Magdalena Pernet, Interia: "Nie mogę być dumna z Polski. Uchodźcy nie będą mieli nam za co dziękować" - kto wypowiedział te słowa? Janina Ochojska, eurodeputowana: - Nie wiem czyj to cytat. To pani słowa wypowiedziane w 2016 roku pani w związku z wojną w Syrii. Czy teraz, podczas wojny w Ukrainie, Polacy lepiej zdali egzamin z pomocy uchodźcom? - Na pewno zdali go lepiej, polskie społeczeństwo zaktywizowało się niesamowicie. Ale my jesteśmy narodem, który aktywizuje się zrywami. Teraz pomoc nadal jest potrzebna, ale tej pomocy już prawie nie ma. Bardzo dobrze potrafiliśmy się zorganizować. Teraz, choć sporo Ukraińców wyjechało, to jednak sporo zostało, zwłaszcza matki z dziećmi, wojna nadal trwa. Oczywiście można powiedzieć, że po takim czasie Ukraińcy mogli znaleźć pracę. To nie znaczy, że Ukraińcy nie chcą pracować, ale to nie jest takie proste. Z jakiego powodu? - Polska niby stworzyła do tego warunki, tworząc prawo, które pozwala zatrudniać Ukraińców, ale Polska nie ma bazy danych osób, które przyjechały do Polski. Jest baza, która powstała podczas nadawania numeru PESEL, ale brakuje tam najważniejszych informacji: gdzie ktoś osiadł, jakimi mówi językami, jaką pracę wykonywał, jakie ma wykształcenie. Myślę, że Ukraińcy spodziewali się, że skoro tak wspaniale ich przyjęliśmy, to otoczymy ich opieką, pomożemy im odnaleźć się w naszym kraju. Polacy zdali egzamin, państwo nie. Może Unia Europejska powinna nas w tym silniej wesprzeć, chociażby finansowo? - Tylko Polska musiałaby chcieć pieniędzy. Przecież pieniądze na pomoc dla Ukraińców są. One długo leżały w Brukseli i czekały na wniosek władz polskich. Gdy Polska w końcu aplikowała po te środki, to to były 123 miliony euro w ramach Funduszu Azylu, Migracji i Integracji plus pieniądze z różnych źródeł unijnych, część z nich jest rozłożona do 2027 roku. Wielokrotnie apelowałam, żeby rząd w końcu złożył ten wniosek. UE nie daje pieniędzy, gdy powie się: "Musimy pomóc uchodźcom ukraińskim". Trzeba przedstawić wizję pomocy. To znaczy? - Przygotować projekt, że na przykład z tego będą finansowane mieszkania dla kobiet, które mają więcej niż dwoje dzieci, albo że za to będą organizowane w szkołach posiłki dla dzieci ukraińskich, ale i dla polskich, bo trudno, żeby polskie głodne dzieci patrzyły, jak ukraińskie dzieci jedzą. Możliwości i potrzeb było wiele, tylko rząd cały czas nie mógł się zdecydować. Z czego to wynikało? - To wszystko dlatego, że rząd nie miał wystarczających danych, ale też brakowało woli politycznej. W takiej sytuacji trzeba przygotować wyliczenia, chociażby o ilu osobach mowa, itd. Pamiętam, gdy było mówione, że: "nie będziemy się prosić". Na szczęście w końcu poprosili i dostaliśmy te pieniądze. Ale na co one zostały przeznaczone? Nie wiem, ale będę próbowała się dowiedzieć, bo to powinno być informacją dostępną dla społeczeństwa. Pieniądze z KPO też cały czas czekają, ale w tym obozie politycznym nie ma woli, aby te pieniądze trafiły do Polski. Ten rząd nie dba ani o obywateli polskich ani o ukraińskich, myślą tylko o sobie. Granica z Białorusią. Ochojska: Możliwe, że odnajdą się kolejne ciała Jest pani zaangażowana także w sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik skierował do pani pytanie: "W imię czego wspiera Pani Putina?". - Są pytania, na które nie warto odpowiadać i to jest jedno z takich pytań. Nie wiem, co pan Wąsik o mnie myśli, skoro uważa, że mogę mieć kontakt z Putinem i wspierać go. Uważa mnie za tak ważną osobę, jaką jest chociażby prezydent Emmanuel Macron, który rozmawiał z Putinem? Ja nawet nie powiem, że zaprzeczam albo potwierdzam, bo to jest kompletny absurd. Co, jeśli mowa o samej sytuacji na tej granicy? - Zajmuje się tą sprawą od początku, bo nie wyobrażam sobie, jak można dopuścić do takiej sytuacji. Jest mi wstyd, że przy polskiej granicy, w polskim lesie umierają ludzie, czasem z wyziębienia, czasem z wyczerpania. Społeczeństwu wmawia się, że chronienie granicy polskiej i granicy UE musi wiązać się z ofiarami. Mnie takie myślenie przeraża, bo ci młodzi ludzie zakończyli na tej granicy swoje marzenia, swój rozwój, swoje życie. Szkód, które wyrządził tym ludziom rząd PiS-u, nie da się zliczyć i mam nadzieję, że to zostanie rozliczone. Wiadomo o 212 osobach, które zaginęły. Trzeba je znaleźć, nie można odmówić ich poszukiwania. Co mogło się stać? - Możliwe, że odnajdą się kolejne ciała, tak jak było w przypadku mężczyzny z Jemenu, którego ciało było już poszarpane przez zwierzęta, gdy je