"Ukraińska Prawda" zmierzyła się z głosami krytyki skierowanymi w stronę ukraińskiej kontrofensywy na polu walki. Po rozmowie z kilkudziesięcioma żołnierzami, ekspertami i ochotnikami serwis ustalił, jaka jest sytuacja na głównych kierunkach kontrofensywy, a także co jest największą przeszkodą w skuteczniejszej walce z Rosjanami. Artykuł jest pokłosiem wypowiedzi płynących głównie z Niemiec i USA, w których wskazywano, że Ukraina nie posuwa się na froncie wystarczająco szybko i wykazuje mankamenty w swoich działaniach zbrojnych. Wojna na Ukrainie. Trzy główne kierunki Jak wynika z obszernej analizy "Ukraińskiej Prawdy", armia Kijowa skupia się obecnie na trzech kierunkach: tawrijskim, bachmuckim i chersońskim. Ofensywa na pierwszym kierunku zakończyła się niedawno głośnym wyzwoleniem miejscowości Robotyne. Jak jednak czytamy, główną zdobyczą w tym regionie byłyby Melitopol lub Berdiańsk. Przejęcie tych miejscowości pozwoliłoby przeciąć Rosjanom połączenie logistyczne między Rosją a Krymem. Dalej czytamy, że trudne do opanowania są kierunek bachmucki i chersoński. Na pierwszym z nich nie udało się jeszcze odbić kluczowych stanowisk, które okupują Rosjanie. W przypadku drugiego kierunku Ukraińcy działają inaczej - tworzą zasadzki, sabotaże i atakują mniejsze rosyjskie twierdze. Dzieje się tak z uwagi na ukształtowanie terenu i brak możliwości przerzucenia swoich sił przez Dniepr. Miny A analizie wskazano cztery powody, dla których ukraińska kontrofensywa nie posuwa się tak dynamicznie, jak wyobrażano sobie na zachodzie. Chodzi o rozległe pola minowe, brak lotnictwa, brak artylerii i brak doświadczonych dowódców - przekazuje swoje ustalenia "Ukraińska Prawda". Rosyjskie pola minowe to jedno z największych wyzwań obecnych walk. Często miny znajdują się w odległości 50-60 centymetrów od siebie. Najgorsza sytuacja panuje na Zaporożu, gdzie Rosjanie mieli półtora roku, by przygotować rozległe pola minowe. Sprzęt do usuwania min nie jest w stanie wystarczająco szybko wyczyścić newralgicznego obszaru. Co więcej, kiedy Rosjanie wycofują się z danego miejsca, odchodzą na kilka kilometrów od głównego pola walk i w nowym miejscu obudowują się minami. Brak lotnictwa i artylerii - Niedawno na zachodzie pojawiło się oskarżenie, że nie walczymy według nowoczesnej taktyki, a sowieckiej. Walczymy tak, jak uważamy za konieczne w warunkach na polu bitwy. Żadna amerykańska doktryna nie poradziłaby sobie z naszą wojną, bo brakuje nam lotnictwa - powiedział Andrii Zagorodnyuk, prezes zarządu Centrum Strategii Obronnych. Jak czytamy, siły ukraińskie nie radzą sobie w powietrzu, ponieważ nie mają wystarczającej liczby maszyn. Brak wsparcia z powietrza uniemożliwia atakowanie fortyfikacji Rosjan, kiedy jednocześnie wojska Putina mają zasoby, by w taki sposób atakować Ukraińców. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja. Nierówna walka dotyczy także artylerii. "Ukraińska Prawda" przypomina, że z powodu braku amunicji ukraińskie wojska wycofały się w ubiegłym roku z obwodu ługańskiego. Choć w rozwiązaniu tego problemu pomagają kraje Zachodu, Rosjanie wciąż mają większe zasoby. - Rosjanie wciąż mają zapasy. Co prawda kurczące się, ale nie jest to żaden wyraźny niedobór. Wysadzamy ich magazyny, niszczymy logistykę, ale i tak mają przewagę - opowiada dowódca batalionu "Swoboda" Petro Kuzyk. Brak doświadczonych dowódców W analizie pojawia się także problem związany z zasobami ludzkimi. Wielu rekrutów szkolonych na zachodzie uczy się zasad prowadzenia operacji wojskowych, które po przyjeździe na miejsce okazują się nieprzystające do realiów. Najpoważniejsza kwestia to jednak brak doświadczonych dowódców. - Niektórzy przychodzą i nie wiedzą, co robić. Jak szkolić, jak dowodzić, jak walczyć. W rezultacie planowanie nie istnieje - mówi ze złością w głosie jeden z ukraińskich szturmowców. Jak czytamy, na polu walki pojawiają się także kolejne problemy. Choć do niedawna Ukraińcy górowali w kwestii liczby i zaawansowania dronów, Rosjanie szybko zaczęli produkować swoje maszyny i zrównywać poziom tego rodzaju wyposażenia. Ponadto po obu stronach konfliktu pojawiają się kłopoty z wyposażeniem medycznym. Ukraińcy narzekają również na organizację ewakuacji z pola walki. Ochotniczka pomagająca na polu walk mówi, że wyniesienie rannych z newralgicznego terenu zajmuje wiele godzin, co przekłada się na brak odpowiedniej pomocy dla poszkodowanego. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!