W wywiadzie, który ukazał się w czwartek w "Washington Post", szef polskiego rządu przekonywał, że trzeba pilnie dać Ukraińcom przynajmniej broń defensywną, by mogli bronić swoich domów, życia i rodzin. Jak wyjaśnił, większe wsparcie ze strony USA powinno polegać na przekazaniu "Javelinów, Stingerów, różnego rodzaju broni defensywnej, przeciwpancernej, przeciwlotniczej, przeciwrakietowej, przenośnej obrony". - To broń, która nie zagraża Rosji. To broń czysto defensywna - podkreślił. Według niego nie dociera ona na Ukrainę w wystarczających ilościach. Zapytany, czy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest sfrustrowany, odparł: - Tak bym powiedział. Rozpaczliwie prosi o wsparcie. Powiedział mi: "Jeśli nie chcesz mi pomagać armią, pomóż mi bronią defensywną. Pomóż mi bronić domów moich obywateli, życia (...) kobiet i dzieci". Tymczasem inwazja nie kończy się, a trwająca wojna jest "bardzo brutalna" - zaznaczył Morawiecki. Premier Morawiecki: Musimy przygotować jeszcze ostrzejsze sankcje Premier wyraził nadzieję, że przy rosnącej presji Zachodu i silnym morale żołnierzy ukraińskich prezydent Rosji Władimir Putin i jego ludzie będą gotowi do rozpoczęcia prawdziwych negocjacji w celu ogłoszenia zawieszenia broni, wycofania wojsk rosyjskich i zakończenia wojny. - Powinno to być warunkiem dalszych negocjacji. Sankcje, które przyjęliśmy, są najsilniejsze w historii, ale musimy przygotować się na jeszcze ostrzejsze sankcje. Musimy odciąć kupowanie rosyjskiego gazu i ropy, bo to są główne źródła twardej waluty dla Putina, którą następnie zamienia w machinę wojenną - zaznaczył Morawiecki, mówiąc, że sankcje muszą być "naprawdę miażdżące". Jak podkreślił, że ważne jest także zamrożenie i konfiskata aktywów rosyjskich oligarchów i samego Putina. - Zamrożenie jako takie nie jest wystarczająco dobre, ponieważ zamrożone aktywa mogą wzrosnąć na wartości. Pieniądze rosyjskiego państwowego funduszu majątkowego i rosyjskie obligacje zdeponowane w bankach centralnych krajów zachodnich powinny zostać skonfiskowane i umieszczone w funduszu odbudowy Ukrainy po wojnie. Putin musi zrozumieć, że traci już setki miliardów dolarów, a jeśli nie przestanie, straci jeszcze więcej - powiedział. Misja pokojowa NATO w Ukrainie? Odnosząc się do polskiej propozycji w sprawie utworzenia sił pokojowych NATO w Ukrainie, Mateusz Morawiecki wyjaśnił, że misja taka, kierowana przez Sojusz i potencjalnie inne organizacje międzynarodowe, byłaby "całkowicie skoncentrowana na obronie niewinnych ludzi" i mogłaby składać się z sił zarówno powietrznych, jak i naziemnych. - Humanitarna misja pokojowa musi być w stanie bronić niewinnych ludzi i nie może być atakowana przez wojska rosyjskie - oświadczył. Zwrócił także uwagę na polską propozycję stworzenia strefy humanitarnej w zachodniej części Ukrainy, do której przybywa coraz więcej uchodźców. - Musiałby to być pełny mandat NATO i potencjalnie innych organizacji międzynarodowych - wskazał. Premier ostrzegł, że Putin "wciąż ma (...) ogromne zasoby, by zniszczyć dzielny naród" ukraiński. Jak wyjaśnił, Ukraina potrzebuje wszelkiego rodzaju pomocy humanitarnej w związku z kryzysem uchodźczym, a Polska jest na pierwszej linii tego kryzysu. - Polacy i polski rząd otworzyli serca i drzwi dla narodu ukraińskiego. Udało nam się pomóc milionom kobiet z dziećmi w schronieniu ich w Polsce - powiedział. Morawiecki: Ukraina może wygrać tę wojnę Premier wyraził opinię, że "absolutnie" możliwa jest wygrana Ukraińców. - Nie tylko wierzę, że są w stanie wygrać tę wojnę, ale w ostatecznym rozrachunku ta wojna może być momentem krytycznym w tworzeniu nowych i lepszych warunków bezpieczeństwa. Wokół nas są dobrzy i źli ludzie, a Putin jest jednym z najgorszych, zbrodniarzy wojennych. Dokumentujemy zbrodnie wojenne, które popełnia on i jego żołnierze. Mam nadzieję, że na koniec tej wojny będzie sprawiedliwość - powiedział. Mówiąc o sytuacji w Rosji i postawie jej obywateli, Morawiecki przyznał, że jest pesymistą. - Myślę, że jest tylko kilka osób na tyle odważnych, by stanąć przed brutalną władzą, tajną ochroną i rosyjską policją i zaprotestować przeciwko tej polityce - wyjaśnił. Jego zdaniem większość Rosjan to zakładnicy "propagandy Kremla". "Wszyscy możemy być kolejnym obiektem ataku" Na pytanie, czy Putin w razie swego zwycięstwa mógłby zaatakować kraje bałtyckie, a być może także Polskę i Mołdawię, odparł: - Tak, myślę, że jeśli (Rosjanie - red.) nie zostaną zatrzymani na Ukrainie, skoncentrują się na innych państwach, aby odbudować imperium rosyjskie, (takich jak): państwa bałtyckie, Finlandia, Polska, Rumunia, Słowacja, Węgry - wszyscy możemy być kolejnym obiektem ataku. Szef rządu RP opowiedział się za tym, aby w Polsce stacjonowały stałe oddziały USA. - Mamy tu 10 tysięcy żołnierzy amerykańskich, ale powinniśmy mieć stałą bazę w Polsce z 30-40 tysiącami żołnierzy z USA - ocenił. Stwierdził też, że wygłaszane przez Putina groźby użycia broni jądrowej traktowane są bardzo poważnie: - Wierzymy, że on i Kreml są niestety w stanie robić różne złe rzeczy. - Musimy być tak silni, jak to możliwe, aby dać Putinowi znak (...) że będziemy bardzo mocno reagować na wszystkie jego próby destabilizacji Zachodu - dodał. "Putin jest w stanie nacisnąć guzik i stworzyć kolejny front" Zdaniem Morawieckiego niewielkie jest prawdopodobieństwo, że Putin mógłby przetestować Zachód, atakując Polskę. - Właściwą odpowiedzią na wszystkie jego groźby jest pokazanie mu, że się nie boimy. Gdy tylko zobaczy, że się boimy, ruszy naprzód, próbując odbudować imperium rosyjskie - ocenił. W jego opinii Putin, który jest zdeterminowany i widzi porażkę inwazji na Ukrainę, "jest w stanie nacisnąć guzik i stworzyć kolejny front". - Dlatego rozmawialiśmy z naszymi sojusznikami amerykańskimi i brytyjskimi, prosząc o systemy przeciwrakietowe, takie jak Patriot i Sky Sabre. Tego typu broń defensywną umieściliśmy w kluczowych obszarach Polski - poinformował. Droga Ukrainy do Unii Europejskiej Morawiecki zwrócił także uwagę, że tylko kilka krajów UE nie chce przyspieszenia procesu akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej. Mówiąc o swej niedawnej podróży do Kijowa z premierami Czech i Słowenii, wyjaśnił: - Zrobiliśmy to, aby pomóc im (Ukraińcom - red.) utrzymać ducha walki i morale. Również po to, by dać im nadzieję, ponieważ chcą być częścią Unii Europejskiej. Na tę wizytę nie potrzebowaliśmy żadnego zezwolenia, ale już wcześniej nawiązaliśmy kontakty z kluczowymi graczami w Unii Europejskiej - z przewodniczącą Komisji Europejskiej i przewodniczącym Rady Europejskiej. - Czuliśmy, że jesteśmy ich pośrednikami na Ukrainę. Na co dzień jesteśmy w stałym kontakcie z prezydentami i premierami (krajów) Unii Europejskiej - dodał.