Już przed kilkoma dniami portal Hromadske zapowiadał, że "Rosjanie próbują wprowadzić do obiegu ruble". Według serwisu zaczęto wypłacać je 23 marca. W kolejce po pieniądze stały osoby starsze i młode matki. Okupant zaczął rozdawać ludziom po 10 tys. rubli, czyli ok. 418 zł. "Ruch rubla kończy się w kantorach" "Po sporządzeniu list w zeszłym tygodniu w Heniczesku rozpoczęły się faktyczne wypłaty 10 tys. rubli. Ludzie stoją w kolejce i już otrzymują gotówkę do ręki" - napisał na Facebooku zastępca rady regionalnej Serhij Khlan. W poniedziałek ukraiński portal MOST podał, że okupanci mają problem z rzeczywistym stworzeniem obiegu rosyjskiej waluty. Khlan zaznaczył, że cały "ruch rubla kończy się w kantorach", a sklepy w mieście odmawiają przyjmowania niechcianej waluty. "Rubel szoruje po dnie" W normalnych czasach wahania kursów dolara i rubla zależą od trendów makroekonomicznych i ceny ropy naftowej. Rubel jest walutą surowcową, dobrze radzącą sobie w czasach wysokiego popytu na ropę. W tej chwili jednak, pomimo trwającej hossy na rynku surowców, rosyjska waluta szoruje po dnie, a kolejne sankcje jedynie potęgują problemy - pisał w połowie marca dla Interii Jacek Brzeski. Trwająca od ponad roku hossa na rynkach sprawiła, że waluty surowcowe, takie jak rubel, dolar kanadyjski, czy korona norweska, wypadały szczególnie dobrze na tle walut importerów surowców z Europy i Japonii. W 2021 roku euro straciło do rubla 7,5 proc., japoński jen - 10,3 proc., a frank szwajcarski - 4,2 proc. Jednak po rosyjskiej inwazji na Ukrainę mamy pierwszy taki przypadek w historii, kiedy notowania ropy naftowej nie idą w parze z kursem dolara w rublach. Cały tekst TUTAJ.