Białoruski dyktator we wtorek przemawiał podczas ceremonii odznaczenia wysokiej rangi oficerów, była to jego pierwsza publiczna wypowiedź od buntu Prigożyna. - Współcześni Białorusini mieli szczęście urodzić się i żyć pod jasnym niebem. Ale my, jako ludzie wojskowi, dobrze wiemy, że życie bez wojny jest wynikiem żmudnej codziennej pracy - mówił do zebranych, cytowany przez białoruską agencję Belta. - Musimy być silniejsi niż zagrożenie, które kładzie cień na naszą ziemię. Z Zachodu - dodał. Łukaszenka: Wydałem wszystkie rozkazy, aby doprowadzić armię do pełnej gotowości bojowej - Zagrożenie nowym globalnym konfliktem nigdy nie było tak blisko, jak dzisiaj. Nasz kraj, cały nasz region po raz kolejny próbują zniszczyć, zdezorientować ludzi - mówił. Dyktator zwrócił uwagę, że działania te mają na celu narzucenie Białorusi "swojego porządku". - Nie ma kolorowych rewolucji, jeśli w kraju nie ma ku temu najmniejszego powodu - zaznaczył. Odniósł się również do sytuacji w Rosji oraz do buntu Prigożyna. - Nie ukrywam, że bolesnym było patrzenie na te wydarzenia, które miały miejsce na południu Rosji. Nie tylko dla mnie. Wielu naszych obywateli wzięło je sobie do serca. Ponieważ ojczyzna jest jedna - stwierdził. Białoruski dyktator podkreślił, że jego kraj miał udział w rozwiązaniu sytuacji w Rosji. Zaznaczył również, że wydał rozkaz, by postawić białoruską armię w stan pełnej gotowości. - Kiedy te wydarzenia w Rosji miały miejsce, wydałem wszystkie rozkazy, aby doprowadzić armię do pełnej gotowości bojowej - mówił. - Do południa armia, wszystkie siły zbrojne, w tym policja, jednostki specjalne, zostały w pełni przygotowane - oświadczył. "Jeśli Rosja upadnie, my znajdziemy się pod gruzami" Dyktator Łukaszenka podsumował ostatnie wydarzenia. - W żadnym wypadku nie róbcie ze mnie bohatera, ani ze mnie, ani z Putina, ani z Prigożyna, ponieważ przegapiliśmy sytuację, a potem myśleliśmy, że sama się rozwiąże, a ona się nie rozwiązała. I starły się dwie osoby, które walczyły na froncie. W tym przypadku nie ma bohaterów - mówił. - Moje stanowisko jest takie, że jeśli Rosja upadnie, my znajdziemy się pod gruzami, wszyscy zginiemy - zaznaczył. W ocenie białoruskiego dyktatora "najgorszym" scenariuszem byłoby to, gdyby doszło do zamieszek w Rosji, ponieważ Zachód "natychmiast by to wykorzystał". Więcej informacji na temat wydarzeń w Ukrainie i Rosji można znaleźć w specjalnym raporcie [TUTAJ] *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!