W poniedziałek Dmitrij Miedwiediew - były premier i prezydent Rosji współpracujący w Władimirem Putinem - opublikował w serwisie Telegram wpis dotyczący Polski i jej relacji z Rosją. Z punktu widzenia obecnego wiceszefa Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Europa "jest boleśnie świadoma szkód" wyrządzanych jej przez antyrosyjskie sankcje. Z jego punktu widzenia Rosja - którą nazywa "ukochanym, europejskim krajem" - jak zawsze "wyprzedziła rozpędzony parowóz". Dmitrij Miedwiediew: "Derusyfikacja" gospodarki będzie droga i bezcelowa Były szef rosyjskiego rządu przypomniał, że 15 i 16 marca premier Mateusz Morawiecki, wicepremier Jarosław Kaczyński oraz szefowie Rad Ministrów z Czech i Słowenii pojechali "pilnie strzeżonym pociągiem" do Kijowa, gdzie spotkali się z władzami Ukrainy. "Prawie jak Iljicz (Włodzimierz Lenin - red.) w samochodzie pancernym z niemieckimi pieniędzmi" - napisał, przypominając o wydarzeniach sprzed rewolucji październikowej. Jak dodał Miedwiediew, przywódcy mówili, że "obiecują przyjaźń i pomoc" Ukrainie. "Kłamali oczywiście. Wracając, Morawiecki uroczyście zapowiedział opracowanie programu 'derusyfikacji polskiej i europejskiej gospodarki'. Odważnie uściślił, iż 'to może być kosztowne'" - stwierdził rosyjski polityk. "Wszystko, co Polska mogła stracić ze względu na własną długotrwałą, patologiczną rusofobię, zostało już stracone" - ocenił Miedwiediew. Zacytował też powiedzenie, którego mają używać "ukochani sąsiedzi Polaków": "szopa spłonęła, spal chatę". Były premier Rosji: Władza w Polsce dotknięta jest korupcją, sprzeczkami i niepowodzeniami w gospodarce Kremlowski polityk uznał też, że nasz kraj "wije się z bólów fantomowych". "Jego elitom trudno pogodzić się z faktem, że prawie 400 lat temu Wielka Smuta (okres w historii Rosji - red.) zakończyła się wypędzeniem polskich okupantów z Kremla; że nie stworzono wielkiego imperium Rzeczypospolitej" - napisał. Jak również przekazał, powodem takiego "stanowiska" władz w Warszawie "nie są intrygi Rosji", ale "wewnętrzne sprzeczki, korupcja, niepowodzenia gospodarcze i przegrane bitwy" - wyliczył, nie podając jednak szczegółów ani uzasadnienia dla takiego stanowiska. Miedwiediew także w dalszej części wpisu negatywnie wyraża się o Polsce. "Jej propaganda jest najbardziej zajadłym i wulgarnym krytykiem Rosji. To wspólnota imbecyli politycznych" - uznał. Miedwiediew: W Polsce marzą o zapomnieniu II wojny światowej Następnie były prezydent Rosji zapewnił, iż w jego kraju "nie ma zwyczaju ukrywania nawet najciemniejszych kart naszej wspólnej historii". Ta wypowiedź jest wbrew faktom, takim jak delegalizacja stowarzyszenia Memoriał badającego zbrodnie z czasów stalinizmu i łamanie praw człowieka w ZSRR, którego Rosja jest sukcesorem. "W Polsce marzą o zapomnieniu II wojny światowej. Przede wszystkim pamięci o tych radzieckich żołnierzach, którzy pokonali faszyzm, wypędzili najeźdźców z polskich miast i nie pozwolili zniszczyć Krakowa" - kontynuował, przypominając też, że czerwonoarmiści "wyzwolili więźniów obozów Auschwitz i Majdanek". Nie nawiązał jednak do późniejszej - trwającej ponad 40 lat - zależności władz PRL od postanowień decydentów w Moskwie, oddzieleniu naszego kraju "żelazną kurtyną" od Zachodu czy wykluczenia Polski z powojennego "planu Marshalla", ratującego europejską gospodarkę. Wpis