Angela Merkel we wtorek wieczorem po raz pierwszy wystąpiła publicznie po odejściu ze stanowiska. Była kanclerz Niemiec udzieliła na deskach berlińskiego teatru Berliner Ensamble wywiadu dziennikarzowi tygodnika "Der Spiegel" Alexandrowi Osangowi. Szeroko reklamowanemu spotkaniu, o którym można się było dowiedzieć m.in. z plakatów rozwieszonych w stolicy Niemiec, przysłuchiwał się komplet publiczności. "Dzielna kanlcerz" i labrador Putina Angela Merkel została zapytana o epizod podczas spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w 2007 r., kiedy to pies rasy labrador chodził między politykami podczas konferencji prasowej. Jak powszechnie wiadomo Merkel boi się psów, dlatego zdarzenie to zostało uznane za próbę jej zastraszenia przez Kreml. "Była kanclerz Niemiec została w młodości pogryziona przez psa, co prawdopodobnie sprawiło, że do dziś woli patrzeć na te zwierzęta z większej odległości. Nie przeszkodziło to jednak Putinowi zaskoczyć kanclerz prawdziwym psem podczas wspomnianego spotkania w Soczi - była to wyraźna próba zastraszenia" - pisze portal RND. - Czy Putin chciał pani sprawić radość? - zapytał dziennikarz tygodnika "Der Spiegel" Alexander Osang. - No cóż - westchnęła była kanclerz. - Błogosławiony, kto w to uwierzy - dodała. - Dzielna kanclerz musi sobie radzić z takim psem. Jeśli takie problemy psychologiczne czynią cię niezdolnym do działania, to znaczy, że coś jest nie tak - skomentowała podczas wywiadu udzielonego we wtorek wieczorem w Berlinie. Była kanclerz o inwazji: "Brutalny atak" Angela Merkel broniła w berlińskim teatrze polityki Niemiec wobec Rosji w ciągu 16 lat sprawowania przez nią urzędu. Odmówiła przeproszenia za kurs wobec przywódców w Moskwie, który był krytykowany przez wielu jej oponentów jako zbyt łagodny. - Dyplomacja, jeśli się nie powiedzie, nie jest przez to zła. Nie uważam, żebym teraz musiała powiedzieć: to było złe. I dlatego nie będę przepraszać - powiedziała Merkel we wtorek wieczorem. Była szefowa niemieckiego gabinetu zdecydowanie potępiła jednak rosyjską agresję na Ukrainę. - To brutalny, naruszający prawo międzynarodowe atak, na który nie ma żadnego usprawiedliwienia - powiedziała. - Atak ten jest wielkim błędem ze strony Rosji - dodała. Putin popełnił "wielki błąd" - mówiła. - Ta wojna jest obiektywnym pogwałceniem wszystkich zasad prawa międzynarodowego i wszystkiego, co pozwala nam żyć razem w pokoju w Europie - podsumowała była polityk. Przyznała jednak jednocześnie, że nie udało się stworzyć architektury bezpieczeństwa, która zapobiegłaby wojnie. "Nie udało się zakończyć zimnej wojny. Dla prezydenta Rosji Władimira Putina rozpad Związku Radzieckiego był najgorszym wydarzeniem XX wieku, o czym mówił on wielokrotnie" - opowiadała Merkel. Ona sama miała odpowiadać Putinowi w Soczi w 2007 roku, że rozpad sowieckiego imperium "był dla niej szczęściem". Zapewniła, że przez cały okres swojego urzędowania zajmowała się konsekwencjami rozpadu Związku Radzieckiego. "Można było zareagować ostrzej na zajęcie Krymu" Merkel przyznała, że można było ostrzej zareagować na aneksję Krymu przez Rosję w 2014 r. Unia Europejska nie głosowała wtedy za zaostrzeniem sankcji. - Nie chciałam prowokować Moskwy - mówi teraz Merkel i przyznaje, że społeczność międzynarodowa nie obroniła w wystarczającym stopniu porozumień mińskich, które w 2015 r. zostały wynegocjowane z prezydentem Francji Francois Hollandem i miały na celu zawieszenie broni w Donbasie - dodała. Przyznała także, że stosunki z Putinem uległy