Siły rosyjskie nie zdołały jeszcze sporządzić listy zabitych i rannych w ataku na kwaterę zmobilizowanych Rosjan w Makiejewce w obwodzie donieckim. Mimo to, próbują się pozbyć ocalałych żołnierzy - donosi "Ukraińska Prawda", powołując się na portal "Ważne historie". Jak dodano, próbowano ich nawet wysłać na front. Jedna z kobiet z obwodu samarskiego w Rosji przekazała, że nie nie wie, gdzie znajduje się jej mąż, który został ranny w ataku w Makiejewce. Dodała, że nikt nie przekazuje informacji, do jakiego szpitala zostali przewiezieni ranni żołnierze. - Myślę, że bez problemu można ich wysłać w dowolne miejsce, żeby zatuszować całe to wydarzenie - twierdzi kobieta, której wypowiedź przytacza "Ukraińska Prawda". Z kolei rosyjska propagandystka Anastasia Kaszewarowa poinformowała w serwisie Telegram, że Rosjanie, którzy przeżyli ostrzał "chcą zostać wysłani na linię frontu lub gdzieś poza zasięgiem wzroku". We wpisie stwierdziła również, że przeżyło około 216 osób. Wojna w Ukrainie. Atak na bazę w Makiejewce Siły ukraińskie przeprowadziły atak HIMARSAMI na bazę rosyjskich żołnierzy w Makiejewce w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. "Rezerwistów zwieziono do okupowanej Makiejewki i stłoczono tam w budynku szkoły zawodowej" - podało w komunikacie Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy na Telegramie. Czytaj też: Szojgu potwierdza: 63 żołnierzy zabitych w ataku na kwaterę w Makiejewce Źródła ukraińskie informowały, że w ataku zginęło około 400 Rosjan, a 300 zostało rannych. Z kolei jak przekazała agencja Reutersa, minister obrony Rosji Siergiej Szojgu potwierdził śmierć 63 żołnierzy.