Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich komentując w rozmowie z Polską Agencją Prasową ostatnie wydarzenia na Ukrainie wskazał na "pewne sukcesy strony ukraińskiej", która kontynuuje kontrofensywę w obwodach chersońskim, donieckim i charkowskim. Podkreślił także "gwałtowną próbę" uzupełniania przez Rosję braków na froncie i powstrzymywania "presji ukraińskiej" poprzez kierowanie zmobilizowanych sił, bez wystarczającego szkolenia, na front. Menkiszak, oceniając rosyjską mobilizację, zwrócił uwagę na sposób w jaki jest ona przeprowadzana - sięganie po więźniów, organizowanie wręcz łapanek na ulicach miast rosyjskich. "Duży stopień desperacji" u Rosjan - Świadczy o tym, że Rosja ma bardzo duży problem i jest duży stopień desperacji po stronie rosyjskiej. Żeby na razie przynajmniej ustabilizować tę linię frontu, zatrzymać kontrofensywę ukraińską, a ewentualnie w dalszej kolejności próbować odzyskiwać utracone tereny - powiedział. Jego zdaniem groźba użycia przez Rosjan broni jądrowej to 'straszak', a celem takiego działania jest wywołanie histerii na Zachodzie. - To się niestety częściowo udaje. Wszyscy rozmawiają o broni jądrowej, uważając za coś naturalnego, że Rosja będzie gotowa użyć tej broni, dlatego że utraciła kilkadziesiąt kilometrów terytorium - podkreślił ekspert z OSW. Dodał, że "to prostu absurd". Zaznaczył jednak, że nie można popadać w kolejną skrajność, całkowicie wykluczając taką możliwość. Broń jądrowa w skrajnej sytuacji - Moim zdaniem może to nastąpić tylko w skrajnej sytuacji. Kiedy Władimir Putin dojdzie do przekonania, że istnieje bezpośrednie zagrożenie upadku jego reżimu. Tak się może stać np. w przypadku, kiedy siły ukraińskie wyzwolą nie tylko w całości zajęte od lutego roku przez Rosjan tereny, ale wyzwolą także całość Donbasu, Krym i zagrożą właściwemu terytorium Federacji Rosyjskiej - zaznaczył Menkiszak. Dodał, że to są sytuacje, które mogą skłonić Putina do podjęcia tak radykalnych decyzji. Rezolucje potępiające Rosję. "Duże znaczenie polityczne" Zgromadzenie Ogólne ONZ przegłosowało w środę przeważającą liczbą głosów rezolucję potępiającą rosyjską próbę aneksji terytorium Ukrainy. Za rezolucją opowiedziały się 143 kraje, przeciwko były Rosja, Syria, Korea Północna, Białoruś i Nikaragua. W czwartek rezolucję potępiającą działania Rosji przyjęło Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, uznając Rosję za "terrorystyczny reżim". - Te dwie rezolucje mają duże znaczenie polityczne. Pokazują, że społeczność międzynarodowa jest w przytłaczającej większości przeciwna tej rosyjskiej agresji, brutalnej wojnie. Pokazują też skalę rosyjskiej izolacji. Popatrzmy jakie kraje poparły Rosję w głosowaniu w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Rosję można porównać z Koreą Północną, z krajami najbardziej autorytarnymi, totalitarnymi na świecie. To pokazuje skalę izolacji Rosji na świecie, zadaje kłam rosyjskiej propagandzie, że kraje zachodu sprzeciwiające się agresji na Ukrainę to tylko niewielka część społeczności międzynarodowej" - ocenił Menkiszak. Kiedy skończy się wojna? Ekspert OSW odniósł się też do wypowiedzi jednego z doradców prezydenta Ukrainy. Mychajło Podolak w wywiadzie dla niemieckiego "Bilda" powiedział, że "jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wojna może się skończyć już zimą tego roku lub na wiosnę przyszłego". - Nie ma osoby, która mogłaby w tej chwili rzetelnie prognozować z czym będziemy mieli do czynienia za kilka miesięcy, czym i czy w ogóle ta wojna się skończy. Osobiście głęboko wątpię, że ona się skończy. Moim zdaniem będziemy mieli do czynienia, w tej czy innej formie, z przeciąganiem się tego konfliktu - powiedział Menkiszak. Dodał, że z czasem wojna na Ukrainie może "przybrać charakter konfliktu o niskiej intensywności". - Ponieważ cele polityczne i wojskowe obydwu stron są tak radykalnie od siebie odległe, istnieje tak duża determinacja zarówno po stronie rosyjskiej, jak i ukraińskiej, aby te cele osiągać, nie widzę szansy, żeby ta wojna się skończyła. Chyba, że mówimy o niewielkiej przerwie w działaniach wojennych, ze względu na wyczerpanie sił obydwu stron - ocenił ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.