Wśród pogłosek o możliwym odsunięciu Łukaszenki od władzy przez Kreml, a nawet planowanym zabójstwie przywódcy, dyktator zaczął podejrzewać swoje służby specjalne o zdradę. Dlatego Łukaszenka postanowił stworzyć osobistą gwardię, w skład której wejdą funkcjonariusze firmy ochroniarskiej "Gard-Serwis" - czytamy na łamach rządowego serwisu. Szkolenie na poligonach Pod koniec grudnia ubiegłego roku Centrum informowało, że "Gard-Serwis" powstała w 2019 roku na mocy dekretu białoruskiego dyktatora. Siedziba tej firmy, mieszcząca się w dawnym ośrodku szkoleniowym sił specjalnych Białorusi, miała być przed kilkoma tygodniami miejscem dyslokacji rosyjskich najemników z grupy Wagnera. Pojawiały się też doniesienia, że w obiektach należących do "Gard-Serwis" gromadzono mundury ukraińskiej armii w celu przeprowadzenia możliwej prowokacji. W pierwszej połowie stycznia Walery Sachaszczyk, współpracownik liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej, ostrzegał, że członkowie "Gard-Serwis" są od kilku miesięcy szkoleni na poligonach i mogą stać się odpowiednikiem rosyjskich wagnerowców. Opozycjonista oceniał, że pracowników firmy przygotowuje się do walk, w tym do akcji dywersyjnych i szturmów. Podobne informacje przekazało też we wtorek Centrum Narodowego Sprzeciwu. "Ciche" wsparcie dla Rosji Chociaż białoruskie siły nie wsparły bezpośrednio wojsk Rosji w inwazji na Ukrainę, reżim Łukaszenki udostępnił terytorium swojego państwa na potrzeby Moskwy. Z Białorusi wyprowadzono pod koniec lutego 2022 roku natarcie na północ Ukrainy, w tym na obwód kijowski. Rosyjskie jednostki dokonywały też stamtąd ostrzałów rakietowych ukraińskich miast, w tym obiektów cywilnych. Na początku października ubiegłego roku Łukaszenka zapowiedział stworzenie na Białorusi regionalnego zgrupowania wojsk sformowanego wspólnie z Rosją. W ocenie niezależnych mediów ta decyzja miała być realizacją zobowiązań powziętych przez dyktatora podczas rozmów z Władimirem Putinem.