Ukrainka Kateryna Rietz-Rakul - mieszkanka Berlina - jest tłumaczką symultaniczną, w Niemczech żyje od 20 lat. Ostatnio usłyszała, że Niemcy chcą przyjmować rosyjskich dezerterów. Najpierw pomyślała, że to kiepski żart. - Uznałam, że to nie może być prawda, na początku nie mogłam to uwierzyć. To musi być satyra, może artykuł w tym satyrycznym magazynie "Postillon". Wtedy obejrzałam wiadomości - mówi. Ze zdumieniem zobaczyła, jak niemieccy politycy koalicji dosłownie ścigają się na oferty pomocy dla Rosjan odmawiających służby wojskowej. - Każdy, kto nienawidzi metody Putina i kocha liberalną demokrację, jest mile widziany w Niemczech - podkreślił minister sprawiedliwości Marco Buschmann z FDP. - Uważam za rzecz oczywistą wspieranie takich ludzi, dawanie im schronienia - ocenił premier Dolnej Saksonii Stephan Weil z SPD. Wtórowała mu sekretarz Zielonych w Bundestagu Irene Mihalic: - Każdy, kto nie chce jako żołnierz uczestniczyć w morderczej i niezgodnej z prawem międzynarodowym wojnie Putina przeciw Ukrainie i dlatego ucieka z Rosji, musi otrzymać azyl w Niemczech. Czy uciekinierzy naprawdę są przeciw wojnie? Rietz-Rakul, która w muzeum Forum Humboldta opiekuje się ukraińskimi stypendystami, nie może tego zrozumieć. Udzielanie azylu rosyjskim dezerterom to dla niej oczywisty błąd polityczny: - To nie są opozycjoniści ani dysydenci. Oni po prostu nie chcą ryzykować własnym życiem. Jeszcze kilka dni temu nie mieli problemu z rosyjską polityką, a teraz się obudzili. Ale to nie jest zadanie Zachodu, by chronić tych ludzi. Przywołuje wiralowe nagrania z gruzińskiej granicy z Rosją. W ostatnich dniach do Gruzji uciekło już 50 tysięcy Rosjan - także dlatego, że Polska i kraje bałtyckie właściwie zamknęły wjazd dla Rosjan, bojąc się rosyjskich szpiegów. - Widzimy, jak Rosjanie się denerwują, gdy są odrzucani, bo mają naklejki Z na aucie czy tatuaże Z na ciele - mówi Rietz-Rakul. - Potem rzucają komentarze typu: "Gruzini, lepiej przypomnijcie sobie czołgi z 2008 roku". W Niemczech ludzie mówią teraz, że trzeba było wcześniej słuchać wschodnich Europejczyków. A teraz znowu ich ignorują - zauważa Ukrainka. Czy Niemcy naprawdę powinni odrzucać ludzi, którzy nie chcą brać udziału w rosyjskiej agresji? W niemieckiej polityce często słychać argument: każdy, kto dostanie tu azyl, to o jeden żołnierz mniej dla armii Putina. Ale Rietz-Rakul uważa, że to dzielenie skóry na niedźwiedziu. - Moim zdaniem to błąd, bo Rosja w taki czy inny sposób dostanie swoje 300 tys. czy milion rezerwistów. To więc nic nie zmieni poza tym, że będziemy tu mieć poważny problem z bezpieczeństwem - ostrzega. Problem ze sprawdzeniem uciekinierów Według Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przyznanie azylu to za każdym razem indywidualna decyzja, która obejmuje również kontrolę bezpieczeństwa wobec danej osoby. Zwłaszcza w przypadku członków rosyjskiej armii trzeba wiedzieć, kto tak naprawdę chce przyjechać do Niemiec. Przewodniczący CDU Friedrich Merz poinformował własnie, że "jest całkowicie przeciwny przyznaniu wstępu do Republiki Federalnej Niemiec wszystkim odmawiającym służby wojskowej i mobilizacji w Rosji". A Rietz-Rakul zastanawia się również, jak niemieckie władze