- Byli przedstawiciele najwyższych urzędów, którzy najwyraźniej stoją po stronie zbrodniczych rządów, nie mogą liczyć na poparcie państwa - powiedział Christian Lindner z FDP niemieckiej grupie medialnej "Funke-Mediengruppe". - Nie mogę sobie wyobrazić, że podatnicy zapewniają mu biuro - dodał Lindner. W ubiegłym roku ze skarbu państwa na wydatki personalne w biurze byłego kanclerza wydano 407 tysięcy euro. W marcu pracownicy berlińskiego biura Schroedera podali się do dymisji, motywując swoją decyzję tym, że "były kanclerz nadal stoi po stronie rosyjskiego prezydenta i zachowuje swoją pozycję w rosyjskim lobby gazowym". SPD ma dość Schroedera Wcześniej członkini zarządu niemieckiej SPD, Michelle Muentefering, wezwała do wyrzucenia z partii Gerharda Schroedera z powodu bliskich powiązań z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. "Szkodzi naszemu krajowi i naszej międzynarodowej reputacji" - podkreśliła niemiecka polityk. "Co my, dyrektorzy partii, możemy zrobić TERAZ? Nie akceptujmy już ani centa jego składek członkowskich. To są brudne pieniądze" - oświadczyła. Gerehard Schroeder: Mea culpa? To nie w moim stylu Sam były kanclerz nie odczuwa skruchy z powodu robienia interesów - zarówno w imieniu Niemiec jak i swoim - z Władimirem Putinem, który za sprawą rosyjskiej inwazji wywołał wojnę w Ukrainie. - Stwierdzenie "mea culpa" nie jest w moim stylu - oznajmił cytowany przez Deutsche Welle.