Wojskowi i ich rodziny nagrali w sumie kilka filmów skierowanych bezpośrednio do prezydenta Rosji Władimira Putina. Jak dotychczas nikt na nie nie odpowiedział. Sprawa dotyczy 11. kompanii pułku nr 394. - Mój syn został zmobilizowany w Barnaule pod koniec września. Od grudnia jest "na północnym wschodzie" (Ukrainy - red.), a od kwietnia w samym centrum konfliktu - na kierunku Zaporoże. Na początku czerwca chłopcy zostali tam porzuceni w pobliżu Nowodarowki zupełnie sami. Spośród dowódców był tylko jeden na ponad 100 osób! Cała reszta - oficerowie - zasiadają w kwaterze głównej, maksymalnie raz na dwa tygodnie idą na pozycje na linię frontu - mówi Tatiana, matka jednego ze zmobilizowanych Rosjan. Kobieta dodała, że 20 czerwca pułku skończyły im się wszystkie naboje. Nie zostały im nawet racje żywnościowe. - Po co siedzieć z karabinami maszynowymi, których mogą używać w najlepszym razie jako kije? Oczywiście zaczęli się wycofywać. Dopiero wtedy funkcjonariusze zareagowali, ale zamiast im pomóc, zaczęli grozić więzieniem. Zaczęli wygadywać najróżniejsze bzdury: Dlaczego się buntujesz? Masz wszystko! - relacjonuje kobieta cytowana przez Sibir.Realii, syberyjski oddział Rada Swoboda. Rosja: Poborowi bez amunicji i wypłat. Rodziny sfrustrowane Sami wojskowi twierdzą, że są w strefie działań wojennych niezmiennie od siedmiu miesięcy. - Przez 23 dni byliśmy na kierunku Nowodarowka, aktywne działania wojenne rozpoczęły się 4 lipca. Nie mieliśmy wsparcia artyleryjskiego, nie mieliśmy nic. Nie mamy nic do jedzenia ani wody zdatnej do picia. Nie ma rotacji. Od stycznia na froncie nie ma wypłat, nic nie zostało zrobione. Nie ma artylerii, żadnego ciężkiego sprzętu. Z karabinem maszynowym ruszamy na czołgi - mówią zmobilizowani do kamery, zasłaniając swoje twarzy. Wojskowi przekazali, że początkowo w ich kompanii było 106 osób. Zostało 40. - Walczymy za swoje pieniądze, pozostaje nam tylko kupić naboje dla siebie. Medycy są bez lekarstw, bez opatrunków. Robili, co mogli, by opatrywać rannych. Wyciągnięci (ranni - red.) chłopcy musieli leżeć w krzakach przez ponad dobę - dodają Rosjanie. Sytuacja coraz bardziej frustruje rodziny wysłanych na front Rosjan. - Mam dwoje małych dzieci, jestem na urlopie macierzyńskim i nie mogę iść do pracy. Od pół roku żyjemy z emerytury ojca, bo pensja męża przestała przychodzić z początkiem roku. W tym czasie zjedliśmy wszystko, co zgromadziliśmy od października - mówi Jelena, żona jednego z żołnierzy 394 pułku. Kobieta nie jest w tym odosobniona. W podobnej sytuacji są dziesiątki tysięcy innych rosyjskich żon. - Moja koleżanka z Buriacji koło Ułan-Ude opowiadała, że od września obiecano jej drewno na opał - nic nie dostała, przez całą zimę i wiosnę wybłagała drewno od sąsiadów. I spróbuj dochodzić swoich praw - natychmiast władze zaczynają grozić ci kolonią karną - dodaje Jelena. Wojna w Ukrainie. Druzgocące straty Rosjan Rosyjska redakcja BBC i redakcja Mediazona na podstawie dostępnych danych liczą rosyjskich wojskowych, którzy zginęli w wojnie w Ukrainie. Wraz z rozpoczęciem kontrofensywy autorzy niniejszego opracowania odnotowują znaczny wzrost strat wśród rosyjskich oficerów. "Odnotowany skok strat wśród dowódców wskazuje, że rosyjskie siły zbrojne nie rozwiązały szeregu problemów systemowych, np. braku osobistej obecności wyższych oficerów na liniach frontu lub w ich pobliżu" - wskazano. Według analizy, całkowita liczba potwierdzonych rosyjskich ofiar wynosi obecnie co najmniej 27 423. "Liczba ta nie obejmuje tych, którzy walczyli po stronie rosyjskiej w ramach samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej" - dodano. Jak podkreślono, przez cały 2022 rok rosyjskie źródła informowały o około 250-300 zabitych tygodniowo. Teraz co tydzień informuje się o śmierci 600-700 rosyjskich wojskowych. "Nieodwracalne straty Rosji, biorąc pod uwagę zarówno tych, którzy zmarli, jak i tych, którzy byli ciężko ranni i niezdolni do dalszej walki, mogą wynosić co najmniej 247 tys. osób. Co trzecia osoba, która zginęła podczas odpierania kontrofensywy Ukrainy, została zmobilizowana" - przekazano. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!