Jak pisze dziennik, położony nieopodal granicy z Turcją i do niedawna mało znaczący port zyskał na znaczeniu w obliczu agresji Rosji przeciwko Ukrainie, stając się jednym z głównych punktów transportu sprzętu dla zwiększającego się kontyngentu wojsk USA na wschodniej flance NATO. W ciągu ostatniego roku ilość rozładowywanego tam sprzętu miała wzrosnąć 14-krotnie. Port ma być obecnie przedmiotem rywalizacji czterech firm, starających się o jego przejęcie w ramach prywatyzacji. Dwie z nich mają powiązania z Rosją, a dwie pochodzą z USA. Chodzi o firmy mającego związki z Władimirem Putinem grecko-rosyjskiego oligarchy Iwana Sawidisa, byłego deputowanego do rosyjskiej Dumy Państwowej oraz koncern Dimitriosa Kopeluzosa, lokalnego partnera Gazpromu. O kontrolę nad portem stara się też m.in. amerykański fundusz BlackSummit Financial Group, który miał być zachęcany przez ambasadora USA, by konkurować z chińskimi i rosyjskimi wpływami w regionie. Napięte relacje Turcji i Grecji W ramach prywatyzacji spowodowanej kryzysem finansowym, port w Pireusie - największy w kraju i jeden z największych na kontynencie - został sprzedany chińskiej firmie COSCO, podczas gdy port w Salonikach trafił pod kontrolę Sawidisa. Jak zauważa gazeta, choć zwiększona aktywność wojskowa USA w Grecji, w tym w Aleksandropolis jest przyjmowana z zadowoleniem przez lokalnych mieszkańców, to jest przedmiotem niepokojów sąsiedniej Turcji, posiadającej napięte relacje z Grecją. Według Aten tureckie myśliwce naruszyły w maju przestrzeń powietrzną nad Aleksandropolis, zaś w czerwcu na amerykańskie instalacje w kraju narzekał prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, twierdząc że "nie kupuje" wyjaśnień USA, że są skierowane przeciwko Rosji, a nie Turcji.