Jolanta Kamińska, Interia: Dlaczego prywatność Putina jest tak pilnie, wręcz obsesyjnie, strzeżona? Krystyna Kurczab-Redlich, dziennikarka, wieloletnia korespondentka w Rosji, autorka książki "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina": - Każdy dyktator, a Putin w szczególności, strzeże wiedzy na swój temat, by nie można jej wykorzystać przeciw niemu i jego rodzinie. Gdy w 2017 roku, podczas jednej ze sławnych, wyreżyserowanych konferencji telewizyjnych z narodem, zadano Putinowi pytanie o jego żonę i córki, stwierdził, że jego prywatne życie trzeba szanować, i dodał, że "współczuje tym, którzy swoje zasmarkane nosy i erotyczne fantazje wtykają w cudze sprawy". Życie dwóch córek Putina owiane jest tajemnicą. Kiedy zdobywały wykształcenie, mylono tropy, co i gdzie studiują. - Żadna z nich już podczas studiów nie nazywała się Putina. Starsza córka, Maria, kończyła uniwersytet w Petersburgu jako Woroncowa, młodsza o rok Katia żyje pod nazwiskiem Tichonowa, pod którym np. zdobywała laury w sportowym rock and rollu. I Putin, ten zajadły wróg Zachodu, musi pogodzić się z tym, że Maria wyszła za mąż za Holendra, Jorrita Faassena, wprawdzie poznanego w Moskwie, ale przez długi czas mieszkającego pod Hagą, w miejscowości Voorschoten (gdzie już jako wysoko postawiony pracownik Gazpromu nabył trzy domy), i że jego pierwszy wnuk, urodzony w 2012 roku, jest pół-Holendrem. Może lżej mu teraz na patriotycznym sercu, bo następny syn Marii to efekt jej związku z Rosjaninem Jewgienijem Nagornym, z którym się pokazuje od 2016 roku. A co z drugą córką Katią? - Niewiele lepiej, z patriotycznego punktu widzenia, wygląda jej związek z Igorem, którego nazwisko musi ranić uszy ojca, bo brzmi, o zgrozo, Zelenski, choć ten żyjący w Niemczech baletmistrz, kierujący przez lata Bawarskim Baletem Państwowym, nie ma nic wspólnego z prezydentem Ukrainy. A, jak stwierdzają niemieccy dziennikarze, teraz, gdy Putin "zdrajcami ojczyzny" nazywa wszystkich mających związki z Zachodem, latała do Niemiec ponad 50 razy. Pewnie prezydent odetchnął z ulgą, gdy Igor Zelenski, już jako ojciec dziecka Katarzyny, wrócił na stałe do ojczyzny. Obecnie najwięcej zainteresowania wzbudza stan zdrowia Putina. Widzimy zmiany w jego wyglądzie, sposobie poruszania się, zachowaniu. Na ile może być to sygnał, że dyktator zmaga się z chorobami, a na ile gra ze strony Kremla - widzimy to, co chcą byśmy widzieli? - Do niedawna dość sceptycznie podchodziłam do informacji o katastrofalnym stanie zdrowia prezydenta Rosji. Podejrzewałam w tym celową dezinformację Kremla. Putin bardzo dbał o swoją kondycję. Przestrzegał lekkostrawnej diety, wolał ryby od mięsa, nie pił mocnego alkoholu, nie palił. Wiadomo przy tym, jak bardzo zajmował go sport. Dżudo, pływanie. W dzieciństwie był maleńki i słaby. Gdy w 2019 roku w gruzińskiej wsi Metechi rozmawiałam z jego, wtedy 93-letnią, biologiczną matką, kilkakrotnie wspominała, że "on był taki maleńki pewnie dlatego, bo po urodzeniu miał jakieś kłopoty, z ręką, czy nóżką...". Ale szczegółów nie pamiętała. Stąd chyba jego kompleksy, bo gdy wypracował znakomitą, sportową sylwetkę, musiał się nią chwalić przed całym światem. CZYTAJ WIĘCEJ: Ukraina. "Mamy swoich współpracowników w otoczeniu Putina" Słynne popisy Putina. - A to pilotuje bombowiec lub bolid Formuły 1, a to na tle gór jedzie na koniu z nagim torsem, za to z automatem w ręce, a to ściska łapę białego niedźwiedzia lub głaszcze tygrysa... Ludzie go podziwiają, nie wiedząc, że zwierzaki się przedtem faszeruje środkami uspokajającymi. Do takich wyczynów miał też należeć lot na motorowej lotni przed stadem młodych