"Nastroje między Polską a Niemcami są złe" - pisze we wtorek niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Od dłuższego czasu po obu stronach wyczuwalna jest obcość. Do tego dochodzi teraz wojna w Ukrainie, która wiele spraw w stosunkach polsko-niemieckich stawia w nowym świetle" - ocenia korespondent gazety Gerhard Gnauck. Jak pisze, mocno ucierpiał wizerunek całych Niemiec - a nie tylko byłej kanclerz Angeli Merkel i kanclerza Olafa Scholza - z powodu błędów w polityce wschodniej i energetycznej oraz kluczenia w sprawie dostaw broni dla Ukrainy. "Z kolei Polska, udzielająca szerokiego wsparcia zaatakowanemu sąsiadowi zyskała większe poważanie" - ocenia Gnauck. Utrata zaufania Ambasadorowie obu krajów mocno odczuwają tę obcość, twierdzi niemiecki dziennikarz. Opuszczający placówkę w Warszawie niemiecki ambasador Arndt Freytag von Loringhoven mówi gazecie: "Od wybuchu wojny w Polsce można zaobserwować poważną utratę zaufania do Niemiec. Grozi to tym, że kraje wschodniej i zachodniej UE oddala się od siebie". "W tej dramatycznej sytuacji w Europie polska partia rządząca PiS musi jasno pokazać, czy chce, by Niemcy były partnerem, czy też służyły za obraz wroga i kozła ofiarnego, którego publicznie się krytykuje. My chcemy współpracować. Jednak PiS wykorzystuje ten temat do urabiania elektoratu" - ocenia niemiecki dyplomata. Sympatię zastąpiła niechęć "FAZ" cytuje także byłego polskiego ambasadora w Berlinie Andrzeja Przyłębskiego, który zakończył swą misję krótko przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Jak mówi, nie dostrzega pogorszenia się stosunków polsko-niemieckich w ostatnich miesiącach. "W najlepszym razie od lat były one poprawne, o co zabiegały obie strony, a polska strona intensywniej. Ale to, co pogorszyło się znacząco, to wizerunek Niemiec w Polsce" - ocenia Przyłębski, cytowany przez "FAZ". Dodaje, że niegdysiejsza sympatia dla Niemiec przerodziła się w niechęć. Pierwszym powodem była strategia Berlina wobec Ukrainy, polegająca na słowach zamiast czynach. Zaś drugim: zachowanie niemieckich polityków w Parlamencie Europejskim i w Komisji Europejskiej. "Mam na myśli nieusprawiedliwioną, uzasadnianą ideologicznie blokadę środków UE" - mówi Przyłębski. Dodaje, że większość Polaków uznała to za stawanie po stronie opozycji, aby pomóc jej w powrocie do władzy. Krytyka w obozie liberałów Korespondent "FAZ" ocenia też, że wydarzenia za wschodnią granicą Polski są dla szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego potwierdzeniem, że bezpieczeństwa należy szukać "przede wszystkim w narodowych ramach". W Polsce także czytano sondaże z ostatnich siedmiu lat, według których niemieckie społeczeństwo w większości byłoby przeciwko udzielaniu Polsce pomocy militarnej w sytuacji kryzysowej, pisze Gnauck. Do tego obrazu pasuje to, że - "najwyraźniej z powodu wygórowanych polskich żądań" - nie doszło do wymiany czołgów między Berlinem a Warszawą w zamian za sprzęt dostarczony przez Polskę Ukrainie, dodaje. Według "FAZ" lepiej wygląda sytuacja z planem dostarczania ropy do rafinerii w Schwedt za pośrednictwem portu w Gdańsku. Niemiecki dziennik wskazuje, że niezadowolenie z niemieckiej polityki "sięga do obozu liberalnych intelektualistów". Cytuje teksty publicystki Ewy Wanat, która ostro skomentowała niedawny list otwarty niemieckich intelektualistów i celebrytów do kanclerza Scholza, sprzeciwiających się dostawom ciężkiej broni dla Ukrainy, a także artykuł producenta filmowego Macieja Strzembosza w "Rzeczpospolitej", który zarzucił Niemcom m.in. to, iż "przepracowali po wojnie kwestię antysemityzmu i Holokaustu, ale nie przepracowały innego problemu nazizmu, czyli dogmatu o wyższości wielkich narodów nad mniejszymi". Anna Widzyk