"Prezydentowi chodziło o to, że Putinowi nie można pozwolić na sprawowanie władzy nad swoimi sąsiadami lub regionem. Nie mówił o władzy Putina w Rosji ani o zmianie reżimu" - wyjaśnił przedstawiciel Białego Domu w wiadomości przekazanej dziennikarzom towarzyszącym prezydentowi. Biały Dom odniósł się w ten sposób do zdania kończącego przemówienie amerykańskiego prezydenta w Warszawie: "Na litość boską, on nie może pozostać przy władzy", które przez komentatorów zostało odebrane jako wezwanie do zmiany władzy na Kremlu. Do tej pory sam Biden, jak i przedstawiciele jego administracji odrzucali sugestie, że celem strategii USA jest obalenie Putina. Jednocześnie sam gospodarz Białego Domu w ostatnich dniach zaczął znacznie ostrzej wypowiadać się o rosyjskim prezydencie, nazywając go zbrodniarzem wojennym, mordercą i rzeźnikiem. CNN: Przemówienie Bidena w Warszawie najważniejszym wystąpieniem jego prezydentury "Przemówienie prezydenta Joe Bidena w Warszawie było najważniejszym wystąpieniem jego prezydentury" - ocenili z kolei komentatorzy CNN, recenzując jego mowę na dziedzińcu Zamku Królewskiego. Wyrazili też duże zaskoczenie słowami prezydenta o tym, że Władimir Putin "nie może pozostać przy władzy". - To może być najważniejsze przemówienie, które wygłosi jako prezydent, a z pewnością najważniejsze do tej pory - powiedziała dziennikarka CNN Kaitlan Collins. - To był dość szalony moment - ocenił reporter Phil Mattingly, zwracając uwagę na to, że podczas spotkań z uchodźcami na Stadionie Narodowym Biden nazwał Putina "rzeźnikiem". Telewizja zacytowała też odpowiedź rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, który stwierdził w SMS-ie do stacji, że decyzja o tym, kto sprawuje władzę w Rosji należy do Rosjan, a nie do Bidena. Były attache wojskowy USA w Moskwie gen. Peter Zwack zwrócił uwagę na to, że podczas mowy Biden zwrócił się bezpośrednio do Rosjan, używając dojmujących dla nich porównań obecnej wojny, m.in. z oblężeniem Leningradu. Politolog Uniwersytetu Stanforda Larry Diamond określił przemówienie prezydenta USA w Warszawie mianem "churchillowskiego", nakreślając generacyjną walkę demokracji z autokracją.