"Dostarczyliśmy już 34 działa typu Gepard, a kolejne 15 zostanie do nich dodanych w nadchodzących tygodniach" - powiedział gazecie "Welt am Sonntag" generał brygady Christian Freuding, szef sztabu planowania w Federalnym Ministerstwie Obrony. Ponadto "kolejne działa Gepard w liczbie do 30 sztuk powinny zostać dostarczone Ukrainie pod koniec roku we współpracy z USA" - oświadczył generał Freuding. Jak podkreślił, obrona przeciwlotnicza jest głównym słabym punktem obecnej kontrofensywy ukraińskiej armii. "Robimy, co możemy. Ale czy mimo to Ukraina ma wystarczającą obronę powietrzną i przeciwlotniczą? Zdecydowanie nie!" - stwierdził. Jego zdaniem więcej systemów obrony przeciwlotniczej Iris-T SLM także powinno wzmocnić Ukrainę. Miałyby one skuteczność na poziomie "prawie 100 procent". Rząd niemiecki dostarczył już dwa z nich na Ukrainę, "dwa kolejne pojawią się w tym roku, a następnie cztery w 2024 roku". Nie będzie kolejnych Leopardów Generał Freuding na razie wykluczył dalsze dostawy najnowocześniejszych niemieckich czołgów. "W tej chwili dalsze dostawy czołgów podstawowych Leopard 2 w wersji A6 nie są dla nas przedmiotem debaty. Ponieważ wraz z Danią i Holandią już obiecaliśmy ukraińskiej armii czołgi Leopard-1-A5 w liczbie wystarczającej do wyposażenia w nie sześciu batalionów pancernych w ciągu najbliższych kilku miesięcy" - zaznaczył. Po wielu wahaniach zachodni sojusznicy również obiecali Ukrainie na wiosnę szkolenie pilotów na nowoczesnych myśliwcach F-16. Generał Freuding uważa jednak, że jest mało prawdopodobne, aby weszły do akcji na Ukrainie już jesienią tego roku. "Zarówno przygotowanie logistyczne, jak i szkolenie pilotów są bardzo wymagające. To coś innego niż dostarczenie jej czołgów" - wyjaśnił. Zwrócił uwagę, że szkolenie niemieckich pilotów na nowoczesnych odrzutowcach trwa zwykle kilka lat. Redakcja Polska Deutsche Welle