Po zakończeniu walk w Bachmucie, Jewgienij Prigożyn, szef Grupy Wagnera, wyruszył w głąb Rosji. Wojna na Ukrainie. Prigożyn użyteczny dla "cara" "Kucharz Putina" wziął udział w licznych spotkaniach, m.in. w Jekaterynburgu i Władywostoku, gdzie opowiadał m.in. o autorskim projekcie "Drugi front". Na czym polega? Prigożyn stawia sprawę jasno: wojna potrwa długo, dlatego należy ogłosić powszechną mobilizację, a przy tym przedstawić gospodarkę w tryb działania wojennego. Jak zapewnia, tylko w ten sposób można przeciwstawić się ukraińskiej kontrofensywie. Według lidera wagnerowców w kraju trzeba zaprowadzić większy porządek, dlatego należy przywrócić karę śmierci. W trakcie spotkań nie brakuje otwartej krytyki "nieudolnej" rosyjskiej regularnej armii, która "z zazdrości torpeduje" jego pomysły w walce z Ukraińcami. - W Rosji trwa konkurs, kto jest winien porażce. Wódz, czyli Władimir Putin nie może być winny. Wśród najpoważniejszych kandydatów są armia, minister obrony Siergiej Szojgu oraz służby specjalne. Pomiędzy nimi toczy się rywalizacja o miano kozła ofiarnego. Postawa Prigożyna i jego krytyka armii jest użyteczna dla Putina - podkreśla w rozmowie z Interią prof. Włodzimierz Marciniak, sowietolog i były ambasador RP w Rosji. "Kucharz Putina" sługą jednego pana? Putin od czasu zdobycia władzy miał w zwyczaju pozycjonować się jako polityk przewidywalny. Dla każdej z grup chciał uchodzić za kogoś, kto nie przekroczy pewnych granic, a przy okazji pozwoli na bogacenie się klasy średniej, zwykłych Rosjan wydobędzie z zapaści gospodarczej lat 90-tych, a dla Zachodu będzie przewidywalnym partnerem na arenie międzynarodowej. Odgrywając rolę "dobrego cara" zawsze potrzebował mieć na swoje usługi jakiś zły charakter. - Putin, zawsze gdy rządził, musiał mieć tło - kogoś gorszego od niego, kto pełnił rolę straszaka na użytek międzynarodowy. Poprzez tę osobę Putin mówi: "W Rosji są gorsi ode mnie i mogą dojść do władzy, a wtedy nie wiadomo, co się stanie. Jestem gwarantem stabilizacji i przewidywalności, ale zawsze na Kremlu może się pojawić ktoś taki jak Prigożyn" - wskazuje prof. Marciniak. Rozmówca Interii dodaje, że kiedyś taką rolę pełnił prawicowy radykał Władimir Żyrinowski. - Teraz przypadła ona Prigożynowi. To stary element rosyjskiej polityki - podkreśla były ambasador RP w Rosji. "Car" w roli arbitra Niektóre z wypowiedzi Prigozyna sprawiają wrażenie, jakby Władimir Putin nie panował nad rozwojem sytuacji, pozwalając na spory różnych grup władzy. Lider wagnerowców podaje np. w wątpliwość działanie czeczeńskiego batalionu Achmat, który walczy w Ukrainie. Uderza tym samym w szefa Republiki Czeczeńskiej Ramzana Kadyrowa, co spotyka się z ostrą reakcją jego otoczenia. Niedawno sojusznik Kadyrowa, deputowany do rosyjskiej Dumy Adam Delimchanow wyraził chęć spotkania się oko w oko z Prigożynem i wyjaśnienia wszelkich nieporozumień i wątpliwości. Aktualne informacje na temat wojny w Ukrainie można znaleźć w specjalnym raporcie Interii TUTAJ. Inny zaufany Kadyrowa, Magomed Daudow, powiedział, że przywódca grupy Wagnera sieje panikę wśród ludności przez swoje skargi na ministerstwo obrony. - W przypadku Prigożyna nie należy ulegać złudzeniom. Lider wagnerowców nie jest graczem spoza systemu władzy. Przeciwnie - jest jak najbardziej graczem systemowym - wskazuje prof. Marciniak. - Aby znaleźć odpowiedź na pytanie, jakie ma cele, należałoby dowiedzieć się, kto go kontroluje i w jaki sposób. A mówiąc wprost, kto ma na niego haki. Kiedyś w czasach petersburskich patronem Prigożyna był Putin. I to może być jakaś wskazówka, ale nie musi. W tamtych czasach byli znacznie potężniejsi od Putina biznesmeni, a on jak pokazały późniejsze lata, pełnił raczej rolę kogoś w rodzaju arbitra pomiędzy zwaśnionymi frakcjami - dodaje rozmówca Interii. Putin pełnił więc rolę zwornika pomiędzy wrogimi grupami, które - jak wierzą niektórzy - skoczyłyby sobie do gardeł w przypadku jego zniknięcia. Prigożyn do polityki? Ale niektórzy obserwatorzy widzą w coraz aktywniejszych działaniach Prigożyna wstęp do rozpoczęcia kariery politycznej. Sam zainteresowany stanowczo