W dyskusji wojskowy pochodzący z obwodu irkuckiego na Syberii przedstawia sytuację, która miała miejsce na kierunku łymańskim. W ostatnich tygodniach siły rosyjskie próbowały dokonać tam kontrataków, które zostały powstrzymane przez Ukraińców. Maksym mówi swojej żonie Annie, że straty w ludziach po stronie rosyjskiej są wręcz przerażające. - Oni nie mogli nawet odzyskać ładunku 300. 300 stały się 200 - mówi. Określenie "ładunek 300" dotyczy żołnierzy rannych w trakcie walk, zaś "ładunek 200" to termin określający martwych. Rozszyfrowując zatem słowa wojskowego można dojść do wniosku, że rosyjskie oddziały nie były w stanie ratować rannych współtowarzyszy broni, którzy zmarli wskutek odniesionych ran. "Bez sprzętu, bez niczego" W innej z opublikowanych rozmów słyszymy żołnierza Aleksieja. Mężczyzna został zmobilizowany we wrześniu i bardzo szybko trafił na front. W rozmowie z matką wojskowy opowiada o bardzo dotkliwych stratach na polu bitwy. - Byli rozszarpani. Leżą tam, części nie mogą nawet zebrać. Są już zgnili, zjedzeni przez robaki - opowiadał. - Wyobraź sobie, że zostajemy rzuceni na linię frontu bez sprzętu, bez niczego - dodał. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja. Według Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Aleksiej w momencie rozmowy znajdował się w okopach tuż przy mieście Rubiżne we wschodniej części obwodu ługańskiego. Żołnierz opowiadał matce, że nieprawdziwe są informacje przedstawiane przez propagandę, jakoby żołnierze z mobilizacji nie brali udziału w bezpośrednich walkach. - Wszyscy się boją. Wysyłają zmobilizowane wojska na linię frontu - podkreślił. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!