Po Prigożynie i Putinie także Łukaszenka zabrał oficjalnie głos, żeby odnieść się do niedoszłego wojskowego puczu w Rosji z 23 i 24 czerwca. W jego wystąpieniu nie zabrakło słów troski o losy bratniego narodu, ale też zapewnień, że Białoruś była gotowa na każdy możliwy rozwój sytuacji. Jak podkreślił, do południa 24 czerwca wszelkie białoruskie służby, jak również armia "zostały doprowadzone do pełnej gotowości bojowej". W wystąpieniu Łukaszenki nie zabrakło odniesień do Zachodu jako głównego rywala. - Musimy być silniejsi niż zagrożenie, które znów wisi jak cień nad naszą ziemią. Znowu z Zachodu - ocenił polityk, uskarżając się jednocześnie na bliżej niesprecyzowane "różne prowokacje na granicy państwowej z sąsiednich krajów". "Baćka" rozjemca Michał Kacewicz, dziennikarz Biełsatu i autor książki "Łukaszenko. Dyktator w kołchozie Białoruś", zauważa, że nie ma przypadku w tym, że to białoruski dyktator przyszedł z odsieczą Putinowi i kremlowskiej elicie władzy. - Łukaszenka niewątpliwie rozegrał sytuację na swoją korzyść, wszedł w wymarzoną zawsze rolę arbitra w wewnętrznych, rosyjskich sprawach, zyskał punkty - ocenia nasz rozmówca. Podkreśla jednak bardzo ważną rzecz: - Udział Łukaszenki dodatkowo uderza w autorytet Putina. Faktycznie, jeśli spojrzeć w przeszłość, Łukaszenka nie po raz pierwszy wyciąga pomocną dłoń do Kremla i Putina. Tak było chociażby podczas pierwszej wojny w Donbasie, gdy to w Mińsku odbywały się rozmowy pokojowe między Zachodem, Rosją i Ukrainą. - Białoruś ma więc w relacjach z Rosją ciekawą kartę przetargową, bo dla świata Łukaszenka, mimo wszystko, jest bardziej akceptowalny od Putina - uważa Igor Sokołowski, dziennikarz "Interwencji" Polsatu i autor książki "Białoruś dla początkujących". Według Sokołowskiego tylko Łukaszenka był osobą dostatecznie wiarygodną i dla Putina, i dla Prigożyna, żeby poprowadzić specyficzne negocjacje pokojowe między nimi. - W Moskwie wiedzieli, że jeśli ma to wypaść wiarygodnie i pozwolić wyjść z twarzą, to Łukaszenka może być tutaj istotnym atutem - mówi Interii Sokołowski. Zaznacza jednak, że mimo ratunku dla Putina Łukaszenka nie poprawi w ten sposób pozycji Białorusi w relacjach z Rosją. - Jest zbyt mocno uwieszony na pasku Kremla, zwłaszcza ekonomicznie i politycznie - nie ma wątpliwości dziennikarz. Trudna miłość Mińska i Moskwy Chociaż wspomniana zależność ekonomiczna i polityczna Białorusi od Rosji jest niezaprzeczalna, to jednak Łukaszenka liczy na małe zyski, zyski na miarę swoich możliwości. Ma świadomość, że Moskwa od początku wojny w Ukrainie ostro naciska na Mińsk, żeby ten na pełną skalę zaangażował się w inwazję na sąsiada. Łukaszenka ma świadomość, że białoruskie społeczeństwo, ale też armia i specsłużby, kategorycznie sobie tego nie życzą, więc robi, co może, żeby wymigać się od żądań Putina. Drugą palącą kwestią w ostatnich latach były naciski rosyjskiego dyktatora na zacieśnienie formalnych związków obu państw, a najlepiej - stworzenie państwa federacyjnego. Tu Łukaszenka nie musiał słuchać głosów społeczeństwa i służb, bo sam jest absolutnym przeciwnikiem takiego rozwiązania. Odebrałoby mu ono wszystko - władzę, pozycję, niezależność (oczywiście tę na arenie wewnętrznej, a nie w relacjach z Rosją). Dlatego przeciągająca się i kosztowna dla Rosji wojna z Ukrainą jest mu wręcz na rękę, bo odracza dzień, w którym Putin wróci do żądań połączenia obu państw. Dlatego Łukaszenka chętnie zaprzęga Białoruś do roli mediatora czy wybawcy Kremla, licząc, że takimi małymi zasługami zyska alibi, żeby w większych i poważniejszych sprawach nie ulegać woli starszego brata. To z tego powodu zgodził się przyjąć na terytorium Białorusi nie tylko Prigożyna, ale całą Grupę Wagnera, dla której - jak informuje brytyjski dziennik "The Telegraph" - buduje obecnie pod Mińskiem obóz o powierzchni 25 km kwadratowych. Rzecz w tym, że 8 tys. wagnerowców, którzy już pojawili się na Białorusi - w przyszłości może być ich znacznie więcej - to zagrożenie dla samego Łukaszenki. Białoruski dyktator nie ma żadnej gwarancji, że zdoła zapanować nad Prigożynem i jego formacją. A jeśli nie zdoła, przysługa wyświadczona Putinowi może szybko wyjść mu bokiem.