"300 tys. mieszkańców Chersonia staje w obliczu katastrofy humanitarnej z powodu blokady ze strony armii rosyjskiej. Zapasy żywności i leków prawie się wyczerpały, ale Rosjanie odmawiają otwarcia korytarza humanitarnego dla ewakuacji cywilów. Barbarzyńska taktyka Rosjan musi zostać powstrzymana, zanim będzie za późno!" - napisał rzecznik prasowy MSZ Ukrainy Ołeh Nikołenko na Twitterze. W poniedziałek ukraińskie siły zbrojne poinformowały, że wojska rosyjskie użyły gazu łzawiącego, aby rozpędzić wiec protestujących przeciwko okupacji w Chersoniu. "Siły rosyjskie stają się coraz bardziej brutalne, próbując przełamać tam opór" - napisał na twitterze korespondent ABC News. Ukraińska Prawda: Gdy zniknął gaz, część demonstrantów wróciła Nagrania wideo pokazują, jak protestujący na Placu Wolności w Chersoniu uciekają, gdy wokół nich słychać głośne huki i strzały. Jak podaje portal Ukraińska Prawda, gdy zniknął gaz, część demonstrantów wróciła i kontynuowała protest. Siły zbrojne Ukrainy po raz ósmy zaatakowały Rosjan na lotnisku w Czornobajiwce "Ósmy odcinek pierwszego sezonu. Bez przerwy na reklamę" - poinformowało na Facebooku dowództwo sił powietrznych Wschód. Ataki na siły rosyjskie w Czornobajiwce Ukraińcy przeprowadzili 27 lutego, 7, 15, 16, 18, 19 i 21 marca. Czornobajiwka to lotnisko pod Chersoniem. "Wygląda na to, że dla rosyjskich wojsk to jedyne dostępne lotnisko, gdzie mogą przerzucać swoje samoloty z Krymu. Przez wieś biegnie też droga kolejowa Chersoń-Mikołajów i trasa E58 z Rostowa nad Donem do Odessy. To dlatego Czornobajiwka jest tak ważna dla rosyjskich wojsk" - pisze białoruska niezależna Nasza Niwa. Chersoń to jedyne miasto obwodowe, które zostało dotychczas zajęte przez wojska rosyjskie. Mimo gróźb ze strony władz okupacyjnych i represji wobec lokalnych aktywistów - aresztowań i przeszukań - mieszkańcy Chersonia od blisko trzech tygodni organizują proukraińskie demonstracje. Mer: w Czernihowie ludzie gotują jedzenie na ulicy, połowa mieszkańców wyjechała Prądu nie ma od ponad tygodnia - alarmuje mer miasta Władysław Atroszenko. Mer powiedział Ukraińskiej Prawdzie, że obecnie nie ma możliwości włączenia energii elektrycznej. "To nie są pojedyncze przypadki, kiedy podczas bombardowania - jako że w mieście nie ma prądu, łączności - zabici po prostu godzinami leżą na chodniku. Bo nie można dodzwonić się i zabrać ciała do kostnicy" - przekazał. Bardzo dużo osób straciło pracę i nie mają możliwości kupienia jedzenia. Wybór artykułów w sklepach się pogorszył, do miasta faktycznie nie ma dostaw. Ludzie gotują jedzenie na ulicy, na ogniu. Atroszenko ocenia, że z miasta wyjechała ponad połowa mieszkańców. Zostały przede wszystkim osoby wymagające opieki, które nie mają dokąd uciec.