Jak wynika z artykułu zamieszczonego na stronie "Die Zeit", dostawy niektórych rodzajów uzbrojenia (chodzi o ciężką broń bojową: czołgi i myśliwce) dla Ukrainy blokowane są nie bez powodu. Miało bowiem dojść do nieformalnego porozumienia w strukturach NATO, które hamuje taką inicjatywę. DPA ustaliła w źródłach w Brukseli, że w Sojuszu panuje obawa, że dostawa ciężkiej broni bojowej do Ukrainy może sprowokować Putina i spowodować kroki odwetowe. Choć źródła przyznają, że bezpośrednia konfrontacja między Rosją a NATO jest mało prawdopodobna, NATO wstrzymuje się jednak ze zdecydowanymi działaniami. Wątek Polski W tekście pojawia się również nawiązanie do sprawy, która jeszcze w marcu była przedmiotem wielu dyskusji w naszym kraju. Chodziło o spekulacje, jakoby Polska miała dostarczyć Ukrainie myśliwce MiG-29, co szybko zostało zdementowane. DPA wskazuje, że to właśnie nieformalne ustalenia Sojuszu miały być przyczyną zablokowania wspomnianego transferu. Tekst na stronie niemieckiego tygodnika to nawiązanie do wypowiedzi Siemtje Moeller, sekretarz stanu ministerstwa obrony Niemiec, która stwierdziła w programie ZDF "Berlin direkt", że Niemcy nie mogą dostarczyć Ukrainie transporterów opancerzonych Marder, bo takie są wewnętrzne ustalenia NATO. Wypowiedź ta spotkała się z dementi. "Dostawa niektórych dóbr wojskowych jest decyzją danego kraju. Sojusznicy nadal udzielają Ukrainie znaczącej pomocy wojskowej, w tym broni" - wskazał rzecznik NATO. Istnienie nieformalnego porozumienia można wyczytać jednak między wierszami z wypowiedzi przedstawicieli NATO. - Wojna w Ukrainie jest ohydna, brutalna. Widzimy ofiary cywilne, bombardowania, dewastacje, niszczenie miast. Ale jeśli przekształci się w pełnowymiarową wojnę między NATO a Rosją, doprowadzi do znacznie większych szkód - komentował m.in. szef Sojuszu Jens Stoltenberg w rozmowie z grupą korespondentek europejskich mediów opublikowanej w "Rzeczpospolitej". - Dlatego mamy obowiązek zachowywać się w sposób, który nie prowadzi do eskalacji. I robimy to, po części wyjaśniając, że udzielamy wsparcia Ukrainie, ale NATO nie jest częścią wojny. Popieramy Ukrainę w utrzymaniu prawa do samoobrony, które jest zapisane w Karcie Narodów Zjednoczonych - dodawał. Jak ponadto zastrzegają niemieckie media, zmiana dynamiki działań NATO wciąż jest możliwa. Od tygodni mówi się chociażby o dostawach z Niemiec, za brak których kanclerz Olaf Scholz jest krytykowany na politycznej arenie we własnym kraju. Niewykluczone więc, wskazuje "Die Zeit", że kolejne wydarzenia na froncie przyspieszą ostateczne decyzje.