Jak podaje agencja dpa, broń, o której mowa, jest produkcji radzieckiej, pochodzi z dawnych zapasów Narodowej Armii Ludowej (NVA) Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD). Według informacji agencji dpa, resort obrony od kilku dni analizował, czy i jaką dodatkową broń można przekazać Ukrainie. W sobotę rząd federalny podjął decyzję o jak najszybszym dostarczeniu na Ukrainę 1000 sztuk broni przeciwpancernej i 500 pocisków ziemia-powietrze "Stinger" z zasobów Bundeswehry. Wcześniej Niemcy odmawiały dostaw broni na Ukrainę. Niemcy odmawiały wysłania broni Wokół działań Niemiec toczyła się w ostatnim tygodniu gorączkowa dyskusja. Zarzewiem konfliktu była wspólna z Rosją inwestycja w postaci gazociągu Nord Stream 2, z której Niemcy do ostatniej chwili nie chcieli się wycofać. Problem stanowiły również dość łagodne, jak na okoliczności wywołanej przez Putina wojny, tony wypowiedzi niemieckich polityków. U naszych zachodnich sąsiadów nie było jednomyślności w sprawie ostrych sankcji względem Rosji, co stawiało niemiecki rząd w negatywnym świetle. Oliwy do ognia dodała również deklaracja wysłania Ukrainie 5 tys. hełmów, odmawiając jednocześnie dostarczenia broni faktycznie przydatnej w walce z wrogiem. Premier Mateusz Morawiecki, komentując decyzję Niemiec, grzmiał, że w tej sprawie mamy do czynienia z "żartem". Premier interweniował nawet u kanclerza Niemiec Olafa Scholza, z którym rozmawiał o zmianie polityki względem agresywnych działań Władimira Putina. Punktem zwrotnym było niedzielne przemówienie Olafa Scholza. - Musimy wspierać Ukrainę w największym stopniu, jak to jest możliwe. (..) Chcemy podjąć kroki karne wobec Putina i jego ludzi. Chcemy zająć majątki wszystkich oligarchów. Zamykamy wszystkie banki rosyjskie i wyłączamy im system SWIF - mówił kanclerz Niemiec. Ogłosił, że wojna spowodowała "zmianę epoki" i wyraźny zwrot w polityce Niemiec w kwestii wysyłania uzbrojenia na Ukrainę.