Ich dziecięcy świat zawalił się jedenaście dni temu, kiedy Rosja napadła na Ukrainę. Ruszyli z rodzicami, jedną walizką, ukochanym misiem czy samochodzikiem w nieznane. O swoich emocjach mali uchodźcy opowiedzieli dwóm polskim studentkom, które wpadły na pomysł stworzenia projektu "Słoneczka". Paulina Byczek i Klaudia Kopczyńska oddały w nim głos najmłodszym. O czym marzą uciekające z Ukrainy dzieci Paulina i Klaudia są fotografkami. Jedna studiuje w łódzkiej Szkole Filmowej, druga w Akademii Sztuk Pięknych. Tocząca się tuż obok nas wojna, bardzo je poruszyła. - Od pierwszego dnia zaangażowałyśmy się z Klaudią w pomoc, najpierw pakowałyśmy paczki z darami, ale w pewnym momencie poczułyśmy, że powinnyśmy być bliżej tych ludzi, tam dokąd dotarli uchodźcy - mówi Interii Paulina Byczek. Kilka dni temu dziewczyny pojechały na warszawski Dworzec Wschodni. Za zgodą rodziców, bawiły się z przybyłymi do Polski dziećmi, fotografowały małych uchodźców, a następnie prosiły, by ci wyrazili swoje emocje za pomocą rysunku. Pytały też małych Ukraińców o ich dziecięce marzenia. - Chciałyśmy zająć im czas, by nie musieli za dużo myśleć o tym, co się dzieje. W trudach ucieczki w nieznane, dać najmłodszym trochę wytchnienia. Żeby jak ich rówieśnicy mogli sobie porysować, pośmiać się, być znów dziećmi - tłumaczą autorki. "Chce żeby tata był obok". "Nie zabijajcie mnie. Nie chcę umrzeć" Rysunki kilkulatków porażają. Między typowo dziecięcymi serduszkami czy tęczą, flagi Ukrainy, czołgi, pistolety i bomby. Jeszcze większe wrażenie robią dodane do nich słowa o tym, czego pragną najmłodsi uchodźcy. - Marzenia? Po części dziecięce: "Chcę zostać lekarzem", "Marzę, żeby mieć lamborghini albo jednorożca". Ale większość dalece wykraczała poza klasyczne pragnienia kilkulatków. "Moje marzenie - Ukraina", "Chcę żeby mój tata był obok", "Chcę pokoju". Pewnie na zawsze zapamiętamy słowa sześcioletniego Umida, którego marzenie brzmiało: "Chcę zostać żołnierzem. Nie zabijajcie mnie. Ja nie chcę umrzeć". To jest sytuacja, w której jedyne co można zrobić, to chyba tylko mocno takie dziecko przytulić - mówi Paulina Byczek. Z relacji fotografek wynika, że rozrywających serce momentów było wiele. - Był taki chłopczyk, który kazał mi bardzo mocno trzymać kartkę papieru. Wziął wszystkie kredki do obu rąk i z całej siły zaczął nimi mazać. Te kredki wypadały mu z rąk, ale on nie przestawał. Widać było, że musiał wyładować swoją złość i strach - opowiada Paulina Byczek. Dziewczyna w rozmowie z Interią wspomina też sytuację, w której ośmioletni Dawid, nim wziął kredki, powiedział, że chce być "robotechnikiem". - Kiedy zaczął rysować, popatrzyłam na jego kartkę od góry i zapytałam, czy to są roboty, które chce kiedyś budować. Powiedział: "Nie, to jest Ukraina i moje miasto. I czołgi, które do nas strzelały" - wspomina fotografka. "Wojna na zawsze odebrała tym dzieciom dzieciństwo" Autorki projektu przyznają, że dzieci na początku podchodziły do nich z dystansem. Ale po kilku minutach zaczynały się otwierać. - Najpiękniejsze chwile to te, kiedy zaczynały się śmiać, bawić, biegać po dworcu. Przez chwilę nie pamiętały, że uciekają przed wojną. Zaskoczyła nas ich dojrzałość. Kilkulatki, które ocierały matkom łzy, pięciolatki, które brały nasze telefony i pisały po ukraińsku w translatorze, że dziękują nam za opiekę - opowiada pani Paulina. - Wojna odebrała im dzieciństwo, a ich świat już nigdy nie będzie taki jak był - dodaje fotografka. Dziś rano Straż Graniczna poinformowała na Twitterze, że od 24 lutego polscy funkcjonariusze odprawili już ponad 922 tys. osób uciekających z objętej wojną Ukrainy. Wczoraj padł kolejny rekord. Do Polski dotarło aż 129 tys. podróżnych z Ukrainy. Przedstawiciele polskiego rządu spodziewają się, że w najbliższych dniach granicę będzie przekraczać ok. 100 tys. osób dziennie.