białych żurawi. Te ptaki, będące pod ścisłą ochroną, hoduje się z rezerwacie w Jamalskim Kraju. Hoduje się sztucznie, nie mają więc rodziców, i specjalnie wyuczony pilot uczy je latać. W roli takiego rodzica miał wystąpić ubrany na biało prezydent. I wystąpił, tyle że kilka takich lotów we wrześniu 2012 roku fatalnie się odbiło na jego zdrowiu. Kreml nigdy nie ujawnił prawdy. - Oczywiście, prezydent jest przecież jest nieskazitelny! Choć trzeba było potem odwołać jego wizyty w Turcji, Bułgarii czy w Indiach. Putin ewidentnie kulał. Rzecznik prasowy Kremla zaprzeczał, by cokolwiek z kręgosłupem prezydenta było nie w porządku. Ale gdy dotarł on wreszcie do Turcji, nie mógł samodzielnie usiąść na krześle z powodu bólu kręgosłupa. Potem pojawiły się informacje, że korzysta z gorsetu ortopedycznego. - Czy ma to związek z chorobą Parkinsona, którą coraz pewniej mu się przypisuje? W ubiegłym roku podczas spotkania z ministrem obrony Szojgu kurczowo trzymał się ręką prezydenckiego biurka, zapewne by powstrzymać jej drżenie. Niedawno, podczas rozmowy z Łukaszenką nie mógł zapanować nad dziwnymi ruchami nóg. Zdarzają mu się też wypowiedzi bez ładu i składu. Najprawdopodobniej wszystko to spowodowało odwołanie pod koniec ubiegłego roku corocznego show, jakim miała być kolejna telekonferencja. W 2022 r. odwołano także obowiązkowe dla prezydenta wystąpienie przed obiema izbami parlamentu. Podczas obchodów Dnia Zwycięstwa także nie wyglądał najlepiej. Nogi okrywał kocem jak zmarznięty starzec. - Pamiętajmy, że data urodzenia Putina jest sfałszowana. Nie urodził się w roku 1952, tylko w roku 1950. Czyli w tym roku skończy 73 lata. - Jest człowiekiem, którego organizm mógł ulec zużyciu. Podczas obchodów majowych coś musiało być na rzeczy, może doszło do zaostrzenia choroby. Nastąpił wówczas ciąg demonstracji jego złego samopoczucia. Sądzi pani, że amerykański wywiad zna prawdę? - Musielibyśmy wiedzieć, do jakie stopnia otoczenie Putina jest inwigilowane przez wywiad amerykański. To jednak byłoby niebywałe, żeby w bliskim otoczeniu Putina znalazł się ktoś z agentury zachodniej. Myślę, że obecnie nie można powiedzieć nic w stu procentach pewnego na temat złego stanu zdrowia Putina, choć oczywiście wiele się na ten temat spekuluje. Jest on ponoć pod stałą opieką pięciu lekarzy, których bazą jest centralny szpital kliniczny - główny szpital Kremla. Towarzyszy mu stale co najmniej dwóch medyków. To mają być informacje z pierwszej ręki, ale zastrzegam, że nie mogę stwierdzić, czy one są całkowicie wiarygodne. Natomiast, czy ze względu na zdrowie ktoś poza Putinem może pociągać za sznurki na Kremlu, tego nie wiemy. Osobiście w to wątpię. Uważam, że Putin jest coraz większym, a nie coraz mniejszym dyktatorem. Wydaje się jednak, że otacza go coraz więcej niechętnych mu ludzi. Putin od lat kreował siebie jako prawdziwego mężczyznę, pełnego krzepy. Jaki ten wizerunek w Rosji jest teraz? - W tej chwili pozuje na poważnego, odpowiedzialnego za imperium dyktatora, jedynego człowieka, który wie, co robić z krajem, na który napadł cały świat. Kreuje się na głównego obrońcę napadniętej ojczyzny, silnego i zwartego przywódcę. A jaka jest prawda? Pani, analizując jego osobowość, pisała, że atak za wszelką cenę uznaje za dowód odwagi, permanentnie kłamie, wierzy we własne wymysły i doskonałość, izolując się w swoim świecie. Czy to opis człowieka, który oszalał? - Odrzucanie wszelkich niepomyślnych wiadomości jest przypadłością wielu dyktatorów, Putina także. On żyje w sztucznej informacyjnej bańce i w efekcie podejmuje coraz gorsze działania, jak właśnie napaść na Ukrainę. Nie doszłoby