Niemiecka prasa w czwartek nadal komentuje wyproszenie prezydenta Niemiec z Ukrainy. "Wojna niszczy polityczne wyczucie" Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenia, że Niemcy stoją przed zgliszczami swojej polityki zagranicznej. "Niemiecka polityka wobec Rosji z ostatnich dekad jest, jak przyznał prezydent Steinmeier, porażką. Ale stosunek do sojuszników na wschodzie ucierpiał także na tym, że Berlin wykazywał zrozumienie dla 'uprawnionych' interesów bezpieczeństwa Rosji nawet wówczas, gdy tych nie można już było uznawać za uprawnione. Wyproszenie Steinmeiera było przesadą, było też prezentem dla Kremla. Ale ta krzykliwa reakcja powinna uświadomić Berlinowi, jak niewielkie jest na europejskim wschodzie zaufanie do Niemiec, gdy chodzi o ich 'świętą' relację z Rosją". W dzienniku "Sueddeutsche Zeitung" czytamy z kolei: "Wojna niszczy nie tylko wszelkie kategorie moralne, ale też polityczne wyczucie, co wyraźnie udowadnia prezydent Wołodymyr Zełenski i jego szorstkie obejście się z prezydentem Niemiec. Surowość tego posunięcia pozwala jednak na równie surowe spojrzenie na stan niemieckiej polityki zagranicznej (...) A przełomowe przemówienie (wygłoszone przez kanclerza Scholza - red.) nie prowadzi jeszcze do zmiany sposobu myślenia. Szeroko rozpowszechniony 'prymitywny pacyfizm' albo głęboko odczuwana bliskość z Rosją - oto stałe koordynaty systemu, który poprzez wojnę co prawda zaczyna się ruszać, ale jeszcze się nie rozpadł. Zełenski odkrył tę wyraźną sprzeczność, wykorzystując do tego Steinmeiera jako symbol". "Poważny błąd" Wypraszanie niemieckiego prezydenta i jednoczesne wzywanie do złożenia wizyty niemieckiego kanclerza, aby zamówić dodatkowe czołgi, nie jest sposobem na skuteczne wywarcie presji na niemiecki rząd - uważa komentator dziennika "Hannoversche Allgemeine Zeitung", który ocenia, że prezydent Ukrainy osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego. "Akurat teraz wzrosła presja na Scholza, aby w końcu pokazał się w Kijowie, akurat nie dało się już nie słyszeć krytyki jego niezdecydowania. A tu Zełenski daje mu najlepszy powód, aby znowu wszystko odsunąć. Tam gdzie niemile widziana jest głowa państwa, nie może dać się zaciągnąć kanclerz" - czytamy. W gazecie "Rhein Zeitung" czytamy zaś: "Być może decydując się na spektakularne wyproszenie prezydenta Frank-Waltera Steinmeiera Zełenski myślał o afroncie ze strony kanclerza Olafa Scholza, który zlekceważył ukraińskiego prezydenta po jego pełnym pasji przemówieniu w Bundestagu. Ale żeby z tego powodu odmawiać niemieckiej głowie państwa możliwości wyrażenia w Kijowie solidarności z Ukrainą, jest poważnym błędem. Oczywiście nadal wywołuje gorycz, że Steinmeier jako aktywny polityk działał na rzecz przyjacielskich stosunków z Putinem. Ale sam przyznał, że był to błąd. Poza tym miał duży osobisty udział w tym, że rewolucję na Majdanie w 2014 roku udało się przekształcić w pokojową perspektywę dla Ukrainy". Redakcja Polska Deutsche Welle