Jak ustalił ISW, Łukaszenka tworzy informacyjne tło, "by odeprzeć wywieraną przez Rosję presję w sprawie przystąpienia do wojny przeciwko Ukrainie". Przekazuje Kremlowi, że NATO przygotowuje atak na jego kraj. Zdaniem białoruskiego przywódcy Sojusz oraz Ukraina są odpowiedzialne za "rosnącą liczbę prowokacji przy granicy białorusko-ukraińskiej", a ponadto Kijów "próbuje wciągnąć siły NATO w wojnę". ISW: Łukaszenka nie chce atakować Ukrainy swoimi wojskami W ocenie amerykańskich ekspertów "takie komentarze najpewniej wygłaszane są po to, by wzmocnić operację w przestrzeni informacyjnej mającą na celu doprowadzenie do koncentracji ukraińskich sił na granicy z Białorusią w obawie przed możliwym atakiem z tego kierunku". Strona ukraińska informuje tymczasem, że nie obserwuje formowania się sił ofensywnych na terytorium Białorusi. Według ISW wypowiedzi białoruskich władz mogą też wysyłać sygnał, że białoruskie wojsko musi pozostawać w kraju i bronić go przed rzekomymi zagrożeniami ze strony NATO, dlatego nie może być wysłane na wojnę na Ukrainie. W ich ocenie zaangażowanie białoruskich sił w wojnę przeciwko Ukrainie jest "bardzo mało prawdopodobne". Możliwe, że właśnie z tego powodu w czwartek do Mińska przyleciała grupa rosyjskich generałów, o czym donieśli niezależni dziennikarze z projektu Biełaruski Hajun. Nieoficjalnie: Samoloty rządu i wojska Rosji przyleciały do Białorusi Podkreślili oni, że o wizycie Rosjan nie informowały państwowe media. Samolot wojskowy z generałami na pokładzie wystartował z lotniska Czkałowski w obwodzie moskiewskim i wylądował w czwartek rano w Maczuliszczach niedaleko stolicy. Autorzy projektu informują też na serwisie Telegram o rosyjskim samolocie rządowym, który nieco później pojawił się w przestrzeni powietrznej Białorusi i zmierzał w stronę Mińska. Białoruskie media oficjalne podały, że w czwartek odbyło się spotkanie Alaksandra Łukaszenki z przedstawicielami resortów siłowych Białorusi. Z relacji mediów nie wynikało, by na naradzie byli obecni przedstawiciele Rosji.