zamierzają poradzić sobie z możliwą falą wniosków: - Już jesteśmy w Niemczech przeciążeni przyjmowaniem ukraińskich kobiet i dzieci, kwestią mieszkań i dokumentów. Wiele krajów związkowych mówi teraz, że jesteśmy przepełnieni i nie możemy już przyjmować uchodźców. Dokąd ci mężczyźni z Rosji mają trafić? Jak przeprowadzić kontrolę bezpieczeństwa? Jak sprawdzić ich powiązania? W Niemczech zarejestrowanych jest już ponad milion osób z Ukrainy, głównie kobiet i dzieci. Kateryna Rietz-Rakul przypomina, że wiele z nich uciekło właśnie przed rosyjskimi żołnierzami. Tylko po to, by w nowym kraju spotkać ich ponownie, jeśli Niemcy dadzą dezerterom zielone światło: - To szaleństwo. Już teraz jest wiele werbalnych i niewerbalnych ataków na ukraińskie kobiety. Czy nie lepiej przyjąć kobiety z Dagestanu lub Iranu? Ukraińscy aktywiści się boją Ukrainka Ana (imię zmienione) wie, jakie to uczucie, gdy na wiecach atakują cię rosyjscy kontrdemonstranci. Do Niemiec przyjechała jako dziecko, dziś jest działaczką stowarzyszenia ukraińskiej diaspory Vitsche, które organizuje protesty w stolicy Niemiec. - Oczywiście, że jako aktywiści się boimy, ponieważ na demonstracjach często dochodzi do prowokacji. Osoby rosyjskiego pochodzenia próbują prowokować uczestników. W Niemczech nie myśli się jeszcze o tych kwestiach bezpieczeństwa - przyznaje. Tydzień temu aktywiści Vitsche demonstrowali przed ministerstwem obrony za dostawami transporterów opancerzonych na Ukrainę. Na październik planują wiec ws. intelektualistów w Niemczech, którzy ich zdaniem ulegają rosyjskiej propagandzie. Działalność tej organizacji obejmuje również monitoring rosyjskich mediów społecznościowych. Z jakim efektem? - W rosyjskich grupach popierających wojnę wiele osób bardzo głośno świętowało, gdy popełniano zbrodnie wojenne. A po mobilizacji ci sami ludzie z dnia na dzień uciekli lub chcą uciekać. Nie należy ich wpuszczać do kraju. Armia rosyjska poniosła już wiele strat i oni woleliby oglądać wojnę z wygodnej odległości. Nie wiadomo jednak, czy naprawdę dystansują się od tej wojny - ostrzega działaczka. Ukraińcy krytykują niemiecką naiwność Ana nie wierzy też, że kontrole bezpieczeństwa pozwolą realnie zweryfikować poglądy rosyjskich dezerterów. Historie czatów łatwo przecież usunąć. Poza tym teraz z Rosji wyjeżdża apolityczna, uprzywilejowana klasa średnia z większych miast: - Mają dobre relacje i pieniądze, żeby pozwolić sobie na drogie loty. Na pewno też środki, aby ukryć, jakie było ich stanowisko przez ostatnie kilka miesięcy. Wielu Ukraińców w Niemczech uważa, że postawa Niemiec ws. rosyjskich uciekinierów to odbicie ogólnego niemieckiego stanowiska ws. rosyjskiej agresji na Ukrainę. Zbyt wielu Niemców ma nadal wyobrażenie o micie dobrej, tajemniczej rosyjskiej duszy. Ana apeluje: - Właśnie ta naiwność doprowadziła nas do tego miejsca, w którym dziś jesteśmy. Europa Zachodnia zawsze otwierała ręce i mówiła, że takie są nasze wartości, akceptujemy was, tolerujemy i możecie robić, co chcecie. Ale ta naiwność nie zaprowadzi nas już dalej. Naruszy tylko na nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo ukraińskich uchodźców tutaj, w Niemczech. Oliver Pieper, Redakcja Polska Deutsche Welle