę napięcia między Waszyngtonem a Pekinem, można by się spodziewać, że USA będą niechętnie patrzeć na zaangażowanie Chin w Ukrainie. Jednak administracja Joe Bidena postanowiła nie odrzucać chińskiej inicjatywy pokojowej. Zza Oceanu dochodzą głosy, jakoby władze USA zaczęły skłaniać się ku temu, że wojna przerodzi się w zamrożony konflikt, który może ciągnąć się przez dziesięciolecia, podobnie jak sytuacja na Półwyspie Koreańskim. Waszyngton wie, że im dłużej konflikt będzie trwał, tym trudniej będzie utrzymać zachodni konsensus w sprawie przekazywania Ukrainie miliardów pomocy wojskowej i gospodarczej. Nawet jeśli dopiero co prezydent Biden dał zielone światło w sprawie wsparcia wspólnych wysiłków kilku państw europejskich i dołączenia do programu szkolenia ukraińskich pilotów, w tym na myśliwcach F-16. W Waszyngtonie i wielu europejskich stolicach panuje pogląd, że Ukraińcom należy udzielić jak największego wsparcia. Jednak z raportów analityków wynika, że ani Rosja, ani Ukraina nie są w stanie przechylić zwycięstwa na swoją korzyść. Bardziej prawdopodobne jest, że Ukraina wzmocni swoją pozycję na polu bitwy przed rozmowami pokojowymi. A gdy do nich dojdzie, nie bez znaczenia może okazać się postawa nie tylko Pekinu, ale i państw Globalnego Południa. Stąd rozmowy z powściągliwymi wobec Ukrainy krajami Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Dżuddzie, Indiami czy Indonezją w Hiroszimie i otwartość na rozmowy z przedstawicielami Afryki. Od wielu miesięcy dużo napisano na temat tego, czy Zachód skutecznie wywrze presję na Ukrainę, by siadła do stołu negocjacyjnego. Amerykańskie media zwróciły niedawno uwagę na słowa sekretarza stanu Antony'ego Blinkena, który - choć wcześniej negatywnie wypowiadał się na temat stanowiska Chin w konflikcie rosyjsko-ukraińskim - powiedział, że udział Pekinu w jego rozwiązaniu "w zasadzie nie jest niczym złym". Wydaje się, że USA nie mają wątpliwości, kto mógłby zmusić Rosję do ustępstw. Inaczej jednak sprawę postrzega ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych. - Chiny są traktowane jako niewiarygodny partner dla Ukrainy, USA i całego Zachodu. Skoro dla Putina i obecnej elity rosyjskiej władzy wojna z Ukrainą ma znaczenie wręcz egzystencjalne, należy wykluczyć, że ewentualna presja Pekinu mogłaby doprowadzić do zakończenia konfliktu w drodze wycofania się Rosji z Ukrainy - podkreśla Eugeniusz Smolar.