Dziennikarze "WP" mieli przeanalizować dokumenty wywiadu i Departamentu Obrony USA, które wyciekły do sieci. Wynikało z nich, że Wołodymyr Zełenski w prywatnych rozmowach proponował uderzenie na terytorium Rosji, co miało polegać na zajęciu niektórych przygranicznych miast oraz atak na ropociąg Przyjaźń, którym rosyjska ropa dostarczana jest na Węgry. Tym ostatnim posunięciem chciał zadać cios prezydentowi Viktorowi Orbanowi, który cały czas utrzymuje stosunki z Kremlem i zdaje się być jednym z najbardziej pozytywnie nastawionych do Władimira Putina przywódców. Amerykański wywiad uznał, że Zełenski "wyrażał wściekłość na Węgry i dlatego mógł wysuwać przesadne, bezsensowne groźby". Według jednego z tajnych dokumentów Zełenski pod koniec stycznia miał proponować, żeby Ukraina "przeprowadziła uderzenia przeciwko Rosji", przerzuciła swoje siły lądowe na jej terytorium i "zajęła bliżej nieokreślone rosyjskie miasta przygraniczne" w celu zdobycia "dźwigni" w negocjacjach z Moskwą. Pociski dalekiego zasięgu Podczas spotkania Zełenskiego z dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy Walerijem Załużnym, ten drugi wyraził ubolewania, że Kijów nie dysponuje pociskami dalekiego zasięgu, którymi mógłby razić cele militarne na terytorium wroga. Wtedy też prezydent miał zasugerować ataki na cele w Rosji za pomocą dronów. "WP" ocenił, że podobne doniesienia przedstawiają obraz Zełenskiego jako przywódcę z "agresywnymi instynktami, co ostro kontrastuje z jego publicznym wizerunkiem spokojnego i stoickiego męża stanu, który wytrzymuje brutalny atak Rosji". Gazeta powołała się też na źródło w Białym Domu, według którego Zełenski miał obiecać prezydentowi USA Joe Bidenowi, że otrzymanym zza oceanu sprzętem nie będzie uderzał na cele poza Ukrainą i dotrzymuje słowa. Niemniej to właśnie obawy związane z eskalacją napięcia między Moskwą a Zachodem powstrzymują Waszyngton od przekazania pocisków dalekiego zasięgu.