Prezydent Rosji Władimir Putin w orędziu do narodu oskarżył Zachód o wojnę w Ukrainie oraz zawiesił udział Rosji w traktacie o redukcji zbrojeń. Niemiecka prasa nie zostawia na nim suchej nitki. Za wojnę w Ukrainie jest odpowiedzialny...Zachód "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze krytycznie: "W gruncie rzeczy orędzie Putina o stanie państwa nie zawierało wiele nowego. (...) Było usprawiedliwieniem wojny napastniczej, której nie da się usprawiedliwić. (...) Kłamstwem jest, gdy Putin mówi, że Zachód rozpoczął tę wojnę. (...) Nie jest też prawdą, że Zachód chce przekształcić lokalny konflikt w konflikt globalny. Gdy stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ najeżdża sąsiedni kraj w celu zajęcia jego terytorium, nie jest to sprawa lokalna, tylko brutalne pogwałcenie Karty Narodów Zjednoczonych, wobec którego żaden naród nie może być obojętny. To właśnie Putin rozszerza konflikt poza Ukrainę, wielokrotnie grożąc Zachodowi użyciem broni atomowej. (...) A to, że nie tylko odniósł się do nowych naziemnych systemów broni strategicznej, ale także zawiesił traktat ‘New Start’ jest nieodpowiedzialne". "Berliner Morgenpost" komentuje: "70-letni prezydent Rosji miał niemal młodzieńczą świeżość, gdy wszedł na scenę i rozpoczął swoje orędzie o stanie państwa. Wyjaśnił swoje spojrzenie na Rosję i Zachód. A to, co powiedział, było równie żałosne, co absurdalne. Niesłychanie odwracając bieg historii, Putin obwinia USA za wojnę rok po rozpoczęciu rosyjskiego ataku na Ukrainę. Gdy Putin mówi o wojnie, kłamstwo goni kłamstwo. Ale w żadnym miejscu swojego przemówienia szef Kremla nie przekroczył czerwonej linii. Nie zagroził ponownie użyciem broni nuklearnej. Putin zostawił sobie otwartą furtkę. Podobnie jak w przypadku traktatu ‘New Start’, którego nie anulował, ale zawiesił. Dla Zachodu to kwestia twardego stanowiska. I dostrzeżenia w chińskiej inicjatywie pokojowej prawdziwej szansy". "Reutlinger General-Anzeiger" ostrzega: "Przypomina to czasy zimnej wojny. Najpierw prezydent USA udaje się z błyskawiczną wizytą do Kijowa i obiecuje Ukrainie wsparcie militarne i polityczne. Następnego dnia prezydent Rosji odpowiada zawieszeniem traktatu o rozbrojeniu nuklearnym. W tym samym czasie Chiny zaostrzają ton wobec Zachodu i oskarżają USA o pogłębianie swoim zachowaniem konfliktu na Ukrainie. Uruchamia się tu niebezpieczny automatyzm gróźb i kontrgróźb, który może pociągnąć świat w przepaść". Według "Allgemeine Zeitung" z Moguncji: "Przemówienie Putina jest tylko najmniejszą reakcją, której można się było spodziewać wobec spektakularnej wizyty prezydenta USA Joe Bidena w Kijowie. Kryje w sobie także minimum tego, co konieczne, żeby nie przyznać się przed narodem rosyjskim do porażki rozpętanej przez niego wojny, porażki jego strategii podzielenia Zachodu i porażki jego ruso-faszystowskiej misji. Patrząc na nie w ten sposób, Putin mógł wydawać się łagodny niczym baranek w rok po rozpoczęciu tej wyniszczającej pod każdym względem wojny. Z drugiej strony, w jego przemówieniu nie ma żadnej nadziei na negocjacje, żadnej nadziei na pokój. Wręcz przeciwnie, należy się obawiać, że Rosja w rocznicę rozpoczęcia wojny nasili ponownie bombardowanie i ostrzeliwanie Ukrainy". "Nie ma czego i nie ma z kim negocjować" "Pforzheimer Zeitung" analizuje: "Wśród klakierów Putina widzieliśmy już dawniej więcej entuzjazmu. Tym razem wielu funkcjonariuszy państwowych zgromadzonych na sali nie wyglądało na zadowolonych przez długi czas jego wystąpienia, podczas gdy ich dyktator coraz bardziej upajał się swoimi słowami, powtarzając własne, dobrze znane, propagandowe frazesy o agresywnych Stanach Zjednoczonych i złym Zachodzie, który nie pozostawiły mu wyboru innego niż napaść na Ukrainę. Był to iście diaboliczny pokaz kłamstw i wielu z obecnych niewątpliwie o tym wiedziało. Twierdzenie Putina, że Rosja nie prowadzi wojny przeciwko narodowi ukraińskiemu, brzmiało wręcz cynicznie. A jego wywody nie pozostawiają cienia wątpliwości, że jest zdecydowany kontynuować ‘operację specjalną’. Z tym człowiekiem, to stało się wczoraj jasne, nie ma obecnie czego negocjować". "Nordwest-Zeitung" z Oldenburga ocenia: "W Rosji panuje stan, który można określić jako toksyczną normalność. ‘Specjalna operacja wojskowa’ jest dla wielu Rosjan odległa, ale państwowa propaganda z jej nacjonalistycznymi hasłami i argumentami zdaje się odnosić zamierzony skutek. Miejska klasa średnia, która opowiada się za wartościami demokratycznymi, albo już opuściła kraj, albo z konieczności się z tym pogodziła. Jak każdy reżim autorytarny, Rosja jest nie tylko agresywna na zewnątrz, ale także represyjna w polityce wewnętrznej. Putin wie, że nie musi się obecnie spodziewać oporu ze strony rosyjskiego społeczeństwa". Redakcja Polska Deutsche Welle