Ukraiński Legion Międzynarodowy, formacja powołana w ramach ukraińskiej obrony terytorialnej po rozpoczęcie przez Rosję inwazji pod koniec lutego, poinformował w sobotę o śmierci czterech ochotników - obywateli Francji, Holandii, Australii i Niemiec. "Bild" dotarł do Thomasa, towarzysza broni w Legionie Bjoerna Clavisa, który powiedział, że bezskutecznie próbował ratować życie ciężko rannego Niemca. Nie dało się zatamować krwawienia Ich oddział stacjonował we wsi w okolicy Charkowa, która znajdowała się w zasięgu rosyjskiej artylerii. - Rosyjskie drony krążyły nad wioską przez cały dzień. Słyszeliśmy brzęczenie nad głową, to okropny dźwięk, bo wiadomo, co będzie dalej - relacjonował Thomas. Jak powiedział, 31 maja jeden z rosyjskich pocisków artyleryjskich trafił w dom, w którym znajdował się ich posterunek, a ciało Clavisa było tak "podziurawione odłamkami", że mimo wszelkich starań nie udało się powstrzymać krwawienia. Za dwa miesiące miał wrócić do domu Jak dodaje "Bild", szczególnie tragiczne było to, że w dniu, w którym zginął, Clavis złożył wniosek o kilkudniową przepustkę, a w ciągu następnych dwóch miesięcy miał zakończyć służbę i wrócić na stałe do rodzinnej Brandenburgii. - Tęsknił za swoją dziewczyną, dzieckiem i psem - wspomina Thomas. - Nie mogę zrozumieć, dlaczego świat nie robi więcej, aby pomóc Ukrainie. Wszyscy wiemy, dlaczego tu jesteśmy. Bjoern oddał życie w obronie tego pięknego kraju i jego mieszkańców - podkreśla Thomas. W Legionie Międzynarodowym walczą obywatele wielu krajów, m.in. Danii, Izraela, Polski, Chorwacji i Wielkiej Brytanii. Według strony ukraińskiej, zgłosiło się do niego około 20 tys. ochotników z całego świata. Rosja w tym tygodniu twierdziła, że zabiła na Ukrainie "setki" zagranicznych bojowników - podkreśla "Bild".