przecież do niej, gdyby nie bano się dostarczać mu prawdziwych informacji o tym, co naprawdę dzieje się w Ukrainie, a nie bredni, że Ukraińcy oczekują rosyjskiej pomocy, by wyzwolić się spod władzy własnego prezydenta. - Jednak równie dobrze można psychopatami nazwać wszystkich zaciekłych fanatyków, bo przecież Putin jest po prostu fanatykiem własnej władzy. I tej władzy postanowił podporządkować Ukrainę. Tacy ludzie absolutnie przekonani o własnej racji, niepowstrzymywani przez nikogo, przy ograniczonym intelekcie, realizują patologiczną działalność. Stan fizjologiczny szarych komórek pozostaje przy tym nienaruszony. Trudno więc tu mówić o szaleństwie. Prawda jest dość prosta i zawiera się w słynnym przysłowiu, że każda władza deprawuje... ...a władza absolutna deprawuje absolutnie. - Jeśli ten człowiek sprawuje władzę absolutną 22 lata, od 22 lat telewizja podaje tylko jego prawdę, jeśli przy tym usuwa ze swojego otoczenia ludzi, którzy mogliby się sprzeciwiać, to nie ma opozycji, i nie ma mu kto powiedzieć: "panie prezydencie, pan się myli". Przypomnę posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Rosji tuż przed agresją na Ukrainę. Na sali na podwyższeniu siedział Putin, a przed nim wszyscy urzędnicy najwyższego szczebla. Prezydent ogłaszał przyznanie niepodległości dwóm ukraińskim okręgom - donieckiemu i ługańskiemu i pytał członków rady o opinię. Oczywiście wszyscy zgadzali się z dyktatorem, ale przypomnijmy sobie ich poszarzałe twarze, podkrążone oczy, i to, że szli ku mównicy jak na skazanie. Jak przerażone dzieci. - Ta sytuacja daje nam odpowiedź na pytanie, czy Putin jest szaleńcem. Nie. Jest dyktatorem, który izolował się na szczytach władzy. Tylko on ma rację. Wszechpotężny i wszystkowiedzący. Po agresji na Ukrainę okazało się, że całkowicie się pomylił, bo donosili mu to, co chciał słyszeć, że "Ukraińcy nie mogą znieść faszystowskiej władzy narzuconej Kijowowi przez Zachód, że będą Rosjan witać chlebem i solą, a samego Zełenskiego będzie można szybko usunąć, a może nawet zabić". Przypomnijmy, że czołgi wjeżdżające do Ukrainy 24 lutego były już przygotowane do parady zwycięstwa, która miała nastąpić kilka dni później. To pokazuje, do jakiego stopnia Putin tkwił w bańce fałszywych informacji. Jak więc tłumaczył sobie tę sromotną klęskę? - W mniemaniu Putina dotychczasowa przegrana Rosji w Ukrainie nie jest wynikiem jego błędu, ale skomasowanej agresji Zachodu. NATO przygotowywało napaść od strony Ukrainy, więc Rosja uprzedzając uderzenie, musiała tam wkroczyć. To, że prezydent Rosji liczył na demonstrowaną od lat potulność Zachodu, i że się tym razem przeliczył, to jest oczywiste. Przypomnę, że kraje Zachodu pozwoliły na straszliwą pacyfikację Czeczenii, na napaść na Gruzję, na zbrodnie w Syrii. Putina nie ukarano nawet za bombardowanie Aleppo. Miał prawo myśleć, że Zachód i tym razem wykaże pokorę. Na szczęście grubo się mylił. - Ale w jego mniemaniu nie on się pomylił, lecz Zachód oszalał, stał się straszliwie antyrosyjski, postanowił unicestwić Rosję, a jej naród podporządkować zachodniej deprawacji. Bo Rosja zawsze potrzebowała wroga... - Taka jest dziś główna narracja propagandowa. I przy ogromnym wzmożeniu patriotycznym z odwołaniem się do konieczności walki jak w latach wojny z Hitlerem - znajduje u wielu Rosjan zrozumienie. Zachód liczy na koniec wojny i pokój. Szansą mają być negocjacje. Ale czy z Putinem da się w ogóle negocjować? - Putin przygotowuje kolejny atak na Ukrainę, na obwód ługański i zaporoski. Jeśli to mu się uda, możliwe, że będzie chciał przystąpić do negocjacji, na które z kolei nie zgodzi się Zełenski. On