znacznemu pogorszeniu po rosyjskiej aneksji ukraińskiego Krymu w 2014 roku. - To było głębokie cięcie - powiedziała. - Nie można jednak powiedzieć, że w tym czasie nic nie zrobiono - dodała, odnosząc się do wykluczenia Rosji z grupy G8 i decyzji NATO, że każdy kraj powinien przeznaczać dwa procent swojego produktu krajowego brutto na obronność. Merkel podkreśliła, że nie była "naiwna" w relacjach z Rosją. Broniła również faktu, że w 2008 roku sprzeciwiła się rozszerzeniu NATO na wschód. Według niej, gdyby w tamtym czasie NATO zaoferowało Ukrainie i Gruzji perspektywę członkostwa, Putin mógłby już wtedy wyrządzić ogromne szkody w Ukrainie - powiedziała była kanclerz Niemiec. Dodała, że w tamtym okresie Ukraina "nie była demokratycznym krajem" i była nękana wewnętrzną rywalizacją. - Nie muszę sobie zarzucić, że za mało próbowałam uniknąć tego, do czego teraz doszło. Na szczęście wystarczająco dużo starałam się z ówczesnym prezydentem Francji i to mnie uspokaja - zaznaczyła była polityk, podkreślając swoje wysiłki dyplomatyczne. - To bardzo smutne, że się nie udało - przyznała. "To właśnie tą pokrętną formułą (uprzywilejowanego dialogu z Rosją) Angela Merkel broniła swojej polityki wobec Rosji" - tłumaczy w środę francuski dziennik "Le Figaro". Merkel dała jednak jasno do zrozumienia, że w interesie Niemiec leży znalezienie modelu funkcjonowania z Rosją - tak, aby oba kraje mogły współistnieć. Nie pytano ją o mediację w konflikcie, Merkel stwierdziła jednak, że nie odnosi wrażenia, aby było to w tej chwili użyteczne. Jej zdaniem jest teraz "niewiele do omówienia". Przyznała jednak, że napaść Rosji na Ukrainę "bardzo zajmuje ją i niepokoi". "Odstraszanie, to jedyny język, który rozumie Putin" Merkel musiała się bronić przed tezą, że niemiecka armia Bundeswehra podczas jej kadencji podupadła. Była polityk argumentowała, że budżet obronny rósł od 2014 r. Wskazała również na byłego partnera koalicyjnego chadeków - SPD, którego nie udało się nakłonić m.in. do zakupu przez Niemcy uzbrojonych dronów. Następca Merkel, Olaf Scholz z SPD, mówił o "przełomie" po ataku Rosji na Ukrainę. Bundestag zatwierdził specjalny fundusz dla Bundeswehry w wysokości 100 mld euro - przypomina w omówieniu wywiadu Deutsche Welle. Merkel opowiedziała się za wzmocnieniem odstraszania militarnego wobec Rosji. - To jest jedyny język, który Putin rozumie - stwierdziła. Była kanclerz podkreśliła, że ma pełne zaufanie do nowego niemieckiego rządu i swojego następcy Olafa Scholza. Według niej "Nie są nowicjuszami i znają realia". Angela Merkel w ogniu krytyki. CDU broni byłej kanclerz Merkel, która była kanclerzem Niemiec od 2005 r. do końca 2021 r. przebywa obecnie na emeryturze, którą do tej pory spędzała m.in. na "długich zimowych spacerach nad Morzem Bałtyckim i słuchaniu wielu audiobooków". Wyznała, że "nie nudzi się", choć w przeszłości miała tylko "spotkania, spotkania, spotkania". Stwierdziła też, że teraz "więcej się rusza", co zaniedbywała w czasie swojej kariery politycznej. - Dziś osobiście czuję się bardzo dobrze - powiedziała Merkel o swoim życiu jako byłej kanclerz. Odnosząc się do wojny w Ukrainie, dodała jednak: "Wyobrażałam sobie, że czas po zakończeniu mojej kadencji będzie inny". 67-letnia była kanclerz nie chce udzielać rad i rozstrzygać, czy jakaś inicjatywa jest dobra, czy nie. Według niej nie jest przecież "zupełnie normalną obywatelką". Przyznała, że było dla niej jasne, że nadszedł właściwy moment, aby zakończyć karierę. Teraz chce "odpocząć i nabrać dystansu".