Rozmówca Jekateriny Barkałowej z Radia Swoboda nazywa się Aleksander. Zmobilizowano go w październiku 2022 roku. Gdy przeprowadzano wywiad, przebywał na urlopie wojennym, wkrótce znów miał wrócić na front. Przeciwnik wojny zaczął walczyć dla Kremla. Chce wrócić na front Z rozmowy dowiadujemy się, że młody Rosjanin był przeciwnikiem wojny i negatywnie oceniał ogłoszoną przez władzę mobilizację. Przed powołaniem do wojska pracował jako ślusarz.25 września wezwano go do biura poborowego, dzień później był już w jednostce wojskowej pod Petersburgiem. "Potem trafiłem do jednostki w mieście Ługa, otrzymaliśmy kamizelki, hełmy, naramienniki i karabiny z 1983 roku. Resztę trzeba było kupić samodzielnie" - opisuje młody mężczyzna. Niecały miesiąc później trafił do Ługańska w Ukrainie.Podczas pierwszego pobytu na froncie 24-latek pracował w punkcie kontrolnym samochodów, był najmłodszy na froncie. W maju jego kolegów wysłano do Bachmutu, w połowie maja byli już martwi. "Po powrocie z urlopu też mam być wysłany do strefy aktywnych walk" - cytuje słowa Rosjanina Radio Swoboda. "To, co mówią o naszych stratach, jest zaniżone" Młody żołnierz opisuje, jak bardzo zmieniło się jego podejście do wojny. "Też nie chciałem iść na front, ale skoro wysłali wezwanie, to poszedłem, co zrobić. Jak uciekniesz, idziesz do więzienia lub tracisz życie. Ja nie chcę. Bronisz swego kraju albo jesteś dezerterem" - opisuje 24-latek na łamach portalu.Młody żołnierz zaznaczył, że na początku był neutralny, nie myślał o polityce i nie chciał mobilizacji, ale teraz popiera wojnę w Ukrainie i jest gotowy wrócić na front. Uważa, że jeśli konflikt się przeciągnie, trzeba "zmobilizować cały kraj i zmiażdżyć wroga liczebnie". Mocne słowa i deklaracje militarne przeplatają się z wypowiedziami typowymi dla 24-latków. Żołnierz opowiada o tym, że marzy o własnym mieszkaniu w Petersburgu, dodaje, że już zaczął na nie oszczędzać.Aleksander mówi również, że władze mocno zaniżają dane o stratach, a ranni żołnierze dniami oczekują na pomoc medyków. "To, co mówią o naszych stratach, jest zaniżone. Czasami jednego ranka umiera tysiąc ludzi, a wiadomości mówią o 100-200 osobach" - przytacza słowa Rosjanina portal Radia Swoboda. Problemem jest też wsparcie dla rannych. "Po prostu leżą na ziemi i przez długi czas nie wyciąga się ich z linii frontu. Jeden z naszych był uważany za zaginionego przez trzy miesiące, znaleźli go zaledwie kilka tygodni temu" - opisuje w wywiadzie 24-letni Aleksander. Przeciwnik mobilizacji chce walczyć dla Putina. Dlaczego? Radio Swoboda poprosiło o komentarz psychologa Jana Jakubowa. Lekarz ocenia, że to silne doświadczenia i emocje sprawiają, że osoby zmobilizowane zmieniają swój światopogląd i zaczynają całkowicie inaczej postrzegać wydarzenia. "Dopóki nie jesteś w tej sytuacji, możesz przyjrzeć się jej i zachować bezstronność". W momencie, gdy ktoś do ciebie strzela, gdy giną twoi koledzy, jest tylko emocjonalny punkt widzenia" - brzmią słowa lekarza.Z kolei psycholog Elizaveta Klyuchikova zwraca uwagę na ciągłą obecność adrenaliny. "W ekstremalnej sytuacji, jest ona nieustannie generowana, a to uzależnia. Żadna inna aktywność nie może z tym konkurować" - stwierdziła Klyuchikova. Dodała jednak, że czasem nie trzeba szukać skomplikowanych wyjaśnień, bo wiele osób decyduje się iść na wojnę z uwagi na pieniądze i chęć zapewnienia rodzinie dobrych warunków życia.