Maxim, Tetyana i troje dzieci. Ta ukraińska rodzina mieszkała we wsi Severynivka w obwodzie kijowskim, dwa kilometry od Motyżyna, w okolicy Buczy. Mieli piękny, drewniany dom, który budowali, wykańczali i wyposażali przez 15 lat. Bez ochrony - Mój najstarszy syn mieszka w Niemczech. 24 lutego byliśmy w domu z żoną i dwojgiem młodszych dzieci. Dzień wcześniej moja 69-letnia matka przyjechała do nas z Siewierodoniecka - mówi Interii Maxim, głowa rodziny. Po kilku dniach od początku inwazji Rosji na Ukrainę wojsko Putina dotarło do Severynivki. Nie było tam jeszcze ukraińskiej armii. - Zniszczyli całą komunikację energetyczną i wysadzili większość stacji łączności mobilnej. Oddali co najmniej cztery strzały z czołgowych armat w kierunku znajdującej się obok wsi, zmuszając jej mieszkańców do opuszczenia swoich domów. 180 domów. Doskonale wiedzieli, że ukraińskich żołnierzy też tam jeszcze nie ma. Atakowali cywilów - opowiada Maxim. I dodaje: - To cud, że ci ludzie przeżyli. Pół kilometra od rosyjskich wojsk Kiedy w zniszczonej wsi nie było już mieszkańców, Rosjanie zaczęli ją okupować i stworzyli tam swój garnizon. - Wybili każdą szybę w oknie i plądrowali dom za domem. Zabrali wszystko, co w nich było, od ubrań po samochody. W tym czasie ja i moja rodzina byliśmy w naszym domu, pół kilometra od tej wsi - mówi mężczyzna. Wszystkie noce spędzali w piwnicy. - 5 marca zdecydowaliśmy się uciekać. Razem z sąsiadami utworzyliśmy niewielki konwój i udaliśmy się w kierunku Żytomierza - opowiada Maxim. Ewakuacja - To była okropna podróż. Widzieliśmy co najmniej tuzin samochodów zmiażdżonych przez czołgi. W niektórych wciąż były ciała cywilów. To właśnie działo się z tymi, którzy w trakcie ewakuacji natknęli się na rosyjskie wojsko - relacjonuje. Udało się im bezpiecznie dotrzeć do Żytomierza. Rodzinę ewakuował na zachód kraju, skąd ruszyła dalej w podróż do Niemiec. Sam zamieszkał w Kijowie. Trzy tygodnie później Maxim dowiedział się, co stało się z jego sąsiadami, którzy uciekli z Severynivki dwa dni przed nim. - Zostali zastrzeleni na oczach swoich dwóch córek. Rosjanie przekazali młodszą dziewczynkę mieszkańcom. Starszą, 15-letnią, wzięli w niewolę. Do dziś nie wróciła - opowiada Maxim. "Maxim, twój dom się pali" 25 marca Maxim odebrał telefon od Victora - 73-letniego sąsiada, który postanowił zostać w Severynivce. - Powiedział mi, że widzi przez okno, jak Rosjanie plądrują mój dom. Rzucił: Idą w moją stronę. Rozłączył się - wspomina mężczyzna. Kilka godzin później zadzwonił inny sąsiad, Grigory. - Powiedział: Widziałem, jak Rosjanie wysadzili najpierw dom Victora, później twój. Maxim, twój dom płonie - relacjonuje nasz rozmówca. Tak wygląda teraz dom Maxima: - Moje dzieci codziennie prosiły mnie, żebym zabrał ich do domu. Tego domu już nie ma. To jest dla nas szok. Przez 15 lat włożyliśmy mnóstwo pracy w to, aby było to nasze perfekcyjne miejsce. Rosjanie zabrali nam 15 lat życia. Byliśmy tacy szczęśliwi. Teraz myślę, że za bardzo. Właśnie to szczęście chcieli nam odebrać - ocenia Maxim. Uprowadzeni, torturowani, przesłuchiwani - Myślałem, że Victor został zabity w swoim domu. Jednak dwa dni po tym zdarzeniu wrócił do Severynivki. Powiedział, że został uprowadzony przez Rosjan. Był przesłuchiwany. Chcieli wiedzieć, czy zna kogoś z ukraińskiej armii. Torturowali go. Rozebrali do naga i wrzucili na dwa dni do zimnej piwnicy. Mierzyli w niego bronią, mówili, że go zabiją - relacjonuje Maxim. Razem z Victorem Rosjanie uprowadzili Genę. Mężczyzna nie przeżył. - Jego ciało zostało znalezione przez ukraińskich żołnierzy w Motyżynie, kiedy udało się wyzwolić miasto z rosyjskiej okupacji. Gena również był torturowany. Później postrzelony - mówi Maxim. Znał Genę co najmniej 10 lat. - Pomagał mi w gospodarstwie. Był bardzo pozytywną osobą. Zostawił żonę i córkę. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego go zabili. Oni po prostu zabijają bez powodu - ocenia mężczyzna. Zdjęcie z ciałem Geny leżącym w studni obiegło światowe media. Bez powodu - Te zabójstwa i porwania nie były w żaden sposób sprowokowane. Domy nie zostały zniszczone w wyniku walk. Rosjanie zrujnowali je bez żadnego powodu. Dla zasady - wskazuje Maxim. Pokazuje jeszcze zdjęcia, na których widać miny. - Rosjanie zostawili je w okolicznych wsiach. Są na naszych podwórkach i w domach. Ten teren będzie niebezpieczny przez wiele lat, szczególnie dla dzieci - podkreśla. - Musimy zatrzymać Rosjan, inaczej będą dalej zabijać nas tylko za to, że jesteśmy Ukraińcami - podsumowuje Maxim.