Atak miał miejsce w poniedziałek pod Kijowem, ale stacja poinformowała o nim dopiero w piątek, gdy jej pracownicy bezpiecznie powrócili do Wielkiej Brytanii. Ekipa telewizyjna przeżyła chwile grozy podczas podróży samochodem do miasta Bucza, dokąd jechała, aby sfilmować zniszczony rosyjski konwój, który dzień wcześniej miała zaatakować ukraińska armia. Ramsey relacjonował, że w pewnym momencie doszło do eksplozji i wybuchła opona, a następnie: "Nasz świat wywrócił się do góry nogami" - powiedział dziennikarz. "Pociski przelatywały przez cały samochód. Szyby, siedzenia, kierownica i deska rozdzielcza zostały zniszczone" - relacjonował. Gdy zdecydował się uciec z ostrzelanego auta, został postrzelony w dolną część pleców. Z kolei operator kamery Richie Mockler został dwukrotnie trafiony w kamizelkę kuloodporną. Trzem pozostałym członkom ekipy udało się uciec unikając obrażeń. Schronili się w jednym z pobliskich budynków przemysłowych i stamtąd zadzwonili do swojej stacji telewizyjnej z prośbą o pomoc. Spędzili tam noc, bojąc się, że rosyjscy żołnierze przyjdą tam, aby ich zabić. Gdy w końcu usłyszeli głosy na klatce schodowej, byli przerażeni. Odetchnęli z ulgą, gdy okazało się, że to ukraińscy policjanci, którzy przyjechali ich ewakuować.