wszystkiemu zaprzecza. Jednak w przeciwieństwie do rosyjskich elit mówi rzeczy niepopularne, jak przedstawianie konsekwencji porażki Rosji i cofnięcia się do źle wspominanych przez kryzys gospodarczy lat 90-tych i popadnięcia przez Rosję w całkowitą izolację na arenie międzynarodowej, jak Korea Północna. Prigożyn podkreśla, że celem "Drugiego Frontu" jest wyłącznie dostarczanie prawdziwych informacji na temat przebiegu specjalnej operacji wojskowej, jak w Rosji nazywana jest wojna. Zapewnia, że zależy mu na mobilizacji ludzi, skłonienia ich do "zrozumienia tego, co się dzieje", dostrzeżeniu prawdziwego zagrożenia. W ten sposób Prigożyn buduje kapitał wśród osób z najmniej uprzywilejowanych grup społecznych: biednych i niewykształconych. Jeśli wierzyć wynikom sondażu przeprowadzonego przez Centrum Lewady, lider wagnerowców jak na razie cieszy się poparciem 4 proc. respondentów. "Dlaczego robiłby to wszystko, gdyby nie planował wejść do polityki? (...) Krytykuje przed narodem elity, sprzeciwia się im, tworzy pozory, że sam jest człowiekiem 'z ludu'"- stwierdził w rosyjskojęzycznej telewizji Current Time TV politolog Andriej Kolesnikow. Jakie więc cele może mieć Prigożyn? Czy ostatnie spotkania w wielu rosyjskich miastach, świadczą o jego ambicjach politycznych? - Prigożyn ma zamiłowanie do publicznej polityki. Umie grać na emocjach i resentymentach, korzysta przy tym z prostego, wręcz knajackiego języka, który trafia do mas, o czym świadczy jego popularność, zwłaszcza w mediach społecznościowych - analizuje prof. Marciniak. - Jak na razie jest użytecznym narzędziem Władimira Putina. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, co się wydarzy w przyszłości - dodaje. Czytaj też: Wagnerowiec uciekł na Zachód. Teraz chce wrócić do Rosji Prigożyn obali Putina? Prigożyn oraz inni ważni ludzie, mający dostęp do władzy, doskonale wiedzą, że wojna niesie za sobą przetasowania w elicie, a stawką w grze są przywileje w kręgu zaufanych Putina lub zdobycie dla siebie jak największych korzyści. Stawką jest odgrywanie znaczniejszej roli w nowym wcieleniu - powojennego - systemu władzy w Rosji. W niedzielę wieczorem Prigożyn stwierdził, że w maju w pobliżu Bachmutu miało dojść do strzelaniny między bojówkarzami Grupy Wagnera a rosyjskimi żołnierzami, a regularne oddziały specjalnie zaminowały drogi odwrotu wagnerowców. Najemnicy wzięli do niewoli rosyjskiego podpułkownika. Walki najemników z armią w kontekście działalności Prigożyna podsyciły dyskusje, czy Grupa Wagnera nie stała się czymś w rodzaju państwa w państwie. Pojawiły się nawet sugestie jakoby Prigożyn miał dążyć do obalenia Putina. Stwierdził tak niedawno Igor Girkin, były oficer Federalnej Służby Bezpieczeństwa, znany pod pseudonimem Striełkow, obecnie popularny bloger wojenny, który w czasie wojny 2014 r. dowodził grupą rosyjskich bojowników w Doniecku. - Sugestie, jakoby Prigożyn miał dążyć do obalenia Putina, to na razie fantazjowanie - podkreśla jednak prof. Marciniak. Grupa Wagnera jako państwo w państwie Były ambasador RP nie zgadza się także ze zdaniem, że Grupa Wagnera stała się państwem w państwie. - Takie stwierdzenie jest zdecydowanie na wyrost. Grupa Wagnera powstała jako prywatna firma wojskowa związana z rosyjskim wywiadem, specnazem i GRU. Funkcjonuje, zdobywa broń dzięki tym powiązaniom - podkreśla. I jak dodaje, Prigożyn jest przede wszystkim biznesmenem, który prowadzi interesy tam, gdzie jest to dla niego opłacalne. Zarabia spore pieniądze z budżetu państwa w ramach rządowych kontraktów i to pomimo medialnego konfliktu z dowództwem. O wszystkim musi wiedzieć Putin. Inny ważny aspekt to zasługi Prigożyna dla rosyjskich władz. - Dla Putina jest użyteczna międzynarodowo, np. poprzez działania w Afryce sieje zamęt w krajach Sahelu i destabilizuje sytuację w regionie sąsiednim z krajami UE - wskazuje rozmówca Interii. - Prigożyn od kilku miesięcy bezkarnie atakuje armię, za co grozi kara wieloletniego więzienia. Jedyną osobą, która może mu dać parasol ochronny, jest Putin i w ten sposób należy postrzegać rolę Prigożyna oraz Grupy Wagnera - konkluduje prof. Marciniak.