"Czy od tej turbiny zależeć będzie ogrzewanie mieszkań milionów Niemców zimą?" - zastanawia się gazeta i dodaje, że Gazprom sieje niepewność w kwestii ponownego uruchomienia i działania gazociągu. Rosyjska spółka tłumaczyła w swoim oświadczeniu, że "obiektywne ocenianie dalszego rozwoju sytuacji" jest "skomplikowane". Gazprom zaznaczył też, że "nie posiada żadnych dokumentów, które umożliwiłyby Siemensowi wysłanie turbiny" z Kanady do rosyjskiej tłoczni gazu Portowaja. Sporna turbina Strona kanadyjska, przestrzegając nałożonych na Rosję sankcji, od kilku miesięcy opóźnia zwrot turbiny. Eksperci wątpią jednak, czy prawidłowe, dalsze działanie Nord Stream 1 jest uzależnione od tej jednej części. "Niemcy mogłyby być bezpiecznie zaopatrywane w gaz także przy obecnie istniejących turbinach. Ale Gazprom nie chce tego z powodów politycznych" - tłumaczył jeden z ekspertów na łamach "Bild". Podobnego zdania jest niemiecki rząd. "Minister Habeck poprosił rząd kanadyjski o dostarczenie turbiny do Niemiec (...). Dlatego z zadowoleniem przyjmujemy decyzję rządu kanadyjskiego o udzieleniu zgody" - potwierdziła na prośbę "Bilda" rzeczniczka ministerstwa gospodarki. Rzeczniczka podkreśliła, że Niemcy chcą jak najszybciej przekazać turbinę do Rosji. Jak zaznaczyła, "eksport turbiny z Kanady do Niemiec, a później także z Niemiec do Rosji, jest zgodny z europejskimi sankcjami. Gaz nie jest obecnie objęty sankcjami w UE". Jednak, jak dowiedział się "Bild", nadal istnieją duże problemy, jeśli chodzi o transport spornej części. "Po pierwsze, Gazprom nie wydaje się być zainteresowany zwrotem turbiny, która oficjalnie należy do firmy, (...) w związku z tym spowalnia proces, zamiast go przyspieszać" - zauważa gazeta i wskazuje, że również strona kanadyjska "nie wydaje się być gotowa na wysłanie turbiny z kraju". Powodem jest mocna presja ze strony rządu ukraińskiego. Prezydent Wołodymyr Zełenski ocenił, że byłoby rzeczą "absolutnie nie do przyjęcia" przekazanie turbiny Niemcom przez Kanadę. Nie ma chętnych do przetransportowania turbiny Rzecznik firmy Siemens Energy, serwisującej turbinę w Kanadzie, nie był w stanie podać "Bildowi" żadnego terminu, w jakim miałby nastąpić zwrot części. "Nasi eksperci obecnie intensywnie pracują nad wszystkimi formalnymi zgodami i logistyką, co obejmuje między innymi procesy dotyczące kontroli eksportu i importu" - wyjaśnił. Kolejną trudnością jest także szybki transport turbiny przez Atlantyk, co wymagałoby użycia samolotu transportowego. Kiedy, jak i czyim samolotem taki transport mógł się faktycznie odbyć - na te pytania "Bilda" nie udzieliło odpowiedzi ani niemieckie ministerstwo gospodarki, ani Siemens. Ponadto, nawet jeśli po wszystkich perturbacjach turbina zostałaby dostarczona do Rosji, "wcale nie byłoby pewności, że Gazprom ją zainstaluje" - podkreśliła na zakończenie gazeta.