Miedwiediewa: W Rosji nie ma nastrojów antypolskich Zdaniem Dmitrija Miedwiediewa "historia jest teraz rysowana na nowo", a pomniki - w domyśle poświęcone rosyjskim "bohaterom" - burzone. "Faszystowska okupacja (z czasów II wojny - red.) jest otwarcie utożsamiana z 'sowiecką'. Trudno wymyślić bardziej kłamliwą i obrzydliwą retorykę, ale Polakom się to udaje" - ocenił. Opisując sytuację w Rosji, były premier rządu w Moskwie podał, że w jego kraju "nie ma i nigdy nie było nastrojów antypolskich". "Socjologowie zeznają, że obywatele Rosji są dość przyjaźnie nastawieni do tego narodu. Nie sposób zapomnieć o wybuchu współczucia po katastrofie smoleńskiej" - argumentował. Miedwiediew nie uściślił, do których badań "socjologów" się odwołał. Znany jest natomiast niedawny sondaż "Active Group", w którym 86,6 proc. badanych Rosjan przyznało, że "toleruje i popiera" ewentualną napaść na Unię Europejską, czyli m.in. Polskę czy państwa bałtyckie. Ponadto 75 proc. respondentów odpowiedziało, iż kolejną ofiarą rosyjskich wojsk po Ukrainie powinna być właśnie Polska. Jak wymienił polityk, Rosjanie po 10 kwietnia 2010 roku "nieśli kwiaty do ambasad i świątyń, składali kondolencje w prasie i mediach społecznościowych". Nazwał też siebie - pisząc o tamtym czasie - "głową państwa", która "ogłosiła dzień żałoby" po rozbiciu się prezydenckiego Tu-154M. Kremlowi zarzucano jednak wtedy, że Miedwiediew - mimo tytułu prezydenta - w rzeczywistości nadal był uzależniony od ówczesnego premiera Władimira Putina, a ich roszada między stanowiskami miała zapewnić temu drugiemu politykowi utrzymanie władzy, mimo zapisów w rosyjskiej konstytucji. Opinia Dmitrija Miedwiediewa: Interesy Polaków poświęcono rusofobii Miedwiediew nawiązał też do swoich wizyt w Polsce po katastrofie pod Smoleńskiem. "Przekonałem się podczas nich, że między naszymi państwami nie ma przeszkód, by stosunki dyplomatyczne poprawiły się. Jednak elity, na czele z partią PiS 'Kaczyńskiego numer dwa', kontrolowaną przez 'amerykańskich panów', zrobiły wszystko, aby zablokować tę naturalną drogę" - napisał w sieci. Jego zdaniem interesy Polaków poświęcono "rusofobii miernych polityków, 'lalkarzy' zza oceanu", a w tym wszystkim widać "oznaki starczego szaleństwa". "Decyzja o rezygnacji z zakupu rosyjskiego gazu, ropy i węgla, sprzeciw wobec Nord Stream 2, już wyrządziły poważne szkody gospodarce Polski" - stwierdził, ponownie nie podając podstaw swojego rozumowania. Przestrzegł też, że nad Wisłą "będzie tylko gorzej". "To samo dotyczy wielu innych kroków Warszawy, opierających się nie na ekonomii, ale polityce pod przykrywką 'derusyfikacji'. Teraz dla wasalnych elit polskich o wiele ważniejsze jest przysięganie wierności zwierzchnikowi, czyli Ameryce, niż pomaganie własnym obywatelom" - napisał. Według Miedwiediewa Polacy "prędzej czy później zrozumieją, że nienawiść do Rosji nie wzmacnia społeczeństwa" i "nie przyczynia się do dobrobytu oraz spokoju", a współpraca z Rosją "jest dla nich korzystna". Wśród jej możliwych form wymienił gospodarkę, naukę czy kulturę, zestawiając ze sobą nazwiska Puszkina i Mickiewicza, Czajkowskiego i Chopina oraz Łomonosowa z Kopernikiem. Polityk spodziewa się też, że obywatele Polski "dokonają właściwego wyboru, bez podszeptów i presji" zza granicy, która - jak uznał w podsumowaniu - cierpi na "demencję".