Trwa od dawna zapowiadana ukraińska kontrofensywa. Jej przebieg na żywo można śledzić tutaj. "Trwają zacięte walki, siły rosyjskie ponoszą straty, odnosimy sukcesy mimo deszczu" - mówił w poniedziałek wieczorem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Podziękował także wojskowym "za każdą ukraińską flagę, która wraca na swoje miejsce w wyzwolonych miejscowościach". Z kolei Rosjanie chwalą się, że w walkach na kierunku zaporoskim ich wojska zdobyły opancerzone pojazdy armii ukraińskiej - czołgi Leopard oraz wozy piechoty Bradley. Takie informacje podało Ministerstwo Obrony Rosji. Dr Łukasz Przybyło, ekspert z Akademii Sztuki Wojennej przestrzega, by bardzo ostrożnie podchodzić do obecnych w przestrzeni medialnej informacji. - Jesteśmy poddawani działaniom informacyjnym wielu stron, dużo rzeczy nie wiemy. Po jednej stronie mamy Ukraińców, którzy zachowują bardzo wysokie bezpieczeństwo operacyjne, w zasadzie nie wypływają od nich informacje inne niż te, które oni chcą, żeby wypłynęły. Jakie są naprawdę postępy Ukraińców, jakie są ich straty, co udało im się osiągnąć, tego dowiadujemy się po czasie. Z drugiej strony Rosjanie też prezentują obraz propagandowy, nagłaśniając jednostkowe wydarzenia i próbując ogłaszać, że oto armia ukraińska ponosi klęskę za klęską - zwraca uwagę. Kontrofensywa ukraińska. Jak przebiega? Jak Łukasz Przybyło ocenia kontrofensywę ukraińską na tym etapie? - To, co widzimy w ostatnim tygodniu, to kształtowanie pola bitwy, czyli stworzenie jak największej liczby dylematów dla przeciwnika. Ukraińcy nacierają obecnie co najmniej na czterech kierunkach dość oddalonych od siebie, co może spowodować, że Rosjanie będą musieli zareagować na te działania, przerzucając tam odwody - analizuje. Dlaczego jest to takie ważne? Jak wyjaśnia dr Przybyło, armie, które dzisiaj ścierają się w Ukrainie, są mało liczne. Na tym samym terytorium podczas II wojny światowej walczyły armie milionowe. - Na przełomie 1943/1944 walczyły tam prawie cztery miliony żołnierzy. Dzisiaj na tym samym terytorium jest to łącznie około 500-600 tysięcy żołnierzy. To oznacza, że jeżeli Ukraińcy podejmują działania na bardzo szerokim froncie, to tym 300 tysiącom rosyjskich żołnierzy będzie trudno obsadzić cały ten bardzo długi front - tłumaczy nasz rozmówca. Dodaje, że nawet biorąc pod uwagę nowoczesne uzbrojenie, lotnictwo, dużo nowocześniejsze czołgi czy artylerię, przy tak małych liczbach żołnierzy może być trudno obsadzić umocnienia. - W drugą stronę oczywiście też to działa - zastrzega dr Przybyło, choć przyznaje, że już zimą było widać, że Rosjanie nie są w stanie działać na takim poziomie zaawansowania jak Ukraińcy. - Wyprzedzili Rosjan, jeśli chodzi o umiejętności prowadzenia działań taktycznych, a może nawet i operacyjnych - wskazuje. Kontrofensywa ukraińska. Scenariusze Ekspert jest przekonany, że dla Ukrainy przedłużająca się wojna to katastrofa ekonomiczna, narodowa, populacyjna, demograficzna. Dla Rosjan przedłużanie wojny też nie będzie łatwe do zaakceptowania, ale na pewno nie będzie tak dramatyczne jak dla Ukrainy. Co zatem byłoby z punktu widzenia Ukrainy najlepszym scenariuszem? - Najbardziej optymistyczny scenariusz to taki, w którym rosyjskie rezerwy się zużyją w czasie początkowych działań ukraińskich, a Ukraińcom uda się przełamać linię obrony rosyjskiej i osiągnąć cele, które sobie stawiają - chodzi o przerwanie korytarza lądowego do Krymu, czyli odbicie chersońszczyzny i południowo-wschodniej Ukrainy, z Melitopolem i Mariupolem włącznie, a być może i Krymem. Na pewno celem narodowym i strategicznym Ukrainy jest powrót do granic z 2014 roku. To plan maksimum - mówi dr Łukasz Przybyło. Jak dodaje, negatywny scenariusz to ten, w którym Ukraińcom nie uda się przełamać linii obrony i ugrzęzną, a Rosjanie będą za silni. - Wtedy może przerodzić się to w coś w rodzaju Bachmutu plus, tylko na szerszym froncie - prognozuje. Wojna w Ukrainie. Co zrobi Rosja? Zdaniem naszego rozmówcy dzisiaj Rosja stoi przed dylematem. - Cały czas Rosja jest "trochę w ciąży", czyli jakiejś mobilizacji dokonała, ale nie takiej, która mogłaby zmienić sytuację na froncie - podkreśla dr Przybyło. I przyznaje, że choć armia rosyjska była mocno przereklamowana, to jednak wciąż pozostaje groźna i ma potencjalnie sporo opcji do rozegrania. Z pełną mobilizacją i zalaniem Ukrainy setkami tysiącami żołnierzy włącznie. Czemu zatem Rosja nie decyduje się na taki scenariusz? Dr Przybyło wskazuje, że w drugiej fazie kampanii, wiosną 2022 roku, ci żołnierze, którzy powinni byli szkolić kolejne jednostki, budować rezerwy, poszli na wojnę i tam poginęli. - Całkiem możliwe, że Rosjanie nie mają możliwości, by szybko stworzyć armię rezerwową, która mogłaby w sposób masowy wejść do gry na Ukrainie. I oby tak było, bo gdyby Rosja jednak zdecydowała się na wojnę totalną, to byłby to scenariusz dla Ukrainy zabójczy - mówi Interii dr Łukasz Przybyło.