Wpływowa mniejszość polityków i naukowców Zachodu uważa, że rosyjska agresja na Ukrainę została sprowokowana działaniami NATO, a dokładnie ekspansją sojuszu na Wschód ciągu ostatnich 30 lat. Na pytanie, czy to twierdzenie jest uzasadnione, może pomóc odpowiedzieć studium pt. "Not One Inch: America, Russia, and the Making of Post-Cold War Stalemate" (pol. "Ani o jeden cal: Jak Rosja i Ameryka doszły do pata w postzimnowojennym świecie"). Mary Elise Sarotte, autorka książki i profesor historii Uniwersytetu Hopkinsa, jako pierwsza prześledziła proces rozszerzenia NATO, analizując dokumenty i przeprowadzając dziesiątki wywiadów z wieloma kluczowymi dla tego procesu postaciami. DW: Czy potrafi pani sobie wyobrazić dzisiejszą Europę, w której państwa należące niegdyś do Układu Warszawskiego nie są członkami NATO? Prof. Mary Elise Sarotte: To dla mnie trudne do wyobrażenia. Bynajmniej nie jestem przeciwniczką rozszerzenia NATO na Wschód, wręcz przeciwnie - uważam, że to w pełni słuszne. Wierzę w prawo do samostanowienia. W Akcie końcowym Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (z 1975 r., dotyczy stosunków międzynarodowych, szczególnie między Wschodem a Zachodem - red.) zawarto tzw. zasady helsińskie. Wśród była ta, że każde państwo może samodzielnie wybierać sobie sojusze militarne. Moskwa także się pod tym podpisała. To oznacza, że państwa Europy Środkowej i Wschodniej miały - moim zdaniem - pełne prawo ubiegać się o członkostwo w NATO. A NATO miało pełne prawo te kraje przyjąć (...). Dziś trudno mi sobie wyobrazić Europę bez ich obecności w Sojuszu Północnoatlantyckim. I też nie chciałabym, żeby było inaczej. DW: Przedstawiciele mainstreamu w Rosji, ale też wielu w Europie czy nawet w Stanach Zjednoczonych twierdzą, że Związek Radziecki został oszukany przez George'a Busha seniora i Jamesa Bakera (były sekretarz stanu USA - red.). Rzekomo gwarantowali, że żadnego rozszerzania NATO na Wschód nie będzie. Wiem, że Władimir Putin często używa tego jako usprawiedliwienia dla okrucieństw na Ukrainie, choć według mnie nic tego nie usprawiedliwia. Poza tym źródła tej teorii nie potwierdzają. Wszystkie szczegóły są ujęte w mojej książce. Jednak krótko podsumowując: na początku rozmów, które doprowadziły do zjednoczenia Niemiec, faktycznie pojawiały się rozważania na ten temat, ale czysto teoretyczne. Było to podczas sondujących rozmów, w których chodziło o to, aby rozeznać, co stałoby się "gdyby". Ale ostatecznie obowiązuje to, co jest napisane w traktacie zjednoczeniowym, czyli tzw. Traktacie "2+4", który z jednej strony obejmował Republikę Federalną Niemiec i Niemiecką Republikę Demokratyczną, zaś z drugiej - siły zwycięskie (z koalicji antyhitlerowskiej: Francja, USA, Wielka Brytania, ZSRR - red.). Ten traktat wyraźnie zezwalał, aby NATO rozszerzało się poza linię frontu. Moskwa go podpisała i ratyfikowała. Co więcej, otrzymała za to pieniądze. Powtarzam: Traktat podpisany, pieniądze zainkasowane. Putin nigdy o tym nie wspomina. Koncentruje się na tych teoretycznych rozważaniach, zapominając, co ostatecznie się stało. DW: Jaka jest związek pomiędzy NATO a demokracją? Czy wszyscy członkowie NATO muszą być i są państwami demokratycznymi? To bardzo ciekawe pytanie. NATO to sojusz nie tylko państw, ale także wartości. W traktacie waszyngtońskim, czyli traktacie założycielskim NATO z 1949 roku, stwierdzono właśnie, że jest to porozumienie oparte na wartościach, a państwa powinny popierać te demokratyczne. Oczywiście można się zastanawiać, jak demokratyczne są dziś Węgry, skoro eksperci twierdzą, że być może to jedyne państwo członkowskie Unii Europejskiej, które nie spełnia standardów demokracji. Duży znak zapytania można też postawić, jeśli chodzi o Polskę. Niemniej uważam, że należy mieć na uwadze wzorzec. Po prostu: w umowie napisano, że państwa członkowskie powinny dzielić demokratyczne wartości. Interesujące jest również to, co stwierdzili badacze: demokratyzacja nie jest wspierana przez członkostwo w NATO, ale przez dążenie do tego członkostwa. Chodzi o samą perspektywę. Innymi słowy, kiedy kraje chcą być członkami, mają motywację, aby stawać się bardziej demokratycznymi. Pytanie o tą demokratyczność jest zasadne, ale musimy wybrać, czy chodzi o pewien ideał, czy o rzeczywistość. Jednak to właśnie ten ideał jest kluczowy. Mary Elise Sarotte - profesor historii w School of Advanced International Studies (SAIS), wchodzącej w skład Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Waszyngtonie. Autorka sześciu książek. Za "Ani o jeden cal..." otrzymała nagrodę Pushkin House (2022) oraz nagrodę imienia Artura Rossa (2022, srebrny medal). Była również nominowana do Medalu Księcia Westminsteru oraz do Cundill Prize. Ukończyła licencjat na Harvardzie, a doktorat z historii zrobiła na Uniwersytecie Yale. Alexander Andreev, Redakcja Polska Deutsche Welle *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!