Daria Dugina zginęła w wyniku zamachu i eksplozji samochodu na autostradzie pod Moskwą. 29-latka była córką ideologa Kremla Aleksandra Dugina, popierającego ekspansywną politykę Władimira Putina i inwazję na Ukrainę. Dugin, jak podano po śmierci jego córki, w ostatniej chwili nie wsiadł z nią samochodu, który potem eksplodował. Zobacz też: Śmierć córki rosyjskiego ideologa. Aleksandr Dugin wydał oświadczenie - Nie mogę ocenić, czy była to próba zastraszenia, czy wyrównanie rachunków. Uważam, że to barbarzyńska zbrodnia, która nigdy nie zostanie wybaczona - komentował Siergiej Ławrow na wtorkowej konferencji prasowej, cytowany przez prokremlowską agencję TASS. Szef rosyjskiej dyplomacji dodał, że Federalna Służba Bezpieczeństwa ustaliła pewne fakty, które aktualnie są przedmiotem śledztwa. - Mam nadzieję, że śledztwo zostanie zakończone szybko. Na jego podstawie z pewnością nie może być litości dla osób, które stoją za zamachem - zarówno dla tych, którzy go zlecili, jak i sprawców - podsumował. FSB "znalazło" winną: Ukrainkę z dzieckiem FSB twierdzi, że za zamachem stoją ukraińskie siły specjalne, a konkretnie Natlia Wowk. Kobieta miała przyjechać do Rosji w lipcu wraz z 12-letnią córkę, a po zamachu uciec do Estonii. Ukraina zaprzecza temu, że miała jakikolwiek udział w zamachu. Doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak ocenił, że "propaganda Rosji tworzy fikcyjne światy". "Dziwne, że na miejscu nie znaleziono wizytówki Prawego Sektora ani wizy estońskiej" - dodawał. Z kolei przedstawiciele pułku Azow zaprzeczyli rosyjskim doniesieniom, jakoby kobieta miała należeć do ich formacji. Legitymacja wojskowa rzekomej Wowk, którą zaprezentowała FSB miała zostać znaleziona w archiwum wojskowym w Melitopolu.