Rosjanin ze wsi Murzakowo w Czuwaszji został przed inwazją na Ukrainę skazany na 4,5 roku więzienia za połamanie żeber sąsiadowi, kradzież i pobicie kobiety. Wcześniej - jeszcze jako nieletni - odbył wyrok za gwałt. 23-latek trafił na front najemnik Grupy Wagnera. Nikita Ljubimow po powrocie z wojny pobił na śmierć znajomego, za którego poturbowanie był wcześniej sądzony. Władze niewiele jednak z tym nie zrobiły, ponieważ mężczyzna cały jest uważany za "bohatera". W ten sposób określono go m.in. na stronie internetowej szkoły, do której chodził - donosi serwis Nexta. Rosjanin zamordował kolegę. Władze nie chcą sądzić "bohatera" Nikita Ljubimow został poważnie ranny w listopadzie ubiegłego roku i wrócił do domu po krótkiej rehabilitacji. W wyniku działań wojennych miał stracić jedno ucho. Lokalni mieszkańcy twierdzą, że po powrocie z wojny 23-latek groził kobietom w swojej rodzinnej wiosce. "Ciągłe pijackie bójki i starcia zagrażały wszystkim" - opisuje rosyjska wersja Radia Wolna Europa, powołując się na miejscowych. Sprawa została zgłoszona do organów ścigania, nic jednak z tym nie zrobiono. 27 maja wagnerowiec miał zamordować 56-letniego znajomego, Igora Puszkina. Rosyjski Komitet Śledczy podał, że Ljubimow został zatrzymany w związku ze sprawą w środę. Nie trafił jednak jak dotąd do aresztu, a jedynie do izby zatrzymań. "Na szkolnej stronie internetowej nadal widnieje jako 'bohater', a szkoła jest z niego dumna" - twierdzi serwis Nexta. Przestępcy w szeregach Grupy Wagnera. Szef najemników jeździł do więzień Rosyjska Grupa Wagnera założona przez Jewgienija Prigożyna znana jest z werbowania ochotników na wojnę w zakładach karnych. W więzieniach spotykał się z nimi sam szef formacji. W zamian za wysłanie na front, ochotnikom anulowano wyroki. Więźniom wypłacane jest wynagrodzenie, ale mniejsze niż pozostałym najemnikom. Według szacunków, Grupa Wagnera liczy nawet 50 tys. więźniów.