Nawet wśród prokremlowskich analityków nie ma zgody w sprawie oceny sytuacji na froncie. Rosyjscy eksperci zdają sobie sprawę, że Rosja nie jest niezniszczalna. Propagandziści Kremla dzielą się na tych, którzy chcą kontynuować wojnę i izolację kraju za wszelką cenę. Jednak nawet najbardziej proklemlowscy analitycy dopuszczają wizje przegrania wojny, a nawet przeniesienia frontu zmagań militarnych na terytorium Rosji. Były doradca Władimira Putina i politolog blisko związany z Kremlem Siergiej Markow stwierdził w rozmowie z Business Online, że jego zdaniem "Rosja okazała się słaba". Markow zwrócił uwagę, że inwazja na Ukrainę, zaplanowana jako blitzkrieg, przekształciła się w "długotrwałą operację" z setkami tysięcy ofiar, milionami uchodźców i realną groźbą klęski militarnej. Katastrofalny bilans wojny w Ukrainie Prokremlowski analityk stwierdził w rozmowie opublikowanej w niedzielę, że bilans rocznej "specjalnej operacji wojskowej" - jak nazywana jest wojna w Rosji - jest "katastrofalny". Markow przyznał, że wojna przeciwko Ukrainie przyczyniła się do konsolidacji narodu ukraińskiego przeciwko Rosjanom, a antyrosyjskie nastroje zwiększyły się z 10-15 proc. przed podjęciem działań zbrojnych do blisko 70-80 proc. Markow zwraca uwagę, że w wyniku działań zbrojnych, niepowodzeń na froncie, Rosja utraciła status drugiej armii świata. Jednocześnie rosyjski politolog wskazuje na wizerunek armii Władimira Putina, która w oczach świata stała się "skrajnie nieskuteczna" i "niezdolna do wypełniania zadań bojowych". Ukraina szykowała się do wojny przez kilka lat Markow podkreśla, że innym problemem jest znaczące wzmocnienie armii ukraińskiej. Bliski Kremlowi politolog uważa, że nie stałoby się to możliwe bez wsparcia państw Zachodu, który "słabą" ukraińską armię znacząco wzmocnił, wysyłając jej broń. Według Markowa sama wojna nie była pomyłką. Błędem Putina było "niewysyłanie armii na Ukrainę" już w 2014-2015 r. Takie przedstawienie sytuacji nie jest zgodne z prawdą, biorąc pod uwagę, że Rosjanie wspierali separatystów z Doniecka i Ługańska zimą 2014 r. Przypomnijmy, że doszło wówczas do aneksji Krymu, którą początkowo dokonywały właśnie tzw. "zielone ludziki", czyli osoby w mundurach bez oznakowania. Markow krytykuje w głównym programie propagandowym Na krytyczne komentarze Markowa zwrócił uwagę w mediach społecznościowych Anton Heraszczenko, doradca szefa ukraińskiego MSW. Poza omówionym wyżej wywiadem, Markow pokusił się o krytykę Kremla na kanale Rossija-1, będąc gościem Olgi Skabiejewej, prowadzącej "60 Minut" - jeden z ważniejszych programów rosyjskiej machiny propagandowej. Wskazał, że po sukcesach "specjalnych operacji wojskowych" na Krymie czy w Syrii pojawiło się rozczarowanie podobną operacją w Ukrainie, a armia tego kraju - uznawana przed konfliktem za o wiele słabszą, okazała się "co najmniej tak samo silną", jak rosyjska. Markow prognozuje, co czeka Rosję Według Heraszczenki słowa Markowa świadczą o tym, że stał się on "zapamiętałym" krytykiem Kremla. Markow w rozmowie z Business Online podkreśla dodatkowo, że "w rzeczywistości Amerykanie pokonali armię rosyjską rękami Ukraińców". Ekspert podkreśla, że twierdzenia, jakoby Rosja miała wielu sojuszników nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jak mówi, zamiast przejścia do świata wielobiegunowego, o którym mówi Władimir Putin, faktycznie dzieje się "reset świata jednobiegunowego". - Mamy do czynienia ze znaczącym wzmocnieniem Stanów Zjednoczonych, które pokazały swoją ogromną siłę i skuteczność - powiedział Markow. Obecnie - jak mówi Markow - istnieje poważne ryzyko klęski. - Może dojść do okupacji kraju i podzielenia go na kilka części, aż do upadku rosyjskiej państwowości lub likwidacji Federacji Rosyjskiej jako niepodległego państwa w ogóle - twierdzi. Według jednej z przedstawionych przez niego opcji Moskwa może stać się państwem satelickim Chin. Najgorszy scenariusz zakłada wojnę domową pomiędzy państewkami, które odłączyły się od Rosji.