Dziś rosyjscy żołnierze w Ukrainie "niczego nie bronią, nawet jeśli Putin chce, by wierzyli, że jest inaczej" - twierdzi ekspert. Podkreślił, że to Ukraina toczy dziś wojnę ludu o swoje przetrwanie. Zdaniem historyka właśnie dlatego, że mit wojny ludu jest w Rosji tak silnie zakorzeniony, w pewnym momencie powinno stać się dla Rosjan jasne, że tej wojny nie da się wygrać. Martin Schulze Wessel dostrzega w historii Rosji długą ciągłość lekceważenia życia ludzkiego. Rosja, jak powiedział, była naznaczona wiekami pańszczyzny, a potem dyktaturą sowiecką: "Pańszczyzna w Rosji do XIX wieku prowadziła do ogromnego dystansu między oficerami a zwykłymi żołnierzami. I ten dystans nie zmniejszył się w Związku Sowieckim". Historyk stwierdził, że w takiej sytuacji życie pojedynczego żołnierza niewiele się liczy. Martin Schulze: Władimir Putin nagradza orgie przemocy Martin Schulze Wessel obwinia za to również Kościół prawosławny: "Religia w rosyjskim prawosławiu, w rozumieniu obecnego przywództwa Kościoła, nie jest przede wszystkim rozmową jednostki z jej Bogiem. Chodzi o wspólnotę jako całość, a z perspektywy rosyjskiego prawosławia wspólnota wiary i wspólnota narodowa to jedno i to samo" - wyjaśnił. Kontynuował, że prowadzi to do tego, że śmierć żołnierzy jest brana pod uwagę, "bo żołnierz, który umiera za Rosję, osiąga quasi-religijne zbawienie". Zdaniem historyka do dziś w Rosji istnieje także sakralizacja przemocy i bohaterów wojskowych. Wiosną Putin podniósł rangę brygady, która najwyraźniej brała udział w masakrze w Buczy. "To pokazuje, że orgie przemocy do dziś są nagradzane przez głowę rosyjskiego państwa".