Od czwartku Ukraińcy zmagają się z inwazją Rosjan. Naszym wschodnim sąsiadom potrzeba każdego wsparcia. Nie tylko w postaci broni, ale każdej pary rąk. Stąd apel Wołodymyra Zełenskiego o tworzenie jednostek, które mają zasilić obronę terytorialną. Jak mówił ukraiński prezydent, zaproszeni do oddziału są wszyscy, którzy chcą "przyłączyć się do oporu wobec rosyjskiego okupanta i obrony bezpieczeństwa światowego". - Będzie to kluczowy dowód waszego wsparcia dla naszego kraju - podkreślił Zełenski. Dodał, że chętni mogą się zgłaszać do attaché ds. wojskowych ambasad Ukrainy w swoich krajach. Tylko czy Polacy mogą służyć w zagranicznych jednostkach? Zgodnie z polskim prawem, tak. Wymagana jest jednak zgoda ministra obrony narodowej (chodzi o byłych żołnierzy Wojska Polskiego - red.), bądź szefa MSWiA. Szczegółowe zasady i wymagania znajdziecie TUTAJ. Gen. Mieczysław Gocuł uważa jednak, że procedurę należy maksymalnie uprościć. Dlaczego zgodę musi wydać odpowiedni minister? - Bo po jej wydaniu taki żołnierz znika z ewidencji WKU jako wyszkolona rezerwa. Kiedy minister wydaje zgodę, pozyskuje informację, że dany człowiek nie może być ujęty w wykazie osób mobilizowanych na wypadek wyższych stanów gotowości obronnej państwa - tłumaczy wojskowy. Wojna w Ukrainie. Służba w innym państwie to nic nowego Były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego podkreśla, że służba w innym państwie to nic nowego. - Koncepcja Private Military Companies, prywatnych oddziałów wojskowych, była rozważana przez wiele krajów w tym Wielką Brytanię i innych europejskich sojuszników. Do nas docierają informację o tym, że Rosjanie wykorzystują Grupę Wagnera (prywatna firma wojskowa powiązana z rosyjskim wywiadem - red.). To mordercy i przestępcy, ale działają w ramach Private Military Company - powiedział Interii Gocuł. Generał mówi nam, że polscy ochotnicy mogą służyć u obcych, jeśli "i nie koliduje to w sposób jaskrawy z interesem bezpieczeństwa i obronności państwa". Zdaniem generała, nie ma takich obaw. Właśnie z tego powodu, według naszego rozmówcy, procedura wydawania zgody powinna być jak najbardziej uproszczona. - Szef MON, we współdziałaniu z ministrem spraw wewnętrznych powinni w trybie pilnym wydać rozporządzenie uproszczające te procedury i stwarzające warunki dla chętnych Polaków, by wstępowali do takich formacji - uważa Gocuł. Bawienie się w "kwitologię", jest niezbyt odpowiedzialne - podkreśla. Wojna w Ukrainie. Specjalsi na ochotnika? Zdaniem byłego szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego istnieje obawa, że bez uproszczenia procedur byli wojskowi i inni chętni do pomocy Ukrainie będą łamać polskie prawo. - Ludzie i tak będą wstępować do tych oddziałów. Będą narażać się na łamanie prawa, chociaż mają dobre, czyste intencje i chcą pomóc Ukraińcom - powiedział nam Gocuł. - W interesie państwa jest więc pozyskać informacje o skali (liczbie chętnych - red.), a po drugie pozbywać się pręgierza wymuszania łamania prawa przez polskich obywateli - przekazał. Według gen. Gocuła do ukraińskich jednostek będą zgłaszać się przede wszystkim byli żołnierze wojsk specjalnych. - Sytuacja może się zmienić, jeśli ministerstwo zdiagnozuje, że powstało zagrożenie dla naszego systemu obronnego. Nie podejrzewam jednak takiej sytuacji, bo w zasobach rezerw osobowych Wojska Polskiego są miliony ludzi - usłyszeliśmy. - Co więcej, ci chętni, w większości, będą się rekrutować z byłych żołnierzy wojsk specjalnych. Oni potrzebują czasem adrenaliny, ale mają też poczucie sprawczości i chcą pomagać - podsumował generał. Chcieliśmy się dowiedzieć w KPRM czy procedury zostaną uproszczone. Nie uzyskaliśmy jednoznacznej odpowiedzi. Jakub Szczepański