Najwyższe dowództwo rosyjskiej armii znalazło się pod coraz większą kontrolą - donosi agencja Associated Press. Ma to związek z kolejnymi informacjami dotyczącymi ataku, w którym - jak przyznała rosyjska strona - zginęło 89 żołnierzy, a jak podaje Kijów - mogło ich być nawet około 400. Sytuacja w zajętym przez Rosję mieście Makiejewka we wschodniej Ukrainie, gdzie tymczasowo stacjonowali żołnierze, wydaje się być przepisem na katastrofę - pisze AP. Według pojawiających się doniesień, setki rosyjskich żołnierzy miały być skupione w budynku blisko linii frontu, w zasięgu ukraińskiej artylerii i prawdopodobnie w pobliżu magazynu amunicji, co być może pomogło siłom Kijowa - zauważa agencja. Jak podkreśla, był to jeden z najbardziej śmiercionośnych pojedynczych ataków na siły Kremla od czasu rozpoczęcia wojny i największa liczba ofiar śmiertelnych w jednym incydencie, jaki dotąd został potwierdzony przez którąkolwiek ze stron konfliktu. Rosja wskazuje winnego. "To sygnał z ich telefonów" Jak zauważa AP, rosyjskie wojsko próbuje zrzucić winę na żołnierzy za ich śmierć. Gen. porucznik Siergiej Siewriukow powiedział, że to ich sygnały telefoniczne pozwoliły siłom kijowskim "określić współrzędne lokalizacji personelu wojskowego" i rozpocząć uderzenie. Ekspertka zajmująca się Rosją w Royal United Services Institute w Londynie Emily Ferris, powiedziała jednak, że "bardzo trudno jest zweryfikować", czy to sygnalizacja telefonii komórkowej i geolokalizacja były winne celnego uderzenia. Podkreśliła, że rosyjskim żołnierzom w służbie czynnej zabrania się używania telefonów - właśnie dlatego, że w ostatnich latach było tak wiele przypadków wykorzystywania ich do ataków i to przez obie strony wojny w Ukrainie. Ferris zauważyła również, że obwinianie samych żołnierzy było "pomocną narracją" dla Moskwy, ponieważ sprzyja odwróceniu krytyki i skierowaniu uwagi na oficjalny zakaz używania telefonów komórkowych. Tak Rosja prowadzi swoje działania: "Życie żołnierzy zbędne" W ostatnich dniach m.in. brytyjski wywiad zwrócił uwagę na "nieprofesjonalne" praktyki wojskowe Moskwy, które były prawdopodobnie częściowo odpowiedzialne za straty. W raporcie zauważono, że skala zniszczeń może wskazywać, że w pobliżu kwater żołnierzy mogła być przechowywana amunicja. Sam zaś budynek znajdował się blisko linii frontu. - Atak w Makiejewce pokazuje, że rosyjska armia jest bardziej zainteresowana zwiększeniem liczby żołnierzy niż szkoleniem ich w umiejętnościach wojennych - powiedziała Emily Ferris. - Właśnie tak Rosja prowadzi większość swoich działań wojennych - przytłaczając wroga masą, ludźmi - zauważyła. - Kreml uważa niestety, że życie żołnierzy jest zbędne - dodała.