Ludzie Ramzana Kadyrowa, którzy na początku wojny wywoływali strach, dziś niemal wyłącznie są obiektem kpin. Kiedy po wybuchu wojny gruchnęła wiadomość, że czeczeński przywódca wspomoże Rosję w walce, ostrzegano przed brutalnością i bezwzględnością oddziałów. O kadyrowcach było głośno także przy okazji doniesień, że to właśnie ta grupa dostała zadanie specjalne polegające na zlikwidowaniu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Kiedy jednak wojna nie szła po myśli Rosji, i kadyrowcom zaczęto się coraz bliżej przyglądać. W opublikowanym 5 maja nagraniu Ramzan Kadyrow chwali się, że wysyła na wojnę kolejnych rekrutów. Na nagraniu widać kilkudziesięciu czeczeńskich żołnierzy, którzy odlatują samolotem z lotniska. Kadyrow twierdzi, że swoich ludzi wysyła do walki z "nazistami", jak Kreml kłamliwie nazywa Ukraińców. "Życzę pomyślnego wykonania zadania i szczęśliwego powrotu do domu i swoich rodzin" - napisał czeczeński przywódca pod nagraniem. Nagranie nie przedstawia nowej rekrutacji? Już wtedy nagranie nie zostało odebrane w sposób, jakiego życzyłaby sobie prokremlowska propaganda. Czeczenów wyśmiano, kpiąc, że stanowią "tiktokowe" oddziały, które dla celów propagandowych będą udawały uczestnictwo w walce. Podobne wydarzenia notowano już bowiem we wcześniejszych etapach wojny. Jak się jednak okazuje, to nie wszystko. Nagranie z 5 maja jest łudząco podobne do tego, które Kadyrow zamieszczał już w kwietniu. NEXTA zestawiła kadry z dwóch nagrań, które są ujęciami tej samej sceny, jednak z innej perspektywy kamery. Na nagraniach z 23 kwietnia i 5 maja widzimy dokładnie to samo miejsce, a także taką samą liczbę ludzi i pojazdów. Ustawienie wszystkich uczestników nagrania także jest identyczne.