Zażalenie na operatora Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Warszawie złożył burmistrz Woli Krzysztof Strzałkowski. Operator odmówił wysłania karetki do kobiety z Ukrainy w zaawansowanej ciąży, która źle się poczuła. Jak poinformowała rzeczniczka wojewody, dyspozytor został ukarany. Opisana w piśmie sytuacja miała miejsce 5 marca w hali Dworca Zachodniego. Pełniący tam dyżur pracownik socjalny, który pomagał uchodźcom przybywającym z Ukrainy zaobserwował niepojącą sytuację. Kobieta w zaawansowanej ciąży trzymała się za brzuch i skarżyła się na bóle. Dzień wcześniej wylała niechcący na swój brzuch gorący napój. Dlatego pracownik postanowił wezwać karetkę pogotowia, jednak dyspozytor odmówił jej wysłania i polecił, żeby udać się na izbę przyjęć. W rezultacie karetkę wezwali policjanci. Według nieoficjalnych informacji PAP w szpitalu natychmiast została wykonana cesarka. Burmistrz Woli Krzysztof Strzałkowski, powołując na słowa lekarza, powiedział, że o życiu mamy i dziecka zdecydowało 15 minut. Po wyjściu ze szpitala w dobrym zdrowiu kontynuowali podróż. "Stwierdzono nieprawidłowości" Do sytuacji odniósł się wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł, który przeprowadził postępowanie wyjaśniające. "W wyniku postępowania stwierdzono nieprawidłowości w wywiadzie przeprowadzonym przez dyspozytora medycznego (przy pierwszym zgłoszeniu), w związku, z czym zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe. W wyniku drugiego zgłoszenia zespół ratownictwa medycznego został niezwłocznie wysłany" - wyjaśniła rzecznik wojewody. Poinformowała też, że zgłoszenia były obsługiwane przez Dyspozytornię Medyczną w Warszawie, a nie przez operatora Centrum Powiadamiania Ratunkowego. - 5 marca br. ok. godziny 12:44 do dyspozytorni medycznej DM 07 01 Warszawa wpłynęło zgłoszenie dotyczące oparzenia brzucha u kobiety ciężarnej, znajdującej się na Dworcu Zachodnim. Ze szczegółowej analizy zgłoszenia, wynika, że wywiad został przeprowadzony przez dyspozytora medycznego, ale był on niepełny. Pracownik, który odmówił wysłania ZRM został ukarany zgodnie z Kodeksem Pracy - uściśliła Ewa Filipowicz. - Następnie ok. 12:55 w tej samej sprawie wpłynęło drugie zgłoszenie do dyspozytorni medycznej. Dyspozytor niezwłocznie przyjął wezwanie i zadysponowano zespół ratownictwa medycznego - dodała rzecznik. Podkreśliła, że wszystkie sygnały w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w zakresie wysyłania zespołów ratownictwa medycznego są gruntowanie analizowane. - Codziennie jest też prowadzony nadzór poprzez odsłuchiwanie rozmów dyspozytorów. Zdecydowana większość jest przeprowadzana w sposób prawidłowy, a nieprawidłowości są natychmiast korygowane - zaznaczyła i dodała, że w ciągu roku dyspozytornie medyczne w województwie odbierają około miliona zgłoszeń.