- W tych zatrzymaniach chodzi o to, by wyczyścić szeregi tych, którym nie można więcej ufać - powiedziało dziennikowi jedno ze źródeł wtajemniczonych w sprawę. Wśród 13 zatrzymanych oficerów niektórzy mieli zostać zwolnieni, w tym zastępca Surowikina gen. Andriej Judin oraz wiceszef wywiadu wojskowego Władimir Aleksiejew. O zwolnieniu Aleksiejewa informował na początku tygodnia opozycyjny kanał telegram "VChk-OGPU". Pięciu oficerów zostało zawieszonych lub zwolnionych. W Moskwie wciąż przetrzymywany ma być zaś sam Surowikin, były dowódca rosyjskich sił na Ukrainie, który cieszył się poparciem Prigożyna. Wojskowy ostatni raz był widziany na nagraniu 23 czerwca, kiedy apelował do Prigożyna o powstrzymanie rebelii. Komentatorzy spekulowali, że wojskowy mógł zostać zmuszony do tego apelu. "Rzeźnik Mariupola" zatrzymany Gazeta wskazuje, że szef komisji obrony rosyjskiej Dumy Andriej Kartapołow stwierdził w tym tygodniu, że Surowikin "odpoczywa" i "nie jest obecnie dostępny". Według źródeł "WSJ" jest on poddawany wielokrotnym przesłuchaniom i ma on zostać wypuszczony "kiedy Putin zdecyduje, jak zająć się efektami buntu". Zatrzymany ma być również były wiceszef MON gen. Michaił Mizincew, zwany "rzeźnikiem Mariupola" ze względu na swoją rolę w brutalnym bombardowaniu miasta. Mizincew został zwolniony z tej roli w tym roku i dołączył do Grupy Wagnera. Dziennik twierdzi, że pozycja Kremla jest skomplikowana ze względu na wieści, że szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn nadal przebywa w Rosji, a nie - jak miał umówić się z Putinem - na Białorusi. Przypomina przy tym, że rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przyznał, że Putin spotkał się z Prigożynem na Kremlu 29 czerwca, co według Pieskowa było "oznaką lojalności" oligarchy wobec Putina. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!