Od początku inwazji Rosji na Ukrainę udział Białorusi w wojnie owiany był tajemnicą. Choć przez większość trwania agresji na północnym odcinku ukraińsko-białoruskiej granicy było spokojnie, to rola reżimu Łukaszenki w wojnie nie była bez znaczenia. Reżim Łukaszenki na smyczy Putina Z tego kierunku rozpoczęła się sama inwazja na Kijów, przez Białoruś wielokrotnie przerzucano sprzęt wojskowy potrzebny Rosjanom na froncie, a z terytorium tego kraju ostrzeliwano miejscowości Ukrainy - zgłaszali wielokrotnie Ukraińcy. Przed miesiącem Łukaszenka wprost przyznał, że Białoruś bierze udział w "specjalnej operacji wojskowej", a na terenie kraju będzie formowane białorusko-rosyjskie zgrupowanie wojskowe. Jak wynika z informacji wywiadowczych strony ukraińskiej, sytuacja może jeszcze bardziej eskalować. Zdaniem cytowanego przez serwis RBK-Ukraina przedstawiciela sztabu generalnego Ukrainy generała Ołeksija Hromowa, formowanie zgrupowania to jedynie zasłona dymna. Możliwy atak z Białorusi W ten sposób Rosjanie w porozumieniu z Białorusinami odciągają uwagę od frontu na południu i wschodzie Ukrainy i zmuszają wojsko ukraińskie do pilnowania kierunku północnego. - Jednak w bardziej odległej perspektywie może zostać tam sformowane ugrupowanie służące do bezpośredniej agresji przeciwko Ukrainie - ostrzegł. Sztab generalny cytowany przez serwis Tpyxa podaje natomiast, że przygotowanie takiego ataku potrwa co najmniej dwa-trzy miesiące. "Obecnie ruch wojsk rosyjskich na Białorusi odbywa się kosztem zmobilizowanych do wojny rekrutów. Dla wzmocnienia tej siły uderzeniowej konieczne będzie jej przeszkolenie" - analizuje sztab.