W niedzielę odbyła się 93. ceremonia wręczenia Oscarów. W kategorii najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny zwyciężyła produkcja o Aleksieju Nawalnym. Nagrodę dla filmu o rosyjskim opozycjoniście postanowił w podcaście skomentować Mateusz Morawiecki. - Postanowiłem przesunąć punkt ciężkości w stronę kultury i podzielić się z państwem swoimi przemyśleniami na temat Oskarów. To dalej opowieść o polityce, ale z trochę innej perspektywy - mówił premier. Podkreślił, że kino jest dziś najważniejszą i najszerzej dostępną sferą kultury, która przybliża ludziom na całym świecie również sprawy polityki i stosunków międzynarodowych. - Największą siłę przebicia ma właśnie Hollywood. Oskary to potężna globalna marka, najważniejszy punkt odniesienia w sferze kina i kultury masowej. Gala oskarowa jest jednym wielkim afiszem - ocenił Morawiecki. Morawiecki: Sprawę wojny przemilczano Premier dodał, że nie może dziwić, iż jest także miejscem propagowania "politycznych manifestów". - Od kilku a może kilkunastu lat oskarowe gale nie tyle odzwierciedlają nastroje polityczne, co same próbują tymi nastrojami sterować - zauważył. W tym kontekście uznał, że "uderzające jest, że po raz kolejny nie pozwolono wystąpić prezydentowi Zełenskiemu, a sprawę krwawej wojny zupełnie przemilczano". Przypomniał, że całkowicie zlekceważono apel o prezentowanie przez uczestników miniaturowych flag Ukrainy i jednym z niewielu wyjątków był Jerzy Skolimowski, który wpiął barwy Ukrainy w klapę marynarki. Premier powiedział, że "podziela rozgoryczenie Ukraińców", którzy negatywnie odebrali przyznanie nagrody dla filmu o Aleksieju Nawalnym. - Być może jest nadzieją dla Rosji, ale trudno byłoby powiedzieć, że jest nadzieją dla jej sąsiadów. Prawdziwym problemem Rosji nie jest dyktator, który w danym momencie dzierży ster władzy. Źródłem problemów Rosji i jej sąsiadów są imperializm i kolonializm, które stanowią nieodłączną częścią rosyjskiego nacjonalizmu, a z nim nigdy nie krył się bohater dokumentu Daniela Rohera. Prezydentowi Zełenskiemu odmawia się prawa do zabrania głosu, a afirmuje się Aleksieja Nawalnego - powiedział premier Morawiecki. Nawalny jak buntujący się Niemiec? Przypomniał, że Nawalny w pełni popierał atak na Gruzję i aneksje dokonywane przez Rosję i mimo uwięzienia przez reżim na Kremlu swobodnie komunikuje się ze światem. Porównał narrację o Nawalnym do zakłamanego filmu "Walkiria" o Clausie von Stauffenbergu, który został "przedstawiony jako szlachetny Niemiec buntujący się przeciw rządom tyrana", a "dobrzy Niemcy" jako pierwsi opozycjoniści wobec niemieckiej ideologii. Przypomniał, że von Stauffenberg w pełni popierał imperialne cele Rzeszy, a nie zgadzał się z metodami jej wodza. - Propozycja Nawalnego to coś w rodzaju imperializmu z ludzką twarzą. Być może dlatego Putin uznał Nawalnego za zagrożenie, ale pozwala mu komunikować się z całym światem. Demokratyczna opozycja nie jest dziś dla niego konkurencją, za to inna polityka imperialna może odpowiadać ideologicznym potrzebom Rosjan - dodał. Na koniec wypowiedzi zwrócił uwagę na popularne w internecie zestawienie rodziny Nawalnego na gali oskarowej ze zdjęciami ofiar rosyjskiej agresji na Ukrainę z podpisem: "Ofiary Putina". - To dobrze oddaje moje własne odczucia wątpliwości związane z okołooskarową polityką - podsumował Mateusz Morawiecki.