Według informacji Christo Grozeva najwyżsi rangą wojskowi są przekonani, że Władimir Putin jest śmiertelnie chory. I dlatego, jak twierdzi dziennikarz, "nie będą ryzykować drugiej Norymbergi" dla przywódcy u schyłku rządów. Co więcej, rosyjskie służby mogą już nie zabijać dla Putina opozycjonistów - twierdzi. Tajemniczy list do regionalnych jednostek FSB "Daily Mail" przypomina widok Władimira Putina podczas transmitowanej rozmowy ze Siergiejem Szojgu - rosyjski przywódca kurczowo trzymał stół, a jego sylwetka sprawiała wrażenia nienaturalnie ułożonej. "Wiemy, że oligarchowie z jego najbliższego otoczenia twierdzą, że jest chory. Wiemy też, że Łubianka (tradycyjna siedziba kremlowskich służb - przyp. red.) rozesłała list do wszystkich regionalnych kierownictw FSB, w którym czytaliśmy, żeby nie brać na poważnie informacji o poważnej chorobie Putina. Więc wszyscy uznali, że oznacza to coś dokładnie odwrotnego" - relacjonuje Grozev. Prawda nie ma znaczenia dla lojalności Zdaniem rozmówcy "Daily Mail" w tej sytuacji nie ma znaczenia, czy Putin naprawdę jest śmiertelnie chory. "Najistotniejsze jest to, że ludzie wokół niego tak myślą" - twierdzi. A to, jak wywodzi, będzie miało bezpośrednie przełożenia na ich lojalność. "Z tego powodu mało prawdopodobne jest, że ktoś naciśnie 'atomowy guzik', będąc przekonanym, że za trzy czy sześć miesięcy Putina może nie być. Kto ich wtedy ochroni przede Norymbergą?" - pyta. Atomowe pogróżki Christo Grozev to nagradzany bułgarski dziennikarz śledczy zajmujący się sprawami Rosji. Publikuje w brytyjskim serwisie Bellingcat. Pogróżki o atakach nuklearnych na Zachód formułowane są przede wszystkim w rosyjskiej telewizji propagandowej. Szaleństwo w rosyjskiej telewizji. Paryż, Berlin, Londyn celami Putina - czytaj w serwisie Geekweek!