W rozmowie z polskim wydaniem "Deutsche Welle" Chodorkowski wskazywał, że wojna w Ukrainie "nie za bardzo wychodzi Putinowi", a rozpętał ją, by prawdopodobnie podreperować swoje słabnące notowania. Pytany o to, dlaczego tak duży odsetek społeczeństwa wciąż popiera rosyjską inwazję, odpowiedział, że powód jest jeden: Putin płaci tym, którzy walczą. Płaci im dziesięć razy więcej, niż zarabiają ludzie w biedniejszych regionach Rosji. Putin płaci też rodzinom zabitych. I to wystarczy, żeby ludzie sprzedawali swoje zdrowie, życie, życie swoich bliskich. Może to nie jest aż tak bardzo widoczne, ale to jest fakt. "Putin już przegrał tę wojnę" - Putin już przegrał tę wojnę, ponieważ zadanie, jakie sobie postawił, a które polegało na zmianie władzy w Kijowie i ustanowieniu tam marionetkowego reżimu, najwyraźniej nie zostało wykonane. Czy Putin może przekonać rosyjskie społeczeństwo, że tę wojnę wygrał, jeśli nawet ją przegra? Przez jakiś czas może tak być. Niestety, dla niego przedłużająca się wojna stworzyła już bardzo dużą grupę tak zwanych narodowych patriotów, którzy nie zgadzają się na żadne zakończenie wojny. Putin zapędził się w kozi róg, w korytarz ze zwężającymi się ścianami i brnie tam dalej - dodał opozycjonista, podkreślając, że szanse na zmianę władzy bez śmierci Putina są jego zdaniem "bardzo małe". - W Rosji panuje reżim spersonalizowany. To znaczy, że gdy Putin umrze, będzie to jednocześnie oznaczało koniec reżimu putinowskiego. Władzę w każdym wypadku przejmie opozycja. Jest duża szansa, że będzie to opozycja demokratyczna. Ale może to też być opozycja narodowo-patriotyczna - dodawał. Rozpad Rosji? "To nie jest dobra opcja dla Polski" Według Chodorkowskiego w najbliższych dekadach Rosja nie ma szans na stanie się "demokratycznym krajem". Może za to być zdemokratyzowana na poziomie federalnym i stać się krajem "pokojowym". - Jeśli chcecie, żeby Rosja się rozpadła, wspierajcie Putina. Jeśli utrzyma się u władzy przez kolejne dziesięć lat, jest na to szansa. Ale ja myślę, że dla Polski to byłoby kiepskie rozwiązanie. Bo gdyby Rosja się rozpadła, na rosyjskim terytorium powstałoby przynajmniej pięć, a może nawet siedem państw bez uznanych międzynarodowo granic, ale za to z bronią nuklearną - podkreślił. Zdaniem przedsiębiorcy rozpad Rosji oznaczałby również drastyczny spadek poziomu życia jej mieszkańców. - Armia zaś pozostałaby zwolenniczką zjednoczonego kraju. W Rosji zawsze jest tak. (...) Byłoby to wyśnione miejsce dla jakiegoś dyktatora, którego by poparli i armia, i naród. A każdy dyktator zacząłby jednoczyć Rosję i za kilka lat zobaczylibyście tego dyktatora na czele zjednoczonej, autorytarnej i bardzo agresywnej Rosji, która ma jasno określonego wroga: Zachód, który ją rozbił. Najbliższym naszym zachodnim sąsiadem jest Ukraina, potem Polska. Nie sądzę, żeby to była dobra opcja dla Polski - podsumował. Michaił Chodorkowski był na początku lat 2000. prezesem zarządu koncernu naftowego Jukos i jego współwłaścicielem. Uchodził wtedy za najbogatszego człowieka w Rosji. W 2003 roku został aresztowany razem ze swoim zastępcą Płatonem Lebiediewem. Dwa lata później obaj usłyszeli wyroki 9 lat w kolonii karnej za rzekome przestępstwa podatkowe, później te kary zostały obniżone do 8 lat. W kolejnym procesie w 2010 roku obaj dostali dodatkowych 6 lat więzienia. W 2011 roku Amnesty International uznała obu za więźniów sumienia i wezwała do ich uwolnienia. Po skróceniu kar w procesie odwoławczym Chodorkowski wyszedł na wolność w grudniu 2013 roku, Lebiediew zaś w styczniu 2014. Chodorkowski wyemigrował z rodziną w 2015 roku do Londynu. Deutsche Welle, Aureliusz M. Pędziwol