jasno powiedział, że pokój będzie wtedy, kiedy ostatni rosyjski żołnierz opuści terytorium Ukrainy. Jasne, że wszelkie negocjacje to przegrana Ukrainy. Żadnych pertraktacji z Putinem. On zawsze kłamał, kręcił, nie dotrzymywał umów. A w ogóle, czy negocjuje się z gwałcicielem?! Jedyne wyjście to pokonanie Rosji na polu walki? - Oczywiście. Zachód powoli dochodzi do tego wniosku kosztem tysięcy ukraińskich ofiar. Ale pamiętajmy, że ofiarą jest także sam naród rosyjski wzięty jako zakładnik polityki Putina. Wiele osób podniesie sprzeciw, słysząc te słowa. Choćby ze względu na fakt, że są dowody na okrutne praktyki rosyjskich żołnierzy. - Rosjanie powołani do wojska stają przed dramatycznym wyborem - albo trafiają na front, gdzie wielu z nich ginie, albo czeka ich łagier. Dotychczas ponad 80 powołanych wybrało karę łagru zamiast wysłania na front. Za niestawienie się w komisji poborowej grozi nawet pięć lat więzienia. Od początku wojny zanotowano około tysiąca prób ucieczek z wojska. Niedawno sześciu zmobilizowanych uciekło z pociągu jadącego na front, poszukiwały ich całe odziały. - W obwodzie doniecki, w miejscowości Brianka jest potworne więzienie, w zasadzie ogromna jama, w której jeszcze kilka dni temu trzymano 130 żołnierzy. Takich, którzy uciekli z frontu lub odmówili dalszej służby, bo była niezgodna z kontraktem. Na przykład wysyłano ich na linie frontu, zamiast na tyły, jak opiewał kontrakt, albo odmówiono im urlopu. A już ponad 1400 osób skazano w Rosji za otwarte przeciwstawienie się wojnie. Jednak przejawy buntu wydają się marginalne. - My przyjmujemy za prawdę badania, z których wynika, że 70 proc. społeczeństwa popiera Władimira Putina, co w warunkach autorytaryzmu w ogóle nie jest wiarygodne. Pamiętamy, że przeciw wojnie protestowali przedstawicieli rosyjskiej akademii nauk czy dziennikarze, choć wyrzucano ich z pracy. Protestowali także radni, chociaż na przykład jednego z nich, z dzielnicy Komsomolska w Moskwie, za protest skazano na siedem lat więzienia. Protestowali także nauczyciele, lekarze, pracownicy kultury, studenci. Część z nich pociągnięto do odpowiedzialności, części opór uszedł na sucho. Natomiast na wieloletnie więzienie skazuje się znanych opozycjonistów: na przykład Władimira Kara-Murzę na 20 lat więzienia. - Jest wielu ludzi, którzy protestują, jak mogą i np. naklejają w Rosji maleńkie flagi ukraińskie czy przekreślają literę "Z". Oczywiście to nie jest większość. Pod ogłoszeniem przez główny urząd statystyczny 70 procent poparcia dla Putina z kilkudziesięciu komentarzy absolutna większość temu zaprzeczała, wyśmiewając wprost te obliczenia. Sądzę, że realnie społeczeństwo rosyjskie jest podzielone na pół. Jedna połowa wierzy, że Rosji trzeba bronić, a druga połowa rozumie sytuację. Ludzie z tej drugiej grupy protestują lub uciekają z kraju, i to nie bez konsekwencji. Duma już pracuje nad przepisami karzącymi emigrantów. W jaki sposób? - Ci, którzy przebywają za granicą, a w Rosji nadal mają przedsiębiorstwa albo będą ich pozbawiani, albo zostanie na nich nałożony 30-proc. podatek. Uciekinierom może zostać odebrane obywatelstwo rosyjskie, a przecież nie dostaną natychmiast obywatelstwa w kraju, do którego uciekli. Na granicach ma być wprowadzony system rozpoznawania twarzy, blokujący wyjazd mężczyznom w wieku poborowym. Mówi pani, że z Putinem nie można negocjować i musi zostać pokonany w tej wojnie. Jeśli przegra, co go czeka? - Mogę tylko stwierdzić, co powinno go spotkać: międzynarodowy trybunał karny ścigający jego zbrodnie nie tylko w Ukrainie, lecz i wcześniejsze, w Czeczenii, Gruzji i Syrii. Rozmawiała Jolanta Kamińska