znaleziono. Wiemy, że na granicy zginęły 34 osoby, jeśli okaże się, że jest ich więcej, to dla mnie to jest ludobójstwo, bo ludobójstwo nie zależy od liczby ofiar. Wystarczy, że doprowadzimy do śmierci niewinnych osób. To obciąża sumienia rządzących, którzy w dodatku nazywają się chrześcijanami. Ostatnie ciało, które znaleziono, należało do młodego lekarza z Jemenu. Czy ten człowiek nie mógł się cieszyć bezpieczeństwem w Polsce i leczyć polskich dzieci? Czy jego śmierć przysłużyła się bezpieczeństwu naszych granic? Sprawcą tego, jak pani powiedziała, ludobójstwa, jest reżim białoruski czy polski rząd? - I reżim białoruski i rząd polski. To rząd polski zdecydował o ustawieniu tego muru. Zajmuję się uchodźcami od 1993 roku i nie ma takiej bariery, której nie przyszłaby osoba, której życiu zagraża jakiś reżim lub inne niebezpieczeństwo, takie osoby przejdą każdą barierę, więc czemu ma służyć ten mur? Rozumiem, że chodzi o to, by przez Polskę nie przechodziły osoby niezarejestrowane, by straż graniczna wiedziała o każdym przejściu przez granicę. Tyle, że już dziesięć tysięcy osób przeszło przez granicę i przez Polskę doszło do Niemiec. Zatem czemu służy ta bariera, te tysiące wojsk, policji, strażników granicznych, skoro nie potrafią upilnować granicy? Rząd wskazuje, że zapora ma wzmocnić bezpieczeństwo państwa. - Bezpieczeństwo granic nie polega na odebraniu możliwości przejścia przez granicę, ale na tym, że wiemy, kto tę granicę przekracza. Poza tym, ile ten mur kosztował! Teraz powstał pomysł, żeby budować mur na granicy z obwodem kaliningradzkim, a gdy czytam raporty SG to przez tę granicę od trzech miesięcy nikt nie próbował przejść nielegalnie. Po co budować mur? Ile on będzie kosztował? Każdy miliard wydany na taki mur to miliard zabrany onkologii, psychiatrii dziecięcej. Tych pieniędzy nie ma, bo budujemy mury, które niczemu dobremu nie służą. Czy Polacy czują się bezpieczniejsi z powodu tego muru? Ochojska: W UE staliśmy się partnerem słabym i mało znaczącym Na Twitterze zwraca się pani często do odbiorców: "LUDZIE, NIE GŁOSUJCIE NA PiS" - dlaczego? - Boję się wygranej PiS-u, bo jeżeli mieliby wygrać, to gospodarkę i wszystkie inne dziedziny życia doprowadzą na skraj przepaści, o której wolę nawet nie myśleć. Boję się, że spełnią swoje groźby i wyprowadzą nas z UE. Ja jestem w wieku emerytalnym, mogłabym się już nie martwić, ale co z młodymi ludźmi? Chodzi też przecież o inne kwestie: jak się rozwijać, kończyć studia, jak spłacić kredyty. Jeśli PiS wygra, to nie czeka nas dobra przyszłość, zwłaszcza młodych ludzi. Dlatego moja rada jest taka: młodzi do polityki. Młodzi ludzie powinni iść do polityki i zmieniać Polskę na taką, w jakiej chcą żyć, bo to oni i ich dzieci będą w tej Polsce żyli. My, emeryci, będziemy żyć pomału i po kolei schodzić z tego świata, a przed młodymi całe życie. Poza tym uważam, że PiS może doprowadzić do tego, że wojna w Ukrainie może przesunąć się także na nasz kraj. Dlaczego? - Bo są nieporadni. Najpierw zniszczyli wojsko, teraz na chybcika kupują jakąś broń. Tak jest ze wszystkim. Dlatego apeluję do ludzi, żeby nie głosowali na PiS, żeby się zastanowili. Chcą wyjść z UE? Chcemy stać się krajem zależnym od Rosji? Wiadomo, że jeżeli wyszlibyśmy z UE, to Rosja wciągnie nas "jedną dziurką nosa". Wciąż będziemy w NATO. - Ale nie wiadomo, jak te losy się potoczą. NATO daje nam pewną gwarancję bezpieczeństwa. Teraz, gdy trwa wojna w Ukrainie, to rząd PiS-u trochę się zmobilizował i wspiera obecność NATO w Polsce, ale czy NATO na pewno będzie chciało, aby to była tak duża obecność? Jeśli Ukraina wygra, w co nie wątpię, to Polska stanie się krajem pośredniczącym? Nie wiem, czy to będzie dobra pozycja. Kiedyś byliśmy w UE poważnym partnerem, teraz staliśmy się partnerem słabym i mało znaczącym. Chciałabym doprowadzić do tego, żeby UE znów zaczęła postrzegać nas, jako poważnego partnera. W 2024 roku odbędą się wybory do PE. Będzie ubiegała się pani ponownie o mandat posła do PE? - Jeszcze tego nie wiem. Mam kłopoty ze zdrowiem, poza tym niech do polityki idą młodzi. Jeszcze nie podjęłam decyzji. Nie żałuje pani wejścia do polityki? - Na początku tej kadencji może miałabym jakieś wątpliwości, ale po tych trzech i pół roku już nie. Widzę, jak PAH (Polska Akcja Humanitarna - red.) się rozwinął, jak młodzi ludzie pchnęli tę fundację do przodu. Kiedyś uważałam, że muszę wszystkiego strzec i pilnować, bo PAH to moje dziecko, ale tak to jest z dziećmi: nadchodzi czas, że trzeba